Jednym z zadań apostolskich trwającej od roku wspólnoty w Lipiu jest organizowanie w swoim środowisku rekolekcji oazowych. Po trzyletnich doświadczeniach, animatorzy oazy wielkiej "Siloe'' w sposób wyraźny zobaczyli, jakie należy kłaść akcenty w wychowywaniu członków oazy do dojrzałej wiary. Zostało im ukazane to, czym powinna się charakteryzować oaza, by mogła spowodować pozytywne przemiany w uczestnikach.
Podczas podsumowania oaz prowadzonych przez członków charyzmatycznych grup modlitewnych odpowiedzialny wspólnoty "Siloe'' Waldemar Tyszko /Gandhi/ podzielił się owocami doświadczeń swojej grupy. Zwrócił on uwagę na to, że podstawowym warunkiem zrealizowania się w oazie zgodnie z jej założeniami, jako wspólnoty faktycznie zakorzenionej w Chrystusie, jest utworzenie pierwowzoru takiej wspólnoty przez zespół animatorów. Zaniedbanie tego czyni pracę w oazie bezsensowną.
W zawiązaniu wspólnoty animatorów, obok przygotowania teoretycznego zasadniczą sprawą jest tzw. "dobranie się do korzeni''. Chodzi o to, by animatorzy tworzyli nie tylko zgrany kolektyw znających się i kochających się ludzi, ale żeby potrafili przed Bogiem stanąć w całym swym ubóstwie, szczerości i prostocie dziecięcej. Jeżeli animatorzy nie czynią wysiłku w tym kierunku, istnieje bardzo poważne niebezpieczeństwo stworzenia "oazy klaskanych rąk'' o miłej, rodzinnej i "fajnej'' atmosferze, po której w dalszej przyszłości owoców trudno się spodziewać.
Do podobnej postawy należy wychowywać uczestników oazy: poprzez indywidualne rozmowy i modlitwę, w których należy się starać dojść do korzeni zła i egoizmu, do ujrzenia w prostocie całej swej nędzy. Prawdopodobnie takie położenie akcentu doprowadzi do tego, że ucierpi rodzinność atmosfery, ale za cenę "fajności'' i "wesołkowatości'', z oaz wyjdą osoby, których środowisko ich życia nie załamie. Problemem nie będzie już sprawa tego, czy oddać się Bogu czy nie, ale raczej w jaki sposób uczynić to doskonalej. Nie będzie już "bawienia się w Boga'' ale autentyczne i głębokie zakorzenienie się w Nim. Aby takie owoce osiągnąć, niezbędne jest również podkreślenie konieczności zaistnienia "prywatnej walki o Boga''. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo "kloszowatości'' wspólnoty, polegające na tym, że ktoś żyje po prostu od wspólnoty do wspólnoty, brak jest zaś współżycia z Bogiem, z którego wypływać może prawdziwe świadectwo. Okolicznościami sprzyjającymi tej duchowej walce o Boga jest poważnie potraktowana modlitwa indywidualna oraz praca fizyczna przerywana często różnego typu modlitwą. Przez trwanie w upokorzeniu krzyża i przejście przez utrapienie dochodzi do wytworzenia się hartu duchowego niezbędnego w walce z szatanem.
Niezmiernie istotną sprawą w procesie umocnienia człowieka w Bogu jest nauczenie go modlitwy nieustannej, to znaczy modlitwy całym życiem. Nieporozumieniem jest poświęcenie kilku godzin rano na modlitwę prywatną, by potem w ciągu dnia pracować czy robić cokolwiek innego w zupełnym oderwaniu od Boga. Modlitwa indywidualna powinna być tak żarliwa, by uzdalniała do chodzenia w modlitwie przez cały dzień, w każdej sytuacji, w każdym miejscu. Utrzymanie dyscypliny w tym zakresie możliwe będzie wtedy, gdy kryć się będzie za nią dążenie do świętości, której Bóg pragnie każdemu udzielić. Kończąc swoją wypowiedź, Gandhi stwierdził: "Te osoby, które próbują żyć modlitwą nieustanną są wielką pociechą dla nas - bo na nich można liczyć i to w każdej dziedzinie nie tylko w modlitwie. Oni się fantastycznie weryfikują w służbie, a najlepiej w wyrywaniu chwastów u nas''.
Łaska Wam i pokój od Boga, Ojca waszego i od Pana, Jezusa Chrystusa.
Odpowiedzialny za treść listu:
ks. Franciszek Blachnicki