Siloe, nr 8, grudzień 1978
"Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami''. / 1 Kor 14, 5 /
A jednak, a priori, to "mówienie językami'' dziwi. Często budzi uśmiech, a nawet zgorszenie.
Św. Paweł na pewno mówi z doświadczenia, gdy zwraca się do Koryntian: "Kiedy się przeto zgromadzi cały Kościół i wszyscy poczną korzystać z daru języków, a wejdą podczas tego ludzie prości oraz poganie, czyż nie powiedzą, że szalejecie ?''/ 1 Kor 14, 23 /. Św. Paweł wie jednak dobrze, "że to..., co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi'' /1 Kor 1, 25/.
Wielu ludzi doznało takiego doświadczenia: ten dar, ten charyzmat, który być może także u nich wywoływał uśmiech, a nawet nieco ich drażnił, gdy podczas wspólnych modlitw obecni zaczynali go używać, nauczyli się stopniowo rozpoznawać jako potężny środek do budowania "wewnętrznego człowieka'', bo "ten, kto mówi językiem buduje siebie''. /1 Kor 14, 4 /.
Budowanie wewnętrznego człowieka
Ten punkt właśnie zamierzam naświetlić: dlaczego i w jaki sposób mówienie językami, albo śpiew w językach może nas wewnętrznie budować ?
Warto podkreślić od razu, że to w żadnym wypadku nie wydawane dźwięki, niby jakieś magiczne słowa, budują osobę mówiącą językami, choćby były one nawet w sposób mniej czy więcej cudowny jakimś prawdziwym językiem, którego dana osoba nigdy się nie uczyła. Fakty takie zaistniały niejednokrotnie, jak na to wyraźnie wskazuje szereg świadków.
Osoba ożywiona Duchem Świętym
Aby zrozumieć wartość mówienia lub śpiewania językami dla życia wewnętrznego, trzeba wyjść od wewnętrznej głębi człowieka, tzn. od źródła, skąd tryska owo mówienie czy śpiew - od osoby ożywionej Duchem Świętym.
Wydaje się, że z tej perspektywy można patrzeć na glosolalię jako na zewnętrzny przejaw klimatu modlitwy wielbiącej, która dominuje w głębi istoty ożywionej Duchem Świętym.
Należy to dobrze zrozumieć. Gdy św. Paweł w Liście do Rzymian stwierdza: "Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami'' / Rz 8, 26 /, można by pokusić się o odniesienie tego wersetu do glosolalii. Nie byłaby ona wówczas niczym innym. jak tylko owymi nie dającymi się wyrazić słowami, błaganiami samego Ducha, który bez naszego udziału stawia się za nami.
Nie zdając sobie z tego sprawy wpadamy wtedy w pułapkę pewnej "nadnaturalnej bezpośredniości''. Mówienie językami byłoby wówczas czystym dziełem Ducha Świętego, a ludzka osoba jako taka nie miałaby w tym żadnego udziału lub najwyżej dawałaby zewnętrzny wyraz wokalny modlitwie Ducha.
Duch Święty modli się w nas z nami.
Trzeba jednak ten wiersz św. Pawła wyjaśnić innym, który go poprzedza: " Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi'' / Rz 8, 16 /.
Duch Święty w żaden sposób nie może zająć miejsca naszego ducha, aby się modlić. On łączy się z naszym duchem i go napełnia. Jak to trafnie wyraża św. Ireneusz z Lyonu, człowieka duchowego tworzy głęboka jedność ciała, duszy i Ducha Świętego /Adversus haereses,V, 9,1/ Gdyby Duch Święty modlił się w nas bez nas, choćby nawet poprzez dźwięki wydawane naszymi ustami, wówczas Jego słowa nie miałyby dla nas większej duchowej wartości, niż dla oślicy Balaama słowa włożone na jej język przez Jahwe /Lb 22, 28/. Tak pojmować charyzmat glosolalii znaczyłoby pozbawiać się wszelkiego duchowego bogactwa dla budowania wewnętrznego człowieka.
Mówienie językami i śpiew w językach tryskają z głębokiego źródła, jakim jest osoba ożywiona przez Ducha Świętego. Jej mówienie i śpiew są nierozłącznie jej własne i Ducha równocześnie. Są jej mówieniem w Duchu Świętym.
Przepiękny tekst św. Cyryla Aleksandryjskiego pozwoli nam lepiej zrozumieć to ścisłe wewnętrzne współdziałanie ludzkiej osoby i Ducha Świętego.
