Homilia podczas Nabożeństwa Słowa Bożego do tekstów: Dz 2,40-47;4,31-37;11,19-26;Łk 22,14-20.24-32 w ramach IX Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie na Jasnej Górze, 25 lutego 1984 r.
U stołu swojego, na Ostatniej Wieczerzy, Pan im ostatecznie powiedział, że są Jego przyjaciółmi. U stołu swojego objawił im, po co ich zebrał, po co ich prowadził za sobą i po co ich posyłał. Chciał z nich uczynić wspólnotę i posługiwał im tak, aby byli uczestnikami Jego wiecznego królestwa. Chciał się z nimi podzielić swoim szczęściem, chociaż najpierw miał to być wspólny ich udział w Jego męce: „zanim będę cierpiał, chciałem spożyć tę Paschę z wami”.
Ale kazało się, że nawet Szymon stał się przedmiotem „przesiewania przez szatana”. Pan to wiedział, i że on też da się odsiać. „Ale ty ze swej strony”, tak jak w Wulgacie było, i liturgia podtrzymuje tę wersję Wulgaty o świętym Piotrze, choćby niedawno 22 lutego, w ten dzień światowej pielgrzymki kapłanów do Rzymu, ale „ty nawróciwszy się, utwierdzaj swoich braci”. Łatwo upaść, ale wyprowadzić z tego wnioski nie każdy potrafi. Aby uznać swój upadek za okazję do objawienia się wielkiej łaski Pana, to trzeba wielkiego nawrócenia. „Utwierdzaj swoich braci, bo Ja się modliłem, żeby nie ustała twoja wiara”. Jesteśmy potrzebni sobie, jak Szymon Piotr był potrzebny pozostałym i jest do dziś potrzebny Kościołowi.
I wspólnoty chrześcijańskie rozbijane i niszczone, tak, że każdy zostaje sam i wmawia się w niego, że religia jest sprawą prywatną: wspólnoty chrześcijańskie systematycznie niszczone przez system ateizacji, i przez pozbawienie kapłana możliwości pracy zarządzeniem z miesiąca na miesiąc; wspólnoty chrześcijańskie – mają swój sprawdzian: „Przyjechali do nas z Zachodu (to było jakieś 15 lat temu), ale to jacyś krytyczni katolicy, bo jak oni nie uznają codziennej Eucharystii i jak oni mówią, że Ojciec święty nie zawsze ma rację, to my z nimi zerwaliśmy”. Eucharystia i jedność z pasterzami, jedność zwłaszcza z Piotrem umacniającym swoich braci, pozostanie kryterium wspólnoty.
Wielu z nas pamięta tę ogromną wspólnotę tutaj z „Piotrem naszych czasów” o tej porze, 18 czerwca, jeszcze nie ma roku. Co to była za wspólnota w Eucharystii i z Piotrem, wspólnota ogromnej odpowiedzialności, w której Piotr umacniał nas na trudy tego, co nas spotyka czy spotkać może, bo on patrzył w przyszłość. Jeżeli się mówi do młodzieży, to się patrzy w przyszłość.
I człowiek staje się odpowiedzialnym za wspólnotę jakoś tak chyba jak ów Józef Lewita, zwany Barnabą, Synem Pocieszenia, rodem z Cypru. To w Jerozolimie przyłączył się do wspólnoty, bo stała się dla niego znakiem, oni „mieli wszystko wspólne”. Dał się tak ponieść tej wspólnocie konsekwentnie, jak oni, że złożył wszystko u stóp apostołów. Ale gdy sami udawali się już ba Cypr ze świadectwem, on tam nie poszedł, on dał się wysłać do Antiochii. Potem odszukał Szawła, który nie tak jak on przygotowywał się w Jerozolimie u samych apostołów do misji. „Przypominam wam, bracia – będzie pisał w liście do Galatów – że tej Ewangelii nie nauczyłem się od żadnego człowieka. Objawił mi ją sam Jezus Chrystus. A potem, gdy już pracowałem, przybyłem, aby sprawdzić u tych, którzy są apostołami w Jerozolimie, czy nie biegnę na próżno”, czy to jest to samo. I w Antiochii pracują razem, ten Syn Pocieszenia – Barnaba razem z Szawłem. Tak gorliwie pracują. Tylko rok potrafili dwaj słudzy Ewangelii pracować zgodnie, i wystarczyło, żeby nareszcie można było zobaczyć w Antiochii, że kimś są chrześcijanie. Rok zgodnej współpracy wystarczy, że wspólnota, która z tego wyrasta zaczyna być widoczna, ma swoją tożsamość, ma swoje imię: To są „ci od Chrystusa”, chrześcijanie.
