O ściganiu pedofilii w Kościele
Dziennik episkopatu włoskiego „Avvenire” w marcu 2010 przeprowadził wywiad z ks. prałatem Charlesem Scicluną. Jest on „promotorem sprawiedliwości” Kongregacji Nauki Wiary, czyli prokuratorem (oskarżycielem publicznym) trybunału dawnego Św. Oficjum, który zajmuje się tzw. delicta graviora, czyli przestępstwami, które Kościół uważa za najcięższe, to jest przeciwko Eucharystii, przeciwko świętemu charakterowi sakramentu pokuty oraz przeciwko szóstemu przykazaniu popełnionemu przez duchownego wobec nieletniego. Zamieszczamy tekst wywiadu.
Avvenire: Ksiądz ma opinię „twardego”, tymczasem Kościół jest systematycznie oskarżany o ustępliwość wobec tzw. księży pedofilów.
Ks. Charles Scicluna: Być może w przeszłości, może na skutek opacznego rozumienia obrony dobrego imienia instytucji, niektórzy biskupi w praktyce byli zbyt pobłażliwi wobec tych niezwykle ponurych zjawisk. Mówię w praktyce, ponieważ na płaszczyźnie zasad potępienie tego rodzaju przestępstw było zawsze zdecydowane i jednoznaczne. By pozostać przy ubiegłym stuleciu, wystarczy wspomnieć słynną już instrukcję „Crimen Sollicitationis” z 1922…
To ona nie była z 1962?
– Nie, pierwsza edycja datuje się na pontyfikat Piusa XI. Potem za błogosławionego Jana XXIII Święte Oficjum przygotowało nową edycję dla ojców soborowych, ale wydano tylko dwa tysiące egzemplarzy i nie wystarczyły do dystrybucji, która została odłożona sine die. W każdym razie chodziło o normy proceduralne, stosowane w przypadkach solicytacji w spowiedzi i innych cięższych przestępstw na tle seksualnym, jak nadużycie seksualne wobec nieletnich.
Normy te zalecały jednak zachowanie tajemnicy…
– Błędne tłumaczenie na angielski tego tekstu nasunęło myśl, że Stolica Apostolska narzuca tajemnicę, by zatuszować fakty. Tak jednak nie było. Tajemnica dochodzenia służyła ochronie dobrego imienia wszystkich zamieszanych osób, przede wszystkim samych ofiar, z kolei oskarżonych duchownych, którzy – jak ktokolwiek inny – mają prawo do domniemania niewinności aż do udowodnienia winy. Kościół nie lubi kiedy z wymierzania sprawiedliwości czyni się spektakl. Przepisy dotyczące nadużyć seksualnych nigdy nie były rozumiane jako zakaz doniesienia [o nich] władzom cywilnym.
Dokument ten jest jednak cyklicznie przywoływany, żeby oskarżyć obecnego papieża, że jako prefekt byłego Świętego Oficjum, był obiektywnie odpowiedzialny za politykę ukrywania faktów przez Stolicę Apostolską.
– To oskarżenie fałszywe i oszczercze. Pozwolę sobie w związku z tym zwrócić uwagę na kilka faktów. O ile mi wiadomo w latach 1975-1985 nie było żadnego zgłoszenia przypadków pedofilii osób duchownych do naszej kongregacji. W każdym razie po promulgacji Kodeksu Prawa Kanonicznego w 1983 roku nastał okres niepewności co do listy delicta graviora (poważnych przestępstw – KAI), zastrzeżonych kompetencji tej dykasterii. Dopiero wraz z motu proprio z 2001 r. przestępstwo pedofilii powróciło do naszej wyłącznej kompetencji. Od tego tez momentu kardynał Ratzinger okazał mądrość i stanowczość w podejściu do tych przypadków. Więcej – również wielką odwagę przy podejmowaniu przypadków bardzo trudnych i drażliwych sine acceptione personarum (bez względu na osoby- KAI). Zarzucanie więc obecnemu papieżowi ukrywania faktów to, powtarzam, fałsz i oszczerstwo.
