Jakże często jednakże nie umiemy rozeznać swojego miejsca wobec Boga, wobec innego człowieka i społeczności. Nie wiemy ani jak, ani o co się modlić. Przez tyle rzeczy jesteśmy zdeterminowani i zupełnie zagubieni. Ale "Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą'' /Rz 8, 26-27/. Oto dobroczynny przywilej tych, których prowadzi Duch Święty. Co więcej, Boski Duch wyprowadza ich z niewiedzy, kim są wobec Boga: "Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego Ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi''. "W Nim możemy wołać - Abba ! Ojcze !'' /Rz 8, 14,13/. Przytoczone słowa Listu do Rzymian budzą refleksję nad naturą składanego świadectwa. Czyje ono jest: Ducha Świętego czy nasze ? Czy może jest dwóch świadczących albo dwa świadectwa ? Mimo pewnej niejasności, a bardziej jeszcze trudności przekładu, wydaje się niewątpliwie, że św. Paweł mówi o jednym tylko świadectwie i o dwóch świadczących podmiotach. Duch Boży łączy się z duchem człowieka i w tym zjednoczeniu, pochodzące od Ducha świadectwo staje się świadectwem przyjętym i wewnętrznie podjętym przez człowieka. Doświadczenie bowiem Ducha może mieć miejsce jedynie w głębiach duszy i w bezpośrednim udzielaniu się Boskiego Ducha. Twierdzenie, jakoby można było odróżnić działanie Ducha Świętego na podstawie jakichś obiektywnych i bezprzecznych kryteriów; jakoby takie czy inne postępowanie miało pochodzić od Ducha Bożego, ponieważ odpowiada ono jakimś wzorom, któreśmy sobie wbili do głowy - równe jest zupełnemu nierozumieniu, kim jest Duch Święty. Duch występuje zawsze jako osobisty głos, który daje się słyszeć jedynie we wnętrzu osoby zdolnej do słuchania Go. Niemniej słuchanie Ducha jest słuchaniem kogoś drugiego. To przyjmowanie świadectwa i pewności skądsiś przychodzących. To znaczy tyle co wiedzieć, że tak jest, ale dowiadując się o tym od kogoś drugiego. Jest to rozpoznawaniem siebie, ale nie w zwierciadle, które odsyła nam nasz własny obraz, czy też w analizie swojej świadomości. Nie, jest to rozpoznawanie siebie w słowie, które się w nas zrodziło, ale pochodzi od Boga; w poruszeniu przychodzącym jakby spoza nas, a jednak po to, ażeby nas podnieść, żeby dać nam żyć takimi właśnie, jakimi jesteśmy.

Świadectwo Ducha coraz mocniej budzi w nas przeświadczenie, że jesteśmy rzeczywiście dziećmi Bożymi. Tylko od wewnątrz Bóg może nam to powiedzieć i tylko w głębi naszego serca możemy to usłyszeć. Ale świadectwo to i ta pewność od razu wyprowadzają nas z samotności; stawiają nas wobec Ojca i w społeczności Jego dzieci.

Fragment referatu O. Bernarda Przybylskiego OP.
Gorzowskie Wiadomości Kościelne, listopad-grudzień 1974, s.336-337

Kontakt