Impresje na temat przygotowywania wieczoru poetyckiego

Napisane Wrz 25, 2007 przez Decain

WIECZÓR POEZJI??? JA CHCĘ!!!

Ale mi brakuje takiego zanurzenia się od czasu do czasu w czymś ambitniejszym, niż instrukcja obsługi pilota do telewizora, napisy na serku homogenizowanym, czy (to już wyżyny społeczne) bezpłatnej gazetce w stylu Metropolu!!! Ale brakuje!!!
I to nie chodzi tylko o to, że nie czytam (obecnie zgłębiam Dostojewskiego i Gogola, a co?), ale boli mnie to, że ludzie nie czytają, i społeczeństwo ubożeje o piękno słowa literackiego. Styl upada, ortografia kwiczy, składnia rzęzi rozpaczliwie, a o umiejętności humanistycznego kojarzenia faktów i emocji, czy o estetyce i polocie wypowiedzi strach wspominać... I w większości wspólnot też tak jest. Choćby u mnie - ludkowie nie odróżniają pojęcia "wpływowy" od "podatny na wpływy", używają wypowiedzi w stylu "Idąc do szkoły na moją kurtkę narobił ptak", czy nie rozumieją takich sformułowań, jak "fantasta", "wyimaginowany", "hardy" czy "hellenistyczny". Wiecie, jak ja sobie popsułam styl i zawęziłam słownictwo, mówiąc konferencje i prowadząc szkolenia tak, by być zrozumiałą???
A przez co to wszystko? Przez brak oczytania, brak kultury literackiej!!!
I tu miejsce na odpowiedź na pytanie "po co?" - po to, żeby dać szansę to zmienić!

Schodząc na ziemię, wypunktuję kilka moich uwag do tematu:

