Pan Bóg przemienia moje serce i uzdrawia mnie z różnych lęków i napięć od dłuższego czasu, jednak myślę, że tu nastąpił przełom. Mimo, iż uczestniczyłam wcześniej w Oazie Rekolekcyjnej II stopnia, nie byłam w tamtym czasie gotowa na wyjście z mojego Egiptu.

Serdeczna atmosfera od samego początku budowana przez prowadzących rekolekcje jak i niezwykły klimat modlitwy i skupienia w kaplicy oraz piękne obrazy znajdujące się w jej wnętrzu (św. Józefa trzymającego Pana Jezusa na rękach w swoim warsztacie z łagodnością i czułością oraz Maryja jako Królowa zasiadająca na tronie i również z miłością trzymająca swego Syna na rękach) napawały mnie spokojem i miłością oraz ufnością w to, że Bóg nade mną czuwa i prowadzi mnie najlepszą z możliwych dróg.

Podczas rekolekcji odnalazłam podobieństwa między moim życiem a historią Sary, która nosiła ciężkie brzemię niespełnienia jako kobieta, ale również, ku mojemu zdziwieniu, historią Tobiasza starszego i młodszego. Tak jak Tobit (ojciec), będąc osobą religijną, przez większość mojego życia tak naprawdę nie rozumiałam istoty wiary, którą jest miłość. Żyjąc w „mroku i cieniu śmierci” – lęku, zakłamaniu i pysze, stopniowo „traciłam wzrok”, by ostatecznie „stracić” go całkowicie. Zachorowałam na nerwicę natręctw, a moimi „prześladowcami” były myśli bluźniercze. Im bardziej próbowałam z nimi walczyć własnymi siłami, tym bardziej popadałam w chorobę, by w efekcie nie być w stanie już nic normalnie robić. Pan Bóg postawił jednak na mojej drodze wspaniałego mężczyznę, który z odwagą przyjął mnie ze wszystkimi moimi słabościami i przez którego miłość Bóg mnie uzdrawia, tak jak w przypadku Sary i Tobiasza młodszego. Ale stało się to możliwe dopiero, gdy zaczęłam bardziej ufać Bogu i Jemu oddawać to cierpienie, tak, jak polecił mi pewien kapłan. Czując się bezsilną, łączyłam się z Jezusem w cierpieniu i ufałam w Jego miłosierdzie.

Pan Bóg obdarzył mnie również wspaniałymi dziećmi, które są cudownym darem, również motywującym do pracy nad sobą, pokonywania własnych słabości i egoizmu. Ciągła konieczność wychodzenia ze strefy komfortu pomaga mi stawać się lepszym człowiekiem.

Tak jak młodszemu Tobiaszowi, Pan Bóg również dał mi swojego „Rafała” – w osobie mojej bratowej, która jest dla mnie inspiracją do nieustannej przemiany m.in. w relacjach małżeńskich i rodzicielskich. Bóg stawia także na mojej drodze innych mądrych ludzi, przez których wskazuje mi właściwe drogi i prowadzi mnie w odnajdywaniu własnej tożsamości i realizacji mojego powołania, co również dokonywało się podczas tych rekolekcji.

Pewne zdarzenie było jednak dla mnie bardzo niezwykłe. Podczas wizyty na Świętej Górze Grabarce obmyłam symbolicznie swoje czoło, serce i łono, z intencją, by Pan Bóg uwolnił mnie od różnych lęków i napięć. Niedługo potem modliłam się modlitwą Jezusową podczas Laboratorium Sary, w myślach starając się przyjmować Jego miłość i dary, a oddawać Mu wszelkie cierpienia. Pod koniec modlitwy nagle poczułam, że napięcie w okolicy żołądka, które zwykle mi towarzyszy, zniknęło. Pojawiły się natomiast pokój i radość, jakich do tej pory nie zaznałam, a które z każdym dniem rekolekcji coraz bardziej wypełniały moje serce. To Duch Święty obdarzył mnie swoimi owocami, dał większą ufność wobec Boga i Jego planów względem mnie, uczynił mnie bardziej wdzięczną, cierpliwą i łagodną. Te rekolekcje były dla mnie wyjątkowe, stanowiły podsumowanie i zamknięcie pewnego etapu w moim życiu i otworzyły mnie na wezwanie Pana Boga do podjęcia szerszej służby i realizacji swoich talentów. On odmienił mój los, jak pisze psalmista: „Wielkodusznie postąpił Pan z nami: staliśmy się radośni. […] Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” (Ps, 126, 3,5).

Chwała Panu!

Kontakt