Ale Barnaba wiedział, że to nie wszystko. I kiedy odłączono właśnie w Antiochii Szawła i Barnabę „do dzieła, do którego ich Pan przeznaczył”, aby pójść do pogan, gdzie najpierw się udali? – na Cypr, na rodzinny Cypr Barnaby, bo on wiedział, że teraz we wspólnocie z Szawłem – Pawłem, to on może tam pójść. Sam swoim głosić nie potrafi, ale jeżeli oni są wspólnotą, jeśli oni są dwaj i „posłał ich Pan po dwóch do każdego miejsca, gdzie sam miał przybyć”, to będzie i na Cyprze w jego rodzimej ziemi głoszona i przyjmowana Ewangelia. Bo oni dwaj, którym, się udało w Antiochii zgodnie pracować i wielu przyjąć do Kościoła, oni dwaj potrafią utworzyć wspólnotę uczniów Chrystusa także i na Cyprze, A kiedy się po tej wyprawie rozeszli, Barnaba wrócił na swój Cypr już sam. Bo już na pewno miał wokół siebie mocnych „nowych ludzi”.
Odpowiedzialny. Odpowiedzialny, który ma „utwierdzać swoich braci”, to jest taki, który poddaje się Panu, „by nie ustała jego wiara”. Jego wiara dotycząca nawet tego, że najtrudniejsze środowisko – to, w którym on żyje, to w którym on pracuje, środowisko jego pracy czy nauki, to jego rodzina, że jego najbliżsi w jego rodzinie – przyjmą Chrystusa. Pan nie pozwoli ustać tej wierze. Jeżeli będzie „utwierdzał swoich braci”, to Pan da mu utwierdzać i nowych ludzi odnajdywać w wierze. Wspólnota, która ma powstawać jako Ciało Chrystusa, będzie doznawać różnego przewiewania, różnych doświadczeń. W tej wspólnocie potrzeba ludzi, którzy mają „jedno serce i jednego ducha” tak, że „nikt nie nazywa swoim tego, co posiada”, że „jedno serce i jeden duch ożywiają wszystkich wierzących”. A więc wszyscy wierzący są jednym ciałem, bo mają jednego ducha i jedno serce. Są jednym ciałem, są już jedno i nikt z członków tej wspólnoty nie oddzieli się od drugich. To ci, którzy uwierzyli i którzy tak przystali do Imienia Pańskiego, że są świadkami dla następnych. I Pan „pomnaża każdego dnia liczbę tych, którzy uwierzyli”, każdego dnia.
Zjednoczenie z Chrystusem w Duchu Świętym przez wiarę i miłość sprawia, że każdy, kto osobiście jest uczniem, kto osobiście żyje w komunii z Chrystusem, staje się źródłem łaski dla drugich. Jak ten Syn Pocieszenia, św. Barnaba, który przez kalendarz nam przebiegnie gdzieś w maju : nie zapomnijmy o nim, o tym, który uwierzył Panu i miał odwagę pójść w końcu nawet do swoich, choć najpierw ich opuścił, a potem, gdy inni szli, on jeszcze nie poszedł.
Zjednoczenie z Chrystusem w Duchu Świętym przez wiarę i miłość. Komunia w osobowym wymiarze, osobistym, indywidualnym, zawsze prowadzić musi do komunii z braćmi, do tego, by zgodnie współpracując pomnażać liczbę uczniów Chrystusa. Prawdziwa miłość jest płodna. Uczmy się tego od tej, która jest Matką dlatego, że jest Oblubienicą. Dlatego, że jest odniesiona osobiście, (że już powtórzymy tymi dziwnymi wyrażeniami, wertykalnie) do Chrystusa, dlatego jest Matką wszystkich wierzących (horyzontalnie). W wymiarze pionowym jako Oblubienica odniesiona do Niego całym swoim sercem, „nie powstrzymana żadnym swoim grzechem, pociąga wszystkich w Kościele do swojego Syna i da Jego ofiary i miłości Ojca” – uczy Sobór w Konstytucji o Kościele.
Nasza jedność w każdej wspólnocie, będzie zawsze odnosiła się do tego wzorca, jakim są Dzieje Apostolskie, jakim jest wspólnota jerozolimska i wspólnota antiocheńska. Ale nasza jedność będzie się jeszcze głębiej odnosiła do tego wzorca, jakim jest Oblubienica i Matka, także w nauce Kościoła i w teologii Kościoła, i w liturgii Kościoła. Przenikają się odniesienia słów Bożych do Maryi i do Kościoła, jak Niewiasta obleczona w słońce, Niewiasta z Apokalipsy: jest to i Kościół, i Maryja jako pierwsza wierząca. Maryja Oblubienica i Matka. I tak jak w Niej to się łączy że Jej miłość do Chrystusa jest płodna, jak dwa lata temu te tajemnice szczególnie rozważaliśmy w naszej formacji Ruchu Światło-Życie, tak teraz jest czas, abyśmy to podjęli w naszej formacji coraz głębiej w odniesieniu do nas: Nowy Człowiek w Chrystusie tworzy Nową Wspólnotę, Nowych Ludzi. To jest nasze zadanie.
A rozpoznawać się będziemy u Stołu Pańskiego, u Stołu Umęczonego i Zmartwychwstałego. A rozpoznawać się będziemy w znaku jedności, jakim jest Piotr, którego wiara nie ustanie, bo Pan go zatrzymał dla nas wszystkich, aby nie ustała jego wiara, i aby umacniał nas jako swoich braci.