1. Szerzyć kulturę jest trudno, ale warto to robić. Salka katechetyczna jest doskonałym zapleczem logistycznym dla takiego dzieła. A wartości Kościoła, jako rzeczywistości stymulującej do wszechstronnego rozwoju, na pewno nie stoją w sprzeczności do dbania o oczytanie narodu.
2. RŚ-Ż nie ma charyzmatu "literackiego", więc organizowanie tego typu akcji nie może być obowiązkiem jego członków, lecz tylko dodatkiem dla chętnych, posiadających wenę, pragnienie i zdolności w tym kierunku.
3. Z drugiej jednak strony mamy dbać o Nową Kulturę, więc i o kulturę jako taką. Jednym ze sposobów na to jest moim zdaniem upowszechnianie kontaktów z literaturą "wyższych lotów".
4. Jako że upowszechnianie przez prozę jest zbyt nudne i czasochłonne dla odbiorcy, upowszechnianie dramatem jest z kolei zbyt pracochłonne dla upowszechniających, pozostaje forma poetycka. Jest ona najłatwiej strawna technicznie (choć w rzeczywistości stanowi znaczące wyzwanie intelektualne, które łatwo jest pominąć) i pozornie najłatwiejsza w przekazie.
5. Pragnę podkreślić słowo pozornie w mojej poprzedniej wypowiedzi. Aby nie ograbić poezji z uroku, wymowy i finezji, trzeba tak naprawdę mieć świetny warsztat i doskonałe zaplecze techniczne. Na pierwsze składa się m.in. umiejętność deklamacji (dykcja, zrozumienie tekstu, akcentowanie, czytelność przekazu, umiejętność operowania głosem, brak tremy i wad wymowy, autoprezencja w zakresie stroju, postury, mimiki, czystych paznokci i takie tam...). W skład drugiego wchodzi dobór materiału, tło, teren, oraz widownia (słuchacze). Spróbuję omówić pokrótce od ostatniego czynnika.
6. Widownia, czyli adresaci naszego wieczoru i naszych wysiłków. Z góry zapewniam, że wobec nieuświadomienia braków w zakresie czytelnictwa, akcja nie będzie się cieszyła znaczącym powodzeniem. Prawdopodobnie, mimo ogłoszeń parafialnych, z zewnątrz nie przyjdzie nikt, lub przyjdą nawiedzeńcy, którzy obskakują wszystkie akcje okołokościelne i którzy będą mieli własne pomysły na to, co ma się dziać. Czyli przerwą w najbardziej dramatycznym momencie deklamacji prośbą o zapalenie światła, bo im chusteczka zginęła, albo zaczną niezbyt dyskretnym półgłosem komentować wszystko, co sie dzieje wkoło, oraz omawiać historię swego reumatyzmu. Mogą tez domagać się odśpiewania tradycyjnych pieśni religijnych lub/i patriotycznych. Jeśli przytrafi się grupka młodzieży niedorosłej, należy się przygotować na to, że monotonia szybko ją znudzi. A spragnione kultury młode kobiety przyjdą z dziećmi w wieku płacząco-męcząco-pytającym (A co to? A dlaczego? Mama, idziemy jus?). Dlatego widownię należy dobrze przygotować - zaprosić osobiście i imiennie rodziny, kulturalnych znajomych, kolegów, krewnych, sympatie (ci ostatni są szczególnie wskazani, bo bez względu na poziom wieczoru patrzą się wniebowzięci i z zachwytem, czym robią dobre wrażenie). Czyli należy zacząć właściwie od tych, którym ukulturalnianie nie jest potrzebne - po to, by stworzyć pozytywne wzorce i pewną kulturę odbioru, zaraz na wstępie. Jako że i tak z zaproszonych przyjdzie nikła część, należy się spodziewać, że główną część widowni stanowić będą inni wykonawcy. Jeśli się interesują poezją i będą się dobrze bawić, nawet gdy zostaną w gronie 5-6 osób, to warto zaryzykować i zorganizować taki wieczór. Jest nadzieja, że jeśli będziecie się dobrze bawić, to przyciągniecie z czasem także i innych.
(tu wtręt prywatny - gdyby ktoś zaprosił mnie na wieczór poezji dla łącznie 6-7 osób, a wiedziałabym, że towarzystwo nie będzie sobie robić jaj, tylko naprawdę postara się przekazać i dostrzec piękno poetyckie, szłabym tam jak w dym, i jeszcze postarała się wnieść coś od siebie!!!)
7. Teren - czyli kwestie terytorialne. Ważne jest zapewnienie miejsca spokojnego (nie salki, obok której zbiera się Odnowa i śpiewa całe swoje spotkanie), przewietrzonego (bo będzie ziewanie!!!), z wygodnymi miejscami do siedzenia. Dla klimatu mogą to być pufy, śpiwory na ziemi (żeby w tyłeczki zimno nie było, bo nikt się nie skupi na pięknie słowa!) i inne sposoby okołopielgrzymkowo-studenckie. Ale dla starszyzny, osób w długich sukniach i reumatyków (zaliczam się do wszystkich trzech grup ;) ) warto zapewnić trochę godności na krzesełkach, choćby gdzieś z boku. Co do odrębności sceny - można zrobić osobną widownię i osobne miejsce dla deklamatorów, jak w teatrze, ale ja wolę formę w kole, albo w grupie. Wymaga to świadomych słuchaczy i niestremowanych deklamatorów, ale za to stwarza niepowtarzalny klimat i zbliża. W pewien sposób przesyca towarzystwo tą poezją. Kolejna sprawa to oświetlenie. Jasne oświetlenie salki jest praktyczne - wchodzący nie wpadają na siedzących, deklamatorzy widzą tekst i czuja się bezpiecznie. Ale to zabija klimat, gdy w grę wchodzi poezja np. romantyczna, pełna przenośni czy głębi, poruszająca sprawy subtelne, intymne. Trudno jest angażować emocje i w ślad za nimi adekwatnie modulować głos recytując poezję poruszającą tematykę śmierci, miłości, rozterek duchowych, czy nawet ukazującą uczucia, gdy jarzeniówka ukazuje Ci zdziwione lub wytężone w wysiłku zrozumienia o co w tym chodzi twarze osób przypadkowych. Klimatowi bardziej sprzyja światło przyciemnione, świeczki, lub latarka.
8. Tło (muzyczne) - w zależności od wierszy. Przy tych klimatycznych, opisowych, emocjonalnych czy dłuższych, jest nawet wskazane. Musi być jednak bardzo dobrze przygotowane, żeby nie kłóciło się ani z przekazem poetyckim, ani z klimatem w danej chwili. Np by nie zagłuszyło wymaganej przez wiersz chwili ciszy. Albo by przy poezji religijnej nie puszczać pieśni typu "My, pierwsza brygada..." :) A najlepszy jest dobry gitarzysta klasyczny, na żywo :spoko: Oklasków nie przewiduję - zwykle mi przeszkadzały.
9. Materiał... Trzeba dobrać do wykonawców, słuchaczy, czasu, miejsca i okoliczności. Może być poezja tematyczna (np o przyrodzie, o miłości, dla dzieci, patriotyczna, religijna), twórczość danego autora (Twardowski, Mickiewicz, Poświatowska, Staff, Konopnicka czy Porazińska, Bryl itd), czy o konkretnym klimacie (humorystyczna, duchowościowa, fraszki, treny, pieśni, psalmy, poematy na pół godziny deklamacji, czy proste i wdzięczne wiersze typu twardowszczyzny). Na początek proponuję wersję prostą - humorystyczną. Jasne oświetlenie, koło, jako gros słuchaczy młodzież ze wspólnoty (powiadomiona, że ma być na wesoło) - i wybór wierszy np Kochanowskiego, Kerna, Twardowskiego, Gałczyńskiego, trochę dla dzieci - i ciastka. A później można już ruszać Twardowskiego, poezję wojenną, czy sentymentalną, barokową, czy nowoczesną - gdy ciekawość ludzi chwyci i przyprowadzi.

I tak się rozpisałam, więc kończę. A jeśli ktoś cos takiego zorganizuje, to służę uprzejmie - będę wdzięcznym słuchaczem.

a.