Bez końca słyszy się wezwanie do wzajemnej miłości. Możemy zgodzić się z tym, że to przypomnienie od czasu do czasu każdemu się przydaje, ale kiedy wreszcie wejdziemy bardziej w głąb tak istotnego w chrześcijaństwie zagadnienia ?

Słyszałem to pytanie nieraz, występujące w różnych formach i za każdym razem moja reakcja jest silniejsza. Kiedy dowiemy się o czymś gatunkowo bardziej znamiennym od miłości ? Nigdy ! Taka rzeczywistość nie istnieje.

Św. Paweł, w liście do Rzymian zachęca: "Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo'' / Rz 13, 8 /. Św. Jan formułuje to jeszcze mocniej: "Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością;; / 1J 4, 8 /. Miłość chrześcijańska jest najgłębszą w rzeczywistości, ponieważ tkwi w samym centrum istoty Boga.

Miłość, której nie możemy zaniedbać

Wezwani jesteśmy do kochania wszystkich ludzi nawet naszych wrogów. Istnieje jednakże pewna szczególna miłość, której nie możemy zaniedbać: chodzi o miłość braterską / odnoszącą się zarówno do braci jak i sióstr /. W Piśmie Św. wciąż się pojawiają teksty zwracające nam uwagę na tę miłość: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem'' / J 13, 34 /. "W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi'' / Rz 12, 10 /. Czy też jak to św. Paweł wyraził: " A zatem dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze'' / Gal 6, 10 /. Nasza miłość do braci jest miłością szczególną, ponieważ nasze wzajemne relacje są szczególne: jesteśmy członkami jednej i tej samej rodziny, rodziny wiary. Relacje wśród chrześcijan nie mogą ograniczać się do niezbyt zobowiązujących znajomości - chrześcijanie faktycznie stanowią jedną rodzinę zespoloną mocą nowego przymierza. Nic dziwnego więc, że Nowy Testament ukazuje miłość braterską jako znak tkwienia w Chrystusie: "Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała'' / 1J, 4, 12 /. Miłość Braci ma być potwierdzeniem tego, że przeszliśmy od śmierci do życia: "Nie dziwcie się, bracia, jeśli świat was nienawidzi,. My wiemy, że przeszliśmy od śmierci do życia, bo miłujemy braci'' / 1J 3, 13-14 /. Ten fragment jest nadzwyczajny. Mówi o tym, że znakiem naszego przejścia z ciemności do światłości jest nasz stosunek do braci: rodzaj relacji występujący pomiędzy mną a innymi chrześcijanami.

Powyższe powiązanie jest oczywiste. Jak możemy kochać się nawzajem, skoro w dalszym ciągu prowadzimy styl życia charakterystyczny dla królestwa ciemności ? Wyznacznikami władzy ciemności są uczynki ciała, cielesne skłonności uniemożliwiające wśród ludzi harmonijne współistnienie. Wykaz uczynków ciała jest niezbyt imponujący: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki itp. / por. Gal 5, 19-21 /. By miłość wzajemna stała się faktem, musimy umrzeć dla takiego sposobu życia.

Chwała Bogu, że razem ze św. Pawłem możemy powiedzieć: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata'' / Gal 6, 14 /, jeżeli bowiem to nie byłoby prawdziwe, nie moglibyśmy mieć nadziei na bycie ze sobą, nie mówiąc już o miłości pełnej w braterską życzliwość i serdeczność.

Doskonałość przed miłością?

Skoro miłość braci wymaga świętości, której nie można osiągnąć tylko poprzez przejście z jednego królestwa do drugiego, czy musimy najpierw osiągnąć doskonałość, zanim możliwa będzie wzajemna miłość ? Jeśliby faktycznie ta sprawa tak się przedstawiała, miłość braterska byłaby jedynie pojęciem teologicznym. Niewielu lub może nawet nikt nie mógłby się pochlubić jej praktykowaniem. W rzeczywistości bowiem, stajemy się coraz bardziej podobni do Pana, jeśli kochamy się wzajemnie.

Wielu jest wśród nas takich, którzy zniewoleni są słabościami i grzechem. Pan pragnie nas od tego wszystkiego uwolnić w miarę naszego postępowania w światłości. Postępowanie, czy chodzenie w światłości, po części oznacza, że otwieramy się na siebie nawzajem i pozwalamy innym zobaczyć to, co dokonuje się w nas. Dzielimy się swoimi trudnościami, słabościami, uczuciami i troskami w sposób umożliwiający wzajemne przychodzenie sobie z pomocą.

"Skoro już dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej, jedni drugich czystym sercem umiłujcie'' / 1P 1, 22 /. Taka miłość, żarliwa i wypływająca ze szczerego serca jest podtrzymywana dzięki bliskim osobowym kontaktom. W miarę zespalania się poprzez obopólne zaufanie, stajemy się źródłem mocy dla siebie: moja słabość zostaje pokonana z chwilą, gdy ci ją przedstawię i pozwolę tobie na nią oddziaływać.

