Minęły dwa miesiące wojny. Dom Rekolekcyjny Centrum Ewangelizacji Światło-Życie w Gwardiejsku w obwodzie chmielnickim żyje, a Diakonia Centrum nadal realizuje swoją misję. Przyjmuje uchodźców na nocleg w drodze do bezpieczniejszych miejsc na Ukrainie i za granicą. Nie odwołuje zaplanowanych rekolekcji. Otwiera dom dla osób potrzebujących wsparcia duchowego, modlitwy, rozmowy, by uwolnić się od strachu, rozpaczy czy nienawiści. W dalszym ciągu prowadzi spotkania formacyjne dla dzieci i młodzieży.
Rekolekcje wyzwolenia
Moderatorem Centrum w Gwardiejsku jest obecnie ks. Paweł Rossa.
– Miałem zaplanowane rekolekcje ewangelizacyjne w ramach Diakonii Wyzwolenia. Kiedy zaczęła się wojna, pomyślałem: To nie będzie tych rekolekcji. Ale z drugiej strony bez sensu jest odwoływać w czasie wojny rekolekcje wyzwolenia! Myślę, że gdyby Ruch oazowy nie przyjął w pewnym momencie charyzmatu Ewangelii Wyzwolenia, to dziś już by go pewnie nie było. Ci, którzy się zgłosili wcześniej, stwierdzili, że jak się rekolekcje odbędą, to oni przyjadą. Uczestniczyli w nich również uciekinierzy, których był już pełen dom. W tym gmina protestancka: pastor i cała jego owczarnia. Pastor robił notatki z homilii i katechez. Zrobił na mnie duże wrażenie, bo to był misjonarz. Posłali go do miejsca położonego między Żytomierzem a Kijowem. Wiele lat ewangelizował i zgromadził wspólnotę wyznawców. Kiedy zbliżał się front i zarządzono ewakuację wioski, zebrał wszystkich swoich wiernych i ruszyli w drogę. Trafili do nas psychicznie wykończeni, jak każdy z uciekinierów. W naszym domu odetchnęli. Stres ich opuścił, kiedy w nocy nie słyszeli syren i mogli się razem pomodlić, słuchać słowa Bożego, zdystansować się do tego, co ich spotkało. Pastor wspomniał, że podoba mu się nasz przekład Pisma Świętego. Kiedy ruszali w dalszą drogę, dostał kilka egzemplarzy. Rozpłakał się ze wzruszenia.
Ludziom mówię głównie o tym, jak ważne jest wyrzeczenie się nienawiści i nie kierowanie się w życiu strachem. Wiele decyzji ewakuacyjnych było związanych z sytuacją strachu. Gdy uciekinierzy odzyskiwali równowagę duchową i psychiczną, podejmowali decyzje odnośnie swojej przyszłości w wolności. Taką pomoc duchową możemy im nieść.
Jako chrześcijanie mamy szukać możliwości pojednania ze wszystkimi ludźmi. Nie nam sądzić, kto postępuje nieewangelicznie. Jeżeli sądzę, że inni w 99 procentach postępują nieewangelicznie, a ja w 99 ewangelicznie, to zawsze zostaje ten jeden procent i to jest sprawa, którą mam się zająć. Nie osądzać, a nawracać siebie do 100 procent. Owszem, wobec faktów przemocy często jesteśmy bezsilni, co nie znaczy, że bezradni. Zawsze możemy się zwracać do Boga, żeby dał siły i światło zrozumienia. Kiedy jestem bezradny, pojawia się rozpacz. Wtedy jest nienawiść i destrukcja osoby. Jeżeli będę trzymał się Ewangelii – kochał, przebaczał – to będę żył, będę się rozwijał.
W duchowej łączności z papieżem Franciszkiem 25 marca w Gwardiejsku odbyło się uroczyste zawierzenie Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny.
– Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że tego dnia w miejscowej parafii na Mszy św. było więcej prawosławnych niż katolików. Wszyscy prawosławni brali aktywny udział we Mszy świętej. Sami zainicjowali śpiewy przed liturgią. Czuli się jak u siebie w domu. Bardzo im zależało, aby tego dnia być w katolickim kościele i w łączności z papieżem wziąć udział w akcie zawierzenia – opowiada Barbara z Centrum Ewangelizacji.