Biuro dyscyplinarne Kongregacji Nauki Wiary jest oskarżane, że pracuje niewiele i powoli…
– Uwagi te są niesprawiedliwe. W latach 2003 i 2004 była cała lawina przypadków, która zeszła na nasze biurka. Wiele z nich pochodziło ze Stanów Zjednoczonych i dotyczyło przeszłości. W ostatnich latach, dzięki Bogu, zjawisko uległo wyraźnej redukcji. Staramy się więc obecnie rozpatrywać nowe przypadki na bieżąco.
Iloma zajmowaliście do tej pory?
– W sumie w ciągu tych ostatnich dziewięciu lat (2001-2010) analizowaliśmy oskarżenia dotyczące około 3000 przypadków kapłanów diecezjalnych i zakonnych, dotyczących przestępstw popełnionych w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat.
A więc trzy tysiące przypadków księży pedofilów?
– Nie należy tak mówić. Możemy powiedzieć, że z grubsza w 60 proc. przypadków chodzi najczęściej o akty efebofilii, czyli związane z pociągiem seksualnym do dorastających tej samej płci, kolejne 30 proc. dotyczy stosunków heteroseksualnych, a 10 proc. aktów prawdziwej pedofilii, to jest spowodowanych pociągiem płciowym do niedojrzałych dzieci. Przypadków księży oskarżonych o prawdziwą pedofilię jest zatem około 300 w ciągu dziewięciu lat. Oczywiście to zawsze za wiele, ale trzeba przyznać, że zjawisko nie jest tak rozpowszechnione, jak usiłowano by się wmówić.
A więc trzy tysiące oskarżonych. Ile procesów i skazanych?
– Trzeba powiedzieć, że prawdziwy proces, karny czy administracyjny, odbył się w 20 proc. przypadków i zazwyczaj przeprowadzony został w diecezji pochodzenia – zawsze jednak pod naszym nadzorem – a jedynie niezwykle rzadko tu, w Rzymie. Postępujemy tak również ze względu na szybsze postępowanie. Z kolei w 60 proc. przypadków, przede wszystkim z powodu zaawansowanego wieku oskarżonych, nie doszło do procesu, wydano natomiast w ich sprawie rozporządzenia administracyjne i dyscyplinarne, jak zakaz odprawiania Mszy św. z wiernymi, spowiadania i nakaz prowadzenia życia w odosobnieniu i na modlitwie. Należy podkreślić, ze w tych przypadkach, wśród których były i te głośne, którymi zajmowały się media, nie mamy do czynienia z uniewinnieniem. Faktycznie, nie zapadł wyrok, ale jeśli jest się zobowiązanym do milczenia i do modlitwy, jest jakiś powód po temu…
Brakuje jeszcze 20 proc. przypadków…
– Powiedzmy, że w 10 proc. przypadków, tych wyjątkowo poważnych i przy miażdżących dowodach, Ojciec Święty wziął na siebie bolesną odpowiedzialność za wydanie zgody na dekret o wykluczeniu ze stanu duchownego. To niezwykle ciężkie posunięcie, podjęte na drodze administracyjnej, ale nieuchronne. Wreszcie w pozostałych 10 proc. przypadków sami oskarżeni duchowni proszą o zwolnienie z obowiązków wynikających z kapłaństwa. Prośby te zostały szybko przyjęte. W te ostatnie przypadki byli zamieszani kapłani, u których znaleziono materiały pedopornograficzne i którzy za to zostali skazani przez władze cywilne.
Skąd pochodzi tych trzy tysiące przypadków?
– Przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych, skąd w latach 2003-2004 pochodziło około 80 proc. wszystkich przypadków. W 2009 „udział” Stanów Zjednoczonych spadł do około 25 proc. 223 nowych przypadków, zgłoszonych z całego świata. W ostatnich latach (2007-2009) bowiem średnia roczna spraw zgłaszanych Kongregacji ze świata wynosiła 250 przypadków. Wiele krajów zgłasza jedynie jeden czy dwa przypadki. Wzrasta zatem zróżnicowanie i liczba krajów z których pochodzą te sprawy, ale zjawisko jest dość ograniczone. Wystarczy bowiem przypomnieć, że liczba wszystkich kapłanów diecezjalnych i zakonnych na świecie wynosi 400 tysięcy. Tym danym statystycznym nie odpowiada wrażenie, jakie się stwarza, kiedy te tak smutbe przypadki zajmują pierwsze strony gazet.