"Wszystko żyje dzięki wodzie: ona daje zieleń i życie. Z nieba spada woda z chmur. jest zawsze taka sama, ale działa na tysiące sposobów. Jedno źródło nawadnia cały ogród. Jeden i ten sam deszcz pada na całą ziemię. Staje się biały w lilii, czerwony w róży, fioletowy we fiołkach i hiacyntach, zmieniając się na niezliczoną ilość sposobów zależnie od rodzaju rośliny. Inny jest w palmie, a inny w winorośli. Jednym słowem jest wszystkim we wszystkich rzeczach, a jednak pozostaje jedną tylko formą i nigdy nie będąc niczym innym, tylko sobą - deszczem. Bo nie przez zmianę swojej natury deszcz staje się inny niż był pierwotnie, lecz przez przystosowanie się do natury rozmaitych roślin staje się dla każdej z nich odpowiadającym jej dobrem. Tak samo jest z Duchem Świętym.'' / Katecheza XVI, 11 i 12 /
Duch Święty ożywia każdego zgodnie z jego indywidualnością.
Tak, Duch ożywia każdego zgodnie z jego własną indywidualnością. Daleki od tego, aby zająć nasze miejsce w relacji miłości do Ojca. Duch Syna tak się przystosowuje do naszej osoby, że staje się ona w Duchu absolutnie jedynym i niezastąpionym uczestnictwem w relacji Syna do Ojca / Rz 8, 14-17 /. Dla Ojca każdy człowiek jest w Synu, jak "jedyny kwiat wśród milionów i jedyna gwiazda wśród milionów gwiazd'' / Saint Exupery, Mały książę /. W konsekwencji jego śpiew jest całkowicie osobisty i tym samym "niewypowiedzialny'': "Pieśń, którą miałem śpiewać nie była nigdy dotąd śpiewana'' / Tagore, Ofiara liryczna, nr 13 /. Ostatecznie tą pieśnią, którą osoba ma śpiewać, jest ona sama, jej osobowe bogactwo, w niej samej i w Duchu. Takie jest to "imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego, kto je otrzymuje'' / Ap 2, 17 /.
To pomaga nam zrozumieć głęboką prawdę oraz jej błogosławiony wpływ na jednoczenie i scalanie się w nas wewnętrznego człowieka.
Wyraz głębokiego porywu osoby.
Glosolalia wydaje nam się jakby jąkaniem się osoby, która pod wpływem Ducha Świętego usiłuje wypowiedzieć swoje nowe imię, tzn. tę pieśń pochwalną całkowicie oryginalną, którą według świadectwa Apokalipsy każdy z nas w doskonały sposób śpiewać będzie w niebie: "I wyszedł głos tronu, mówiący: "Chwalcie Boga naszego wszyscy Jego słudzy, którzy się Go boicie, mali i wielcy !''. I usłyszałem jakby głos wielkiego tłumu i jakby głos mnogich wód, i jakby głos potężnych gromów, które mówiły - Alleluja !'' /Ap 19, 5 /
Pochwalny poryw całej osoby.
Oczywiście, każdy będzie wołał "Alleluja'', każdy będzie chwałą Boga, lecz każdy w swoim języku.
Każdy w punkcie swego scalenia, w głębi swej osoby, będzie pochwalnym porywem, żywym wyrazem uwielbienia, w swoim ciele, w sferze zmysłowej i rozumnej, w uczuciu i w woli. Słowem, każdy cała swoją osobą w pełni zjednoczoną, zintegrowaną wyśpiewywać będzie swoje "nowe imię'', tzn. swój niezastąpiony głos w kantyku na cześć Baranka.
Zdaje się, że charyzmat glosolalii całą swoją wartość dla życia wewnętrznego odnajduje w tej właśnie perspektywie, osobowej i eschatologicznej zarazem.
Pod wpływem Ducha Chrystusa Zmartwychwstałego, Ducha Wolności /"Gdzie jest Duch Pański - tam jest wolność, 2 Kor 3, 17; Ga 5,26 / charyzmat glosolalii posiada sam w sobie moc zrekonstruowania "wewnętrznego człowieka'', który jest złamany, pokawałkowany, rozbity przez grzech /pierworodny i osobisty/. Charyzmat ten posiada moc zacieśnienia i wzmocnienia żywotnych więzi między Duchem Świętym, duszą i ciałem, a tym samym pozwala "Tchnieniu życia'' pełniej ożywiać całą osobę w harmonijnym współdziałaniu wszystkich jej władz.