To znaczy, że powinniśmy umieć żyć ze słabościami swoich bliźnich nie po to, by przyzwalać na grzech, ale po to, by pozwolić działać łasce Bożej i czasowi. Nikt nie przemienia się od razu. Dlatego konieczna jest wolność, byśmy dojrzewali stopniowo, kolejno pozbywając się wszystkich swoich wad. Miłość pozwala nam znosić swoje słabości. W innym przypadku życie chrześcijańskie byłoby niemożliwe: któż by to wytrzymał ? Znoszenie się, współczucie i miłosierdzie pozwalają nam chodzić w świetle bez niebezpieczeństwa urazu słonecznego.

Miłość hojna i osobowa

Nasza miłość powinna być hojna; powinna być wyrażona na różne sposoby: serdeczne gesty, szczere pozdrowienia. Miłość budujemy przez zachęcanie się do dobrego, powinniśmy umieć chwalić ludzi za pracę dobrze wykonaną, dostrzegać i komentować mocne strony ich osobowości. Miłość można wyrazić poprzez dzielenie się dobrami materialnymi, pożyczanie czy też dawanie pieniędzy czy potrzebnych rzeczy. Wszystko to świadczy po prostu o tym, że jesteśmy członkami jednej rodziny - braćmi i siostrami w Panu.

Poza tym nasza miłość powinna być osobowa. Powinniśmy nauczyć się wzajemnej miłości na poziomie naturalnym, ludzkim. Niekiedy członkowie grup modlitewnych lub wspólnot skupiają swoje życie prawie wyłącznie wokół działań religijnych, po to by ich wspólne spotkania miały charakter jak najbardziej "duchowy''. Bliskie przyjaźnie nie mogą być ograniczone tylko do zakresu doświadczenia, które niekiedy błędnie określamy - duchowym. Dobrze jest spędzić czas z braćmi i siostrami w sytuacjach bardzo różnorodnych: wspólny posiłek, praca, różne formy rozrywki itp.

Przedmiot ataku

Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że nasza miłość do siebie narażona jest na rozbijające, destruktywne moce, podobnie jak naturalne więzy rodzinne wyżerane są przez siły, które składają się na ducha naszego czasu.

Duch czasu jest bardzo potężną siłą. Powinniśmy stosować miłość braterską jako broń w walce duchowej przeciwko temu duchowi i nie zezwalać na różnego typu wpływy, które mogłyby pomniejszyć naszą wzajemną miłość.

Poza oczywistymi zagrożeniami naszej wzajemnej miłości, takimi jak: nienawiść, zazdrość itp., niektóre bardziej subtelne prądy myśli współczesnej mogą powstrzymać nas od serdecznej i głębokiej miłości, którą Bóg pragnie byśmy żywili w stosunku do siebie.

Nieuczciwa miłość?

Istnieje pewien nurt myśli współczesnej, który miłością nazywa uczucie, w związku z czym uznaje za nieuczciwe podtrzymywanie związków międzyludzkich, w których to uczucie nie występuje. Nauka zawarta w Piśmie św. całkowicie takie pojęcie miłości podważa. Miłość, w swojej istocie nie jest uczuciem, które bezwolnie nas ogarnia, ale jest decyzją woli za którą jesteśmy odpowiedzialni. Skoro zachęca się nas do kochania naszych nieprzyjaciół - wobec których trudno zdobyć się na serdeczność / i nikt od nas w takiej sytuacji wylewności nie wymaga /, to czyż możemy nazwać nieuczciwą miłość względem brata czy siostry do której nie czujemy naturalnej sympatii ?

Aby możliwe było zachowanie więzów miłości, które jednoczą braci i siostry w Chrystusie, musimy potwierdzać tę miłość nawet wtedy, gdy jesteśmy zupełnie pozbawieni pozytywnych uczuć wobec danej osoby czy grupy. Oczywiście, powinniśmy dążyć do pogłębienia uczuć serdeczności, życzliwości, ciepła, ale nie polegajmy jedynie na tych elementach w budowaniu braterstwa. Wzajemne oddanie się sobie oparte na decyzji woli powinno kierować naszymi naturalnymi sympatiami. I z czasem, o ile będziemy wierni naszym decyzjom, te naturalne uczucia zaczną się pojawiać.

C.S. Lewis w swojej książce "Cztery miłości'' porównuje związek zachodzący między miłością chrześcijańską a naturalną do ogrodu. Miłość naturalna, ze swoją spontanicznością i żarliwością podobna jest do zaniedbanego ogrodu, który może być piękny, ale jest dziki. Nasze sympatie i przyjaźnie podobne są wtedy do bujnie rozwijającej się roślinności, która jest piękna, gdy warunki są dobre, ma jednak skłonności do przerostu w jednych miejscach w innych zaś nie rośnie wcale. Miłość naturalna na przykład nakłania nas do uważnej selekcji w dobieraniu sobie przyjaciół, unika trwałych związków z ludźmi, którzy w sposób naturalny jej nie pociągają.