A Włochy?
– Jak do tej pory wydaje się, że zjawisko nie ma dramatycznych wymiarów, chociaż tym, co mnie niepokoi, jest pewna kultura milczenia, która jak widzę jest zbyt rozpowszechniona na Półwyspie Apenińskim. Konferencja episkopatu Włoch służy doskonałą pomocą w zakresie doradztwa techniczno- prawnego biskupom, którzy muszą podejmować te przypadki. Z wielką satysfakcją odnotowuję coraz większe zaangażowanie włoskich biskupów na rzecz wyświetlenia zgłaszanych im przypadków.
Mówił ksiądz, że prawdziwe procesy dotyczą około 20 proc. około trzech tysięcy przypadków, którymi zajmowaliście się w ostatnich dziewięciu latach. Czy wszystkie zakończyły się skazaniem oskarżonych?
– Wiele przeprowadzonych już procesów zakończyło się skazaniem oskarżonych. Ale nie brakowało i tych, w których kapłan uznany został za niewinnego bądź oskarżenia nie zostały uznane za wystarczająco udowodnione. W każdym razie we wszystkich przypadkach nie tylko analizuje się winę lub niewinność oskarżonego duchownego, ale również dokonuje rozeznania jego zdolności do publicznej posługi.
Jednym z oskarżeń wysuwanych często przeciwko hierarchii kościelnej jest nie zgłaszanie władzom cywilnym znanych im przypadków pedofilii.
– W niektórych krajach o anglosaskiej kulturze prawnej, ale także we Francji, biskupi, gdy dowiadują się o przestępstwach popełnionych przez swoich kapłanów poza sakramentem spowiedzi, mają obowiązek zgłosić je wymiarowi sprawiedliwości. Chodzi o trudny obowiązek, ponieważ biskupi zmuszeni są do czynu porównywalnego z tym, jakiego dokonuje rodzic, donoszący na własne dziecko. Niemniej w takich przypadkach naszym wskazaniem jest respektowanie prawa.
A w przypadkach, gdy biskup nie ma tego obowiązku?
– Wtedy nie nakazujemy biskupom donoszenia na swoich kapłanów, ale zachęcamy, by zwrócili się do ofiar, by zachęcić je do złożenia doniesienia na tych kapłanów, których padli ofiarą. Oprócz tego zachęcamy ich, by otoczyli te ofiary pomocą duchową, choć nie tylko. W niedawnym przypadku, dotyczącym kapłana skazanego przez włoski sąd cywilny, właśnie ta Kongregacja zasugerowała oskarżającym, którzy zwrócili się do nas o proces kanoniczny, by wystąpili także do władz cywilnych w interesie ofiar a także dla uniknięcia innych przestępstw.
Ostatnie pytanie: czy przewidziane jest przedawnienie delicta graviora?
– Dotyka pan moim zdaniem bolesnego punktu. W przeszłości, to jest przed rokiem 1889, instytucja przedawnienia postępowania karnego była nieznana prawu kanonicznemu. A dla przestępstw najcięższych dopiero motu proprio z roku 2001 wprowadziło przedawnienie po dziesięciu latach. Na podstawie tych norm w przypadkach nadużyć seksualnych dziesięć lat zaczyna się od dnia, w którym nieletni ukończy osiemnasty rok życia.
Czy to wystarcza?
– Praktyka uczy, że termin dziesięciu lat jest niewystarczający w tego rodzaju przypadkach i należałoby sobie życzyć powrotu do poprzedniego systemu nie przedawnienia delicta graviora. Jedakże 7 listopada 2002 Czcigodny Sługa Boży Jan Paweł II zezwolił tej kongregacji na uchylenie przedawnienia w poszczególnych przypadkach na uzasadnioną prośbę poszczególnych biskupów. Zazwyczaj pozwala się wówczas na uchylenie przedawnienia.
Rozmawiał: Gianni Cardinale
Katolicka Agencja Informacyjna
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.