Odbudowa rozbitego "wewnętrznego człowieka''
Poprzez ten charyzmat Duch działa we wnętrzu człowieka podobnie jak w całym Ciele Mistycznym, o którym mówi św. Paweł: " Z Niego / tzn. z Chrystusa / całe ciało - zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości'' / Ef 4, 16 /. Charyzmat glosolalii dąży do przywrócenia pełnej dynamiki i jedności wewnętrznego człowieka w ten sposób, aby mógł on wyrazić swoją głęboką osobową jedność w świecie sobie właściwym, równocześnie wewnętrznym i zewnętrznym, który jest i dąży do tego, by być coraz bardziej wyrazem uwielbienia dla Boga w Duchu Świętym.
Można by zapytać dlaczego intelekt, który stanowi najdoskonalszą władzę osoby, nie wypowiada się mową zrozumiałą. To pytanie jest charakterystyczne dla mentalności zachodniej, gdzie przerost / hypertrofia / racjonalistycznej logiki przytłumił głębię osoby człowieka, a nawet i jego inteligencję. Ta bowiem nie jest ograniczona do określonej szczególnej formy rozumowania pojęciowego. Pod powierzchnią każdego języka istnieje z koniecznością żywa egzystencjonalna intuicja, bez której język byłby tylko pustosłowiem. A żaden język, choćby nie wiem jak doskonały, nie może nigdy wyrazić całego bogactwa intuicji. Poeta i mistyk świadczą o tym zgodnie.
Poza inteligencją racjonalistyczną.
Z tego więc powodu intuicja jest specjalnie żywotna, głęboka, egzystencjalna, podczas gdy wszelka pojęciowa forma języka ryzykuje skrępowanie i ograniczenie wypowiedzi osoby, która chce wypowiedzieć swoją intuicję, swe prawdziwe głębokie bogactwo, swój śpiew. Osoba jest zawsze "nieuchwytna i ruchliwa, nie daje się zamknąć w pojęciach..., jest punktem przyciągającym, siłą kierowniczą''. / Tournier, Le personnage et la Personne /. Jest wytryskiem, źródłem, porywem. Jak tu "wypowiedzieć'' bogactwo osoby ? A w płaszczyźnie życia wewnętrznego jak wypowiedzieć żarliwość jej głębokiego zapału, z jakim poruszana jest przez Ducha do swojego wielbienia Boga ? Nie potrafi nic innego, jak tylko z radością, całkowicie przeniknięta dziękczynieniem wyjąkiwać swoje nowe imię. Gdyby człowiek chciał to wszystko wyrazić w języku konwencjonalnym, wysiłek "tłumaczenia'' na ten język uwięziłby uwagę jego inteligencji, a tym samym wysuszyłby albo przynajmniej zubożył żywe doświadczenie, żywy poryw uwielbienia tryskający z samego dna duszy, z jej "głębi'', z jej "ducha''. "Jeśli modlę się pod wpływem daru języków, duch mój ... się modli''. / 1 Kor 14, 14 /
Tak samo charyzmat glosolalii, przywracając stopniowo pierwotne powiązania i jedność w wewnętrznym człowieku, pozwala głębokiemu porywowi osoby wypowiedzieć się spontanicznie aż do ekspresji zewnętrznej / przez słowa, śpiew, gesty / nie wywołując zubożenia, jakie spowodowałaby wypowiedź w języku pojęciowym, absolutnie niezdolnym, aby adekwatnie wyrazić przeżywane doświadczenie wielbienia Boga w Duchu Świętym.
Źródło jedności i wewnętrznego uzdrowienia.
Rozumiemy także, dlaczego charyzmat glosolalii przyczynia się wybitnie do przywrócenia równocześnie duchowej, psychicznej i cielesnej jedności osoby i jej wewnętrznego uzdrowienia.
Głęboki poryw glosolalii odbudowuje, rekonstruuje jedność osoby, bo w Duchu integruje harmonijne wszystkie jej władze. Co więcej, będąc porywem scalonego uwielbienia z głębią osoby, żywą wypowiedzią osoby oddającej się Panu pod tchnieniem Ducha, jest całkowicie przeciwny zasklepianiu się w sobie, aby uchronić się przed agresją z zewnątrz.
Pokusa zamykania się w sobie.
Ileż to razy w ciągu tego samego dnia narażeni jesteśmy na pokusę zamykania się w sobie !