Miłość chrześcijańska spełnia funkcję ogrodnika. Ogrodnik usuwa chwasty, przycina przerosty, sadzi i przesadza rośliny i kwiaty, by osiągnąć zaplanowaną przez siebie kompozycję. Czuwa nad tym, by ogród nie przemienił się w dzicz lub nie wysechł w czasie posuchy. Nasza miłość naturalna musi być utrzymana w dyscyplinie poprzez miłość woli, by nawet wtedy, gdy nie żywimy uczucia miłości względem kogoś, można było go i tak kochać i mu służyć. To nie jest najlepsza postawa, ale stanowi konieczne zabezpieczenie miłości wśród chrześcijan.

Ryzykowny interes

Jeszcze jednym rozpowszechnionym przekonaniem zanieczyszczającym naszą miłość braterską jest twierdzenie, że miłość czyni nas bardziej wrażliwymi, a w związku z tym sprawia, że stajemy się otwarci na urazy. Nawet św. Augustyn po śmierci bliskiego przyjaciela doszedł do wniosku, że błądził w swojej miłości do przyjaciela, skoro jego śmierć sprawiła mu wielki ból. C.S. Lewis - zachowując wielki szacunek wobec św. Augustyna - zauważa, że postawa świętego bliższa jest stoicyzmowi niż miłości chrześcijańskiej. Główną ideą stoicyzmu jest przejście przez życie z postawą obojętności i pragnienie uwolnienia się od wszelkiej emocji, by nie doświadczać w życiu żadnego bólu, rozczarowań czy urazów.

Jezus nie był stoikiem. Uczył nas słowem i przykładem, ż nigdy nie za mocno kochamy braci. Nakazał nam nawet porzucić wszystko z miłości ku braciom: " Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich'' / J 15, 13 /. Nakazano nam nawet życie oddawać za siebie, a nie chronienie się przed bliską przyjaźnią z innymi, bo to może kosztować.

Miłość i wypełnienie

Istnieje jeszcze bardziej subtelne przekonanie, wyrażające się w myśleniu, że relacje miłości są niezbędne, by człowiek mógł samego siebie w pełni zrealizować. Nie zaprzeczam prawdziwości tego twierdzenia. Odrzuciłbym jednak szczególne położenie akcentu na nim. Jeżeli skoncentruję się na mojej potrzebie kochania i bycia kochanym, będę skłonny wpatrywać się w siebie, szukając takich, którzy by mnie kochali lub odkrywając drogi kochania innych po to, by moje potrzeby zostały wypełnione. Słowo Boże nie uczy byśmy kochali w celu zrealizowania siebie, ale każe, by nasza miłość była odpowiedzią na przykazanie Boga oraz odpowiedzią ma Jego miłość do nas: "My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował'' /1J 4, 19/.

Do nas należy podejmowanie inicjatywy kochania innych miłością mającą na względzie dobro drugiego. Nie możemy czekać na pierwszy krok drugiego, by móc potem odwzajemnić: "Jeżeli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność ? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują .. Jeżeli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność ? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego'' / Łk 6, 32; 34-35 /.

Niekiedy chrześcijanie rozumieją ten tekst jako pomniejszający wagę miłości braterskiej. W kontekście jednak całościowego nauczania biblijnego nie można takiej interpretacji przyjąć.

Jezus pragnie naświetlić trzy zbieżne punkty w tym tekście. Przede wszystkim jasno stawia sprawę tego, że nasza miłość nie może się kończyć na tych, którzy nas kochają: nasza miłość ma obejmować całą ludzkość, nawet naszych wrogów. Po drugie, Pan zwraca nam uwagę na to, że jeżeli kochamy tych którzy nas kochają / niezależnie od tego czy są chrześcijanami czy nie / nie czynimy niczego nadzwyczajnego. Po trzecie, opisuje formę jaką przyjmuje miłość w świecie, tzn. formę pożyczki, która domaga się zwrotu i zachęca swoich uczniów, by nie naśladowali wzorca świata.

Pan pragnie, by Jego lud kochał się w tak wielkim stopniu, by mógł wskazać na nich i powiedzieć: "W ten sposób zaplanowałem, by ludzie żyli wspólnie w miłości; dołączcie się do nich''. Nasza miłość do braci wobec tego nie jest miłością ekskluzywną, wyłączającą innych. Ma być jednak miłością mocną i wyraźną, by świat patrząc na nas mógł powiedzieć: "Zobaczcie jak oni się miłują ! Jeżeli Pan Bóg istnieje, to z pewnością jest wśród nich''.

Tłum. z New Covenant 8/1978/1

Kontakt