Minęły święta. Osobliwe Triduum Paschalne i Wielkanoc. Tyle treści, zwłaszcza w czytaniach i oracjach Wigilii, że Bóg pragnie zgromadzić wszystkie narody w jedności Kościoła…
A potem świąteczny obiad z domownikami. Niekończące się opowiadania historii wojennych. Co działo się w wiosce na wschód od Browarów…
Kroniki wojenne
W centrum robi się właściwie to samo, co przed wojną: ewangelizacja, szukanie ludzi i wychodzenie im naprzeciw, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, związanych z problemami uzależnień czy rozbiciem małżeństwa.
Dom najczęściej pęka w szwach. Ludzie przychodzą i odchodzą. Sytuacja ciągle się zmienia. Bywa, że w domu rekolekcyjnym pod jednym dachem mieszkają katolicy, prawosławni i protestanci. Wszyscy biorą czynny udział w życiu wspólnoty. Prawie każdego dnia spotykają się na wspólnej Eucharystii, jutrzni, adoracji i nabożeństwach. Pragną czuć się tutaj „domownikami, a nie wygnańcami”. Codziennością są w tym rejonie alarmy przeciwlotnicze, a na ulicach wlotowych do miast i wiosek budowane są barykady z betonowych bloków, opon, worków z piaskiem i nasypów ziemnych.
– Moi parafianie poszli do Obrony Terytorialnej i do Zbrojnych Sił Ukrainy. Codziennie mam z nimi kontakt. Dzwonią i proszą, m.in. o wyposażenie. Dzięki zaangażowaniu znajomego księdza Piotra z Polski żołnierze otrzymują niezbędne zaopatrzenie obronne, m.in. kamizelki kuloodporne, odzież, obuwie, bieliznę termoaktywną, hełmy, latarki, noktowizory.
– Staramy się żyć normalnie, na ile to możliwe.
Normalność to zdobywanie każdego dnia zapasów żywności i nie tylko. Przygotowywanie siatek maskujących i prowizorycznych bandaży. Przywieźli drewno na opał. Ulżyło. Terobrona (czyli obrona terytorialna) dzieli się swoimi zapasami, a potem przypomina o zakazie palenia światła w pokojach w czasie godziny policyjnej.
Któregoś dnia został otwarty bazar w Chmielnickim. To ogromnie ważny element życia społecznego miejscowej ludności. Spadły ceny paliw i są one ogólnie dostępne bez kolejek. Niektórzy z tych, którzy wyjechali do Ziemi Obiecanej, już wrócili.
Przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii Irina prowadzi przez internet. Panowie pomagają oklejać okna i przygotowują opał.
Gdzieś pomiędzy tymi punktami dnia śpiewa się Mnohaja lita dla dwuletniego Ivana. Grupa prawosławnych dzieciaków, przychodzi się bawić na teren kościoła (choć nie powinny być bez opieki dorosłych w czasie wojny). Czasem kilkakrotnie w ciągu dnia dzwonią do Centrum prosząc o wodę, ale tak naprawdę o trochę ciepła i zainteresowania.
Wiele rodzin, które przewinęły się przez Centrum, znalazły już jakieś rozwiązanie. Spora część z nich wyjechała do Polski, ale są też tacy, którzy zdecydowali się pojechać do Włoch lub głębiej w Ukrainę.
– Są to decyzje często bardzo dramatyczne, które ważą o losie ich rodziny, ale to nigdy nie są jakieś akty desperacji. Dzięki modlitwie i zawierzeniu Jezusowi w spokoju ducha opuszczają nasz dom i wyruszają dalej – z godnością, pozbawieni strachu, czy nienawiści.
Działać
Spotkanie Krajowej Diakonii Jedności na Zoomie. Zresztą nie tylko krajowej. Wika z córkami w Polsce w ramach wolontariatu organizuje duchowe życie przesiedleńców. Zbierają kontakty, łączą ich w grupy, udzielają wsparcia. Mąż Leonard jest w obronie terytorialnej Kijowa. Wala z mężem w swojej miejscowości prowadzą sklep. Jedyny otwarty. W ciągu ostatnich dwóch lat wybudowali z własnej inicjatywy dom rekolekcyjny św. Józefa, który zaczął funkcjonować jesienią ubiegłego roku. Teraz jest oblegany przez uciekinierów. Oni nie będą się ewakuować, bo są potrzebni innym. Ksiądz Wiaczesław z Odessy służy na miejscu. Równe, Lwów tak samo. Na zoomie odbywają się również spotkania oazy dorosłych i młodzieży.
Siostra Wiktoria Andruszczyszyna (od Aniołów) od początku wojny razem z siostrami pomaga dzieciom uchodźców. Na dworcu kolejowym w Winnicy otworzyły świetlicę dla matek z dziećmi. Taki pokój, w którym można odpocząć przed dalszą drogą, coś zjeść.
– Razem z wolontariuszami odwiedzamy internaty, w których zostali ulokowani uchodźcy, głównie matki z dziećmi z tych najbardziej okupowanych terenów (Charków, Mariupol, Irpiń, Donieck, Bucza oraz inne). W każdym z nich na spotkanie z nami przychodzi około czterdziestki dzieci. Wiele z nich ma dramatyczne doświadczenia trwającej wojny. Ich rodziny zostały bez domu i środków do życia. To, co my możemy im teraz zaoferować, to naszą miłość i czas. Bawimy się z nimi, spacerujemy. Dla wielu matek dodatkowym źródłem udręki jest brak możliwości zorganizowania dzieciom urodzin. Wiemy, jak ważne jest to wydarzenie dla każdego dziecka, dlatego pomagamy organizować zbiorowe urodziny dzieci z danego miesiąca.
Dzięki Dobroczyńcom udało się kupić przenośne urządzenie nagłaśniające z dwoma mikrofonami bezprzewodowymi, co pozwala na bardziej atrakcyjne przeprowadzanie urodzin dla dzieci, oraz pozyskać materiały plastyczne.
Spotkania
Ludzie potrzebują przede wszystkim rozmowy, współczucia i zrozumienia. Szczególnie, jeśli ktoś ma swoich bliskich na froncie – stwierdza ks. Paweł.
– Wielu z nich nie umie sobie poradzić ze złością, brakiem przebaczenia i nienawiścią wobec oprawców. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak tylko przy nich być i modlić się. Modlitwa przemienia, kruszy serca, daje siłę i nadzieję.
– Odwiedzałem duszpastersko chorych w jednej wiosce. Pewna wdowa płacze. Z trudem dowiaduję się od niej, że synowie i wnuki walczą na froncie, a cała rodzina męża mieszka w Rosji. Nie działają już komunikatory, więc rozmawiają tylko przez telefon. Ale jedni drugich nie słyszą, nie rozumieją, stali się sobie obcy… W innej glinianej chacie bez wygód tłok – zjechały dzieci z Irpina i Buczy. Kiedyś mieszkali w Kijowie, Doniecku. Dorobili się, zbudowali sobie chaty i tak żyli do czasu. Podczas alarmów powietrznych nie było gdzie się chować w pobliżu, uciekali do schronów. W tym czasie ich ograbili, wybijając okna. Nie było już do czego wracać. Zabrali jedynie to, co zmieściło się do samochodu, i pojechali do babci na Podole.
Pierwsze spotkanie – ja w sutannie, komży, z Najświętszym Sakramentem.
– Dzień dobry.
Czas ewangelizacji.
Pani Hania, która w dzieciństwie przeżyła represje i straszną biedę, hoduje begonie. Przed Bożym Narodzeniem byliśmy u niej z harcerzami w ramach akcji Paczka. Prosiła mnie wówczas o zrobienie zdjęcia i wysłanie przez internet zięciom. „Ojcze, łoni wsie kacapy. Niech znajo, że je dobre ludzie”.
Odbudowa
– Po wojnie będzie odbudowa, przede wszystkim duchowa. Prawie od początku wojny uruchomiliśmy Fundusz Duchowej Odbudowy Ukrainy z myślą o całej serii rekolekcji z elementami wsparcia psychicznego. Jak pokazują historie wojen, druga fala ofiar to ci, którzy cierpią z powodu urazu psychicznego. Tego doświadczyliśmy przez te osiem lat wojny. Ludzie się rozpadają psychicznie. Nie tylko wojskowi, którzy są w ciągłym zagrożeniu życia, ale i ich żony, które nerwowo reagują na każdy telefon. Jaka psychika wytrzyma życie w takim stanie przez lata? Musi być wsparcie duchowe i psychiczne. To będą lata odbudowywania zaufania do człowieka i do Boga. Dopiero wtedy zacznie się praca.
– Najczęstsza modlitwa? O pogodę ducha. Boże, użycz mi odwagi, abym mógł zmienić to, co mogę zmienić. Użycz mi pogody ducha, abym mógł przyjąć to, czego nie mogę zmienić. I użycz mi mądrości, abym odróżnił jedno od drugiego. To jest higiena duchowa i psychiczna. Nawiązywać kontakt ze sobą i ze swoimi emocjami, bo inaczej one mnie rozniosą. Nie będę w stanie służyć innym. Sam się rozsypię i innym krzywdę zrobię.
red. Wiola Szepietowska
zdjęcia: Diakonia Centrum Ewangelizacji w Gwardiejsku
Źródła
Ludzkim głosem