Konwencja przeciw małżeństwu i rodzinie (rozmowa z Antonim Szymańskim)

Antoni SzymańskiKonwencja Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet to próba narzucenia większości społeczeństwa bardzo kontrowersyjnej ideologii mniejszości o skrajnych poglądach – ocenia Antoni Szymański, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski. Wyraża przy tym nadzieję, że konwencja nie zostanie ratyfikowana, bo oznaczałoby to zmiany w kulturze i edukacji, osłabienie rodzin, a przez to – całego społeczeństwa.

Publikujemy rozmowę z A. Szymańskim:
– W ubiegłym roku miała miejsce ostra dyskusja dotycząca Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet. Została ona podpisana 18 grudnia 2012 r. Jaki jest jej los?

Warto przypomnieć, że przeciw jej podpisaniu protestowali: Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin, liczne organizacje kobiece i prorodzinne. Obecnie w ministerstwach trwają prace przygotowujące zmiany prawne, aby ta Konwencja mogła zostać ratyfikowana. Gdyby do tego doszło, weszlibyśmy w rewolucję, jaką niesie ideologia genderowa, na której konwencja ta jest oparta. Przed podpisaniem przez rząd tej konwencji wiedza o zagrożeniach, jakie ona niesie, nie była wielka, ale dzisiaj lepiej zdajemy sobie z tego sprawę. To właśnie zgodnie z ideologią generową już dzisiaj żąda się wprowadzenia obowiązkowej permisywnej edukacji seksualnej od pierwszej klasy szkoły podstawowej, a nawet już w przedszkolach od czwartego roku życia, o czym świadczy m. in. konferencja współorganizowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Środowiska feministyczne zaciekle atakują sprawdzone i dobrze funkcjonujące wychowanie prorodzinne, obecne w programach szkolnych i dotychczas dobrze funkcjonujące. Żądają rewizji podręczników szkolnych, głównie do biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie pod kątem „przedstawiania w nich problematyki LGBTQ i tzw. treści homofobicznych” oraz upowszechniania ideologii gender. (LGBTQ – skrót od słów „lesbijki, geje, biseksualiści i transwestyci”). Żądają także zmiany podstaw programów szkolnych w celu wprowadzenia do nauczania szkolnego problematyki LGBTQ oraz ideologii genderowej, przy jednoczesnym eliminowaniu treści odzwierciedlających polską historię, tradycję, kulturę i religię. W Ministerstwie Edukacji marginalizuje się rzeczoznawców opiniujących podręczniki, którzy mają krytyczny stosunek do ideologii gender. Powoduje to różnego rodzaju protesty społeczne, głównie rodziców, przeciwko seksualizacji dzieci.

– Benedykt XVI, podsumowując rok 2012 w swym przemówieniu do Kurii Rzymskiej, wskazał na poważne niebezpieczeństwa dla współczesnej ludzkości ze strony ideologii gender. Na ile wiąże się to z Konwencją Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet?

To właśnie ideologia genderowa jest fundamentem „Konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy”. Łączy ona przemoc w rodzinie z tzw. stereotypami w dziedzinie płci, które zgodnie z postulatami wynikającymi z tej ideologii, koniecznie należy zlikwidować. Na tym właśnie ideologicznym fundamencie ma być konstruowane prawo poszczególnych państw. Rewolucja społeczna, jaka za tym idzie, niesie tak dramatyczne konsekwencje dla rozwoju ludzkości, że ostrzeżenie Ojca Świętego powinniśmy potraktować