Wszelkie media cyfrowe i ich możliwości podtrzymywania kontaktu są bardzo przydatne, ale przy ich pomocy nie da się zrealizować charyzmatu spotkania. Możliwość uczestniczenia w kongregacji w „realu” to była wielka radość. Ale – jak wiadomo – ta kongregacja odbywała się w cieniu. Nie tylko w cieniu Jasnej Góry.
Staramy się żyć normalnie
Tegoroczna kongregacja była z jednej strony dążeniem do normalności (żadna technologia 5G nie zastąpi spotkania twarzą w twarz i kuluarów), z drugiej przygotowaniem na przyszłość. Na bitwę i na krajobraz po bitwie.
Nasze dzieci modlą się o pokój i to, co noszą w swoich sercach, to rysują! – Rysunki dzieci z grupy Oazy Dzieci Bożych w Berdyczowie na Ukrainie. Ich moderatorką jest s. Marietta Miksa
Pierwszą reakcją w obliczu takiego „ciosu informacyjnego”, jaki otrzymaliśmy w czwartek 24 lutego, jest szok, bezradność i poczucie bezsensu robienia jakichkolwiek planów na przyszłość. Potem przychodzi „ogarnianie” rzeczywistości, pomaganie, odreagowywanie. Każda traumatyczna sytuacja składa się również z miliona trywialnych, codziennych czynności. To oswajanie sytuacji, układanie nowej normalności jest ważne i dobrze było to robić na Jasnej Górze. Ważne też były informacje docierające od członków Ruchu z Ukrainy. Ich walka o to, by starać się żyć normalnie, jak najlepiej wykorzystać dany czas, pomaga i mnie. I oczywiście sam fakt, że ten kontakt jest, że są wiadomości, że możemy się wspierać.
Nie dać się
Ksiądz Blachnicki tworząc programy i podejmując inicjatywy przygotowywał Ruch na to, co nastąpi po upadku komunizmu. Zawsze musimy myśleć nie tylko o walce, o sprzeciwie, ale i o budowaniu. W najtrudniejszych sytuacjach mamy stawać jako ludzie wolni, szanujący godność osoby ludzkiej każdego człowieka. Wyzbyć się agresji i nienawiści wobec agresora. Modlić się o światło dla tych, którzy krzywdzą. Przebaczyć im i błogosławić, by wyszli z ciemności. Dbać o zapalenie światła w nas i w innych, żeby światło Bożej miłości przebijało ciemność. W każdej sytuacji składać dziękczynienie. Pamiętać, że ostatnie słowo zawsze należy do Chrystusa.
Formuła życia w świetle to formuła wolności. Wolność człowieka to zdolność poznawania światła i pójścia za nim. Jedność światła i życia uzdalnia do tego, by być wytrwałym, stałym, dyspozycyjnym – dobrze widzieć swoje zadania i nie zniechęcać się trudnościami.
W czasie kongregacji dostaliśmy bogaty pakiet różnorodnych emocji. Radość ze wspólnoty, z poczucia przynależności do jakiejś „bandy” – jak to określił bp Krzysztof Włodarczyk, delegat EP do spraw Ruchu Światło-Życie. Radość z bycia tu i teraz, w miejscu trochę poza czasem, jak najbardziej „u siebie”. Nie brakowało szoku, niepokoju, zagubienia. W tym wszystkim rodziły się plany: te bliskie, na za kilka godzin, kiedy po powrocie do domu trzeba będzie się zająć pomaganiem, i te dalsze, na czas, kiedy już wszyscy się przyzwyczają do nowej sytuacji, emocje opadną, intensywność reakcji spadnie, chaos zostanie jakoś tam uporządkowany. I na czas „po wszystkim”, kiedy znajdziemy się w sytuacji, którą trudno nam teraz przewidzieć i w ogóle sobie wyobrazić.
Jest tyle do zrobienia.
Wiola Szepietowska
zdjęcia: Radosław Harasim, Kacper Krzywoń, Natalia Perucka