W poniedziałki, niestety o tej samej porze, spotyka się kilka wspólnot. Do dwu z nich zwykłem zaglądać. Ponieważ w tym tygodniu jedna z nich miała adorację w odleglejszym miejscu, więc wybrałem spotkanie wspólnoty młodzieżowej, w naszym Catholic Community Centre, jakieś pięć minut od Katedry. Gdy przyszedłem do Centrum (dokładnie na czas), zdziwił mnie brak świateł w pomieszczeniu, w którym spotyka się młodzież. Na zamkniętych drzwiach znalazłem informację, że wspólnota ma wyjątkowo spotkanie w Domu Biskupa, a to jest jakieś pół godziny od Centrum (ta wspólnota komunikuje się tylko przez Facebooka, którego fanem raczej nie jestem i konta sobie nie założyłem).
widok na Catholic Community Centre
Myślę sobie: kicha, szkoda i w ogóle. No ale w innym pomieszczeniu pali się światło, a że wiem, że w tym samym czasie spotyka się tam wspólnota dorosłych, w której „dniu wspólnoty” kiedyś uczestniczyłem, to postanowiłem do nich zajrzeć. Odpowiedzialny zapytał, czy mógłbym zostać ich kierownikiem duchowym. Szczerze mówiąc, zrozumiałem to jako pytanie, czy chciałbym być jego kierownikiem duchowym, i oczywiście się zgodziłem. Pod koniec spotkania wyprowadził mnie z błędu i od wczoraj prowadzę od strony duchowej dwie wspólnoty. Ale, co ciekawe, ostatnią myślą spotkania – wręcz ostatnim zdaniem przed końcową modlitwą – była refleksja nad Bożą wolą. Boża wola to dokładnie to, co dziś masz zrobić. I jak tu nie widzieć Bożego prowadzenia? Przez „przypadek” mnie do nich zaprowadził, przez „przypadek” zgodziłem się, przez „przypadek” rozważania potwierdziły Boże zaproszenie. Tak trudno mi było zdecydować, w którą ze wspólnot mam się zaangażować, i teraz widzę, że Bóg wiedział o moim niezdecydowaniu i lęku, i wyszedł mi naprzeciw.
Co to za wspólnota? Dorośli, którzy przed laty byli we wspólnocie młodzieżowej (początki 35 lat temu). Spotykają się co tydzień na modlitwie, dzieleniu Słowem i formacji. Raz w miesiącu na adoracji, raz na miesiąc wspólnie z młodzieżą, aby dać im świadectwo, że wiara nie kończy się z maturą. Dwa razy w roku mają weekendowe rekolekcje, a cztery razy w roku „dzień modlitwy”, który zajmuje całe sobotnie popołudnie. fake ohio id. Zaczyna się od kawy, potem jest modlitwa, konferencja, spotkania w grupach, wspólna kolacja i adoracja na zakończenie. Od 1430 do 2100. Dwa razy w tygodniu (środy i piątki) po porannej mszy świętej spotykają się na śniadaniu, żeby pogadać. I w takie miejsce posłał mnie Pan. Cóż, najlepiej jest pozwolić Mu pokierować krokami.
Wspólnota zasadniczo zbiera tych, którzy nie mieszczą się w innych wspólnotach (Trzeci Zakon Franciszkański, Crusillo, Odnowa Charyzmatyczna i inne), którzy czasem są wręcz poranieni np. przez liderów czy struktury wspólnot, którzy się wypalili w zbytnim zaangażowaniu, a potrzebują wspólnoty. Uświadamiam też sobie, jak bardzo i w Ruchu potrzeba takich sanatoriów duchowych, aby trwać we wspólnocie, mimo, a może właśnie dlatego, że jest się przez nią zranionym. Może i dla mnie to czas leczenia i odnowy? Może właśnie dlatego ta, a nie inna wspólnota? Nie ma lidera, jest tylko odpowiedzialny, który koordynuje działania, a od teraz także kierownik duchowy, czyli ja. Wszystko rozeznają i ustalają wspólnie pod aktualne potrzeby duchowe. Nie nakładają zobowiązań, a tylko starają się codziennie o 2200 pomodlić za wspólnotę Zdrowaś Mario. Na spotkaniach nie trzeba się odzywać, można znaleźć dla siebie własną przestrzeń. Część z nich to ludzie dobrze po pięćdziesiątce, ale są i tacy po trzydziestce, co niedawno byli we wspólnocie młodzieżowej, ale „wyrośli” i potrzebują czegoś bardziej na swoim poziomie życiowym. Najbliższe rekolekcje, na przełomie lutego i marca, zaplanowali jako odnowę pierwotnego zakochania się w Jezusie. Cieszę się, że będę mógł i ja to zrobić, razem z tą moją wspólnotą.
Dziś opowiedzieli mi, jak to było z tym moim kierownictwem duchowym. Jedna z dziewczyn starej wspólnoty młodzieżowej, która została karmelitanką, od dwóch lat modliła się o kierownika duchowego dla nich. W ostatni weekend ją odwiedzili, robią to ponoć dość regularnie. A ona powiedziała im, żeby się rozejrzeli gdzieś blisko siebie. Ja po powrocie z Polski przechodziłem akurat w drodze z lotniska koło sklepu, gdzie pracuje Joe – odpowiedzialny za wspólnotę – i chwilkę z nim zagadałem. Jak się dziś przyznał, właśnie wtedy odkrył, że to może mnie warto zapytać, bo jestem teraz blisko. I tak zaczyna się nowe doświadczenie w moim życiu. Wszelkie znaki świadczą, że to jest Boża wola.
ks. Maciej Krulak