Buduj i walcz

Walczyli, budowali, walczyli… Robili to, co w danym momencie było najbardziej potrzebne Ojczyźnie. Zgodnie ze swoimi predyspozycjami i możliwościami.

Padwa Północy

Niektórzy mężczyźni tuż przed czterdziestką czują, że czas zrobić w swoim życiu coś wyjątkowego. Mężczyzna, o którym mowa, mając 38 lat postanowił wybudować… miasto. Miasto, które jednocześnie leżałoby blisko jego siedziby rodowej, na skrzyżowaniu szlaków handlowych, i w miejscu dogodnym do obrony. Panorama Zamościa Postanowił wybudować je od zera, w szczerym polu. Chciał, żeby to było miasto idealne. Ponieważ na miejscu nie znalazł odpowiednich architektów, zatrudnił specjalistę z zagranicy. Wydał akt lokacyjny, który potem został zatwierdzony przez najwyższą władzę w kraju. Akt ten dawał przyszłym mieszkańcom wiele kuszących przywilejów, między innymi zwolnienie na 25 lat z czynszów i podatków. Tak powstał Zamość. 1. Kamienice ormiańskie w Zamościu Architekt, Bernardo Morando, „wpisał miasto w pięciobok utworzony przez fortyfikacje. […]  Zaplanował szachownicowy układ ulic i usytuowanie placów; w centrum Rynek Wielki, a symetrycznie po obu jego stronach rynki: Solny i Wodny. Podcienia przy budynku hotelu Orbis. Widok w kierunku pałacu Zamojskich. W mieście miało stanąć około 250 domów. Zaprojektował on też najważniejsze jego budowle: pałac, kolegiatę, ratusz, akademię, a nawet kilka wzorcowych kamienic. […] Całość zabudowy nawiązywała do koncepcji idealnego miasta-człowieka. Pałac był tu głową, główna ulica łącząca rezydencję z przeciwległym bastionem VII – kręgosłupem, akademia i katedra płucami, rynek sercem, a służące do obrony bastiony – rękami i nogami”1. Ulica Staszica. Widok od kościoła franciszkanów (po lewej) w kierunku ulicy Bazyliańskiej i Rynku Wielkiego. Jan Zamoyski nie był naiwny. Zbudował idealne renesansowe miasto, zwane Padwą Północy, ale nie pozostawił go bezbronnym. Myślał jak Izraelici, którzy odbudowywali Jerozolimę, trzymając w jednej ręce kielnię, a w drugiej – miecz (zob. Neh 4). Twierdza Zamość w swojej trzystuletniej historii była wielokrotnie oblegana, ale nigdy nie została zdobyta szturmem przez obce wojska. Twierdza Zamość

Bracia Pomarańscy

Było ich trzech: Stefan, Zygmunt i Józef. Ich pradziadek był powstańcem listopadowym, dziadek – powstańcem styczniowym. Trzej bracia byli nastolatkami, kiedy angażowali się w działalność nielegalnych organizacji niepodległościowych. W 1911 roku Stefan zorganizował pierwszą w Warszawie męską drużynę skautów. Miał wtedy 18 lat. Po wybuchu I wojny światowej dwaj starsi Pomarańscy (najmłodszy dołączył później) zgłosili się do I Kompanii Kadrowej. Kadrowej – bo to miała być elitarna jednostka, kształcąca kadry dla przyszłego państwa polskiego. Zygmunt był pierwszym rannym żołnierzem tej kompanii (Czarnów, 13 sierpnia 1915 roku). Od 1915 roku pracował w konspiracji – szkolił członków Polskiej Organizacji Wojskowej. To jemu zawdzięczamy melodię do piosenki „O mój rozmarynie”2. Wielka wojna się kończy, Polska odzyskuje niepodległość, ustalają się nowe granice. Co robią bracia Pomarańscy? Przekuwają miecze na lemiesze. Po pierwsze, żenią się. Po drugie, zakładają w Zamościu Księgarnię Polską i wydawnictwo, które ma w swoich priorytetach dbanie o kulturę lokalną (m.in. redagowanie Kroniki Powiatu Zamojskiego, przemianowanej na Tekę Zamojską). Stefan zostaje doktorem historii na Uniwersytecie Warszawskim, wraca do wojska i zostaje dowódcą kompanii. Józef wybiera karierę inżyniera leśnika. II wojna światowa zabiera Stefanowi dwóch synów. Przemysław ginie w kampanii wrześniowej, Leszek – w Powstaniu Warszawskim. Bracia Pomarańscy angażują się znowu w pracę konspiracyjną. W różnym czasie i okolicznościach trafiają do obozów koncentracyjnych, gdzie wszyscy trzej giną. Walczyli, budowali, walczyli… Robili to, co w danym momencie było najbardziej potrzebne Ojczyźnie. Zgodnie ze swoimi predyspozycjami i możliwościami. Muzeum Zamojskie zorganizowało wystawę o braciach Pomarańskich3.

Żyzna gleba może zaszkodzić

Jesteśmy coraz lepiej wykształceni, lepiej znamy języki obce, mamy doświadczenie przywiezione z zagranicy. A Polska rozwija się słabo. Co jest barierą? Polacy są patologicznymi indywidualistami i nie chcą współpracować. Mają awersję do wspólnych przedsięwzięć. Nie zapisują się do dobrowolnych organizacji, gdzie mogliby robić cokolwiek z innymi, nawet łowić ryby. Nie chodzi o to, żeby zaraz się zabierać do wymyślenia nowego modelu samochodu. My nawet w prostych zajęciach, rozrywkach nie potrafimy się zjednoczyć i wspólnie spędzać czasu. Rzadko wychodzimy z domu, rzadko bywamy w restauracjach, rzadko kontaktujemy się z innymi ludźmi niż członkowie rodziny, i to najczęściej tylko tej najbliższej. Przesłanką dla takich mało społecznych zachowań jest brak zaufania. Polacy nie ufają innym ludziom, instytucjom, rządowi, politykom. Nikomu nie ufają poza żoną, mężem oraz dziećmi, i to też nie zawsze. […] Organizacje religijne i kościelne są jedynymi, które angażują społecznie znaczące grono Polaków. Polacy raczej się społecznie nie udzielają, nigdzie nie należą i nie działają, ale jeśli już należą i działają, to w organizacjach religijnych oraz kościelnych”4. Mówi się, że czasy nie sprzyjają zaangażowaniom społecznym i wspólnym inicjatywom. Ciągnące się procedury, biurokracja, papierologia, zmarnowany czas, który można byłoby poświęcić rodzinie, karierze zawodowej, życiu duchowemu. Na pewno Polska Anno Domini 2014 nie przypomina raju. Ale czy kiedyś przypominała? Rezerwat Źródła Tanwi, Południoworoztoczański Park Krajobrazowy Niedaleko Zamościa, na terenie dawnej ordynacji zamojskiej, rozciąga się cudowna leśna kraina – Roztocze. Prawdziwą królową Roztocza jest jodła. Jednak w efekcie sztucznego zalesienia rośnie tu wiele sosen, które niestety karłowacieją albo rozrastają się nadmiernie na boki. Dlaczego? Ponieważ gleba jest zbyt żyzna! Czasem pewne rzeczy daje się robićłatwiej i szybciej, bo środowisko sprzyja. Ale bywa i tak, że ktoś lepiej rośnie na ubogiej glebie. Jest sosną, a nie bukiem ani jodłą. Zbyt żyzna gleba zaszkodziłaby mu. Szkoda czasu na wyobrażanie sobie innej Polski, innych przyjemniejszych światów. Pora wybrać miejsce i zacząć budować miasto. Z mieczem w drugiej ręce. Na wszelki wypadek.

Agnieszka Salamucha


 1  http://www.turystyka.zamosc.pl/pl/page/290/historia.html, dostęp: 7.11.2014.

2   „Nie wiem, skąd ją przyniósł, z jakiej tradycji wydostał młodzieniec, który maszerował wówczas w naszej pierwszej czwórce. Swoim młodym, trochę jeszcze dziecinnym głosem zanucił ją nam z początku sam; monotonnie w takt ociężałego, nieskładnego marszu pochwyciły ją to i ówdzie żołnierskie głosy. […] Należałem do tych, co prosili wciąż o jej powtarzanie, od innych więc śpiewów wracaliśmy do niej i w końcu jeszcze przed Krakowem umiała ją cała nasza kompania na pamięć i wybijała ciągle jej takt swym marszem. Tak przeszła ona potem do innych oddziałów, weszła do skarbu wojska, zaczęła swoją długą wędrówkę po szeregach chodzących po Polsce” (wspomnienie Michała Sokolnickiego, za: http://pl.wikipedia.org/wiki/O_m%C3%B3j_rozmarynie, dostęp: 7.11.2014). 3  http://muzeum-zamojskie.pl/7114, dostęp: 7.11.2014. 4   W kraju pańszczyzny i outsourcingu. Z prof. Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym, kierownikiem zespołu prowadzącego badania „Diagnoza społeczna”, rozmawia Agnieszka Niewińska, „Do Rzeczy” 3-9.03.2014, s. 33 i 35.