Psalmista wiedział o tym dobrze, kiedy mówił: "Czemu jesteś zgnębiona moja duszo i czemu jęczysz we mnie ?'' /Ps 42, 7 /. Gdy człowiek się tego nie wystrzega, buduje stopniowo coraz wyżej mury swego więzienia, osoba rozpada się wewnętrznie, rozdwaja, traci z oczu swoją "prawdziwą istotę''. Tagore doświadczył tego na sobie: "Moje prawdziwe imię jest więzieniem, gdzie płacze ten, którego w nim zamykam. Wciąż zajęty jestem wznoszeniem wokół siebie ścian. I podczas gdy z dnia na dzień wznoszą się ku niebu, w ich cieniu tracę z oczu moją prawdziwą istotę '' / Ofiara liryczna, nr 2 /.
Glosolalia będąc w radykalnej opozycji do tego defensywnego odruchu, przez który osoba zamyka się za murami swojego więzienia, które skądinąd podświadomie lubi, jest potężnym środkiem danym nam do dyspozycji przez Ducha po to, aby zburzyć te mury, wśród których osoba się zamyka i stopniowo doznaje dezintegracji.
Glosolalia ułatwia "oddanie się wielbieniu''.
Można by postawić zarzut, że ten sam cel dałoby się równie dobrze osiągnąć za pomocą zwyczajnej głębokiej modlitwy wielbiącej, podejmowanej w obliczu jakiejś "agresji'' czy próby, bez potrzeby uciekania się do charyzmatu glosolalii. Istotnie, budowanie wewnętrznego człowieka, albo, co jest równoznaczne, jego wyzwolenie w Duchu wolności, dokonuje się rzeczywiście jedynie na drodze uwielbienia Boga w każdej sytuacji, jak nas zachęca do tego św. Paweł i wiele psalmów: "Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa'' / Ef 5, 2; por 1 Tym 5, 18: Flp 4, 4-7 /.
Ale właśnie charyzmat glosolalii przez ponowne zacieśnienie więzi i spójni wewnętrznych, jakie wywołuje, niezmiernie ułatwia osobie oddanie się uwielbieniu. Pod jego wpływem zewnętrzne uruchomienie mówienia w językach pociąga za sobą coraz szybciej i coraz głębiej, w miarę nabywania sprawności, wewnętrzny poryw uwielbienia w woli, w uczuciach, a nawet w sferze zmysłowej i to w obliczu sytuacji, która z początku była odczuwana jako agresywna, groźna i destrukcyjna.
Potęga modlitwy w językach w przezwyciężaniu pokus.
Dawid Wilkerson w swej książce "Krzyż i szkielet'' daje świadectwo o potędze modlitwy w językach w przezwyciężaniu pokus: "Codziennie doznajemy pokus - mówili narkomani - ale zaraz biegniemy do kaplicy, aby się modlić. Gdy się modlili, gdy mówili językami, wyglądali na szczęśliwych i byli pewni siebie. Gdy wstawali od modlitwy pokusa była przezwyciężona''.
Nie mamy wcale zamiaru twierdzić, że wyzwolenie dokonuje się niejako automatycznie. Doświadczyliśmy jednak sami bogactwa tej modlitwy, która porywa całego człowieka, całą osobę, aby przywrócić jej jedność wtedy, gdy jest zagrożona, zaatakowana przez pokusę, zniechęcenie, zranienie uczucia czy sfery zmysłowej. Im więcej praktykuje się glosolalię, tym więcej daje ona osobistego doświadczenia przeżywanego w Duchu. We wszystkich okolicznościach, chociażby były na pozór niepomyślne, glosolalia staje się porywem uwielbienia, żywą wiarą w absolutnie jedyną miłość Ojca, Jezusa Chrystusa I Ducha Świętego. A ponadto w tym mówieniu językami, w tym śpiewie, rozwija się przeżywane zrozumienie Bożych "cudów'', wielkości Boga, tego, że On jest Wszystkim.
Tak więc coraz bardziej mówienie językami staje się dla danej osoby sprawą żywą i ważną. Staje się coraz bardziej tryskającym darem samego siebie, głębokim porywem "wewnętrznego człowieka'', "człowieka nowego'', który w radości Ducha i mocą Ducha usiłuje wyjąkać swojemu Ojcu swe nowe Imię, ucząc się mówić do Niego "Ojcze'' w swój własny, jedyny i oryginalny sposób.
Brat Benedykt, mnich
/ Frere Benoit, moine, Signification spirituelle de la glossolalie, II est vivant, nr 14, p 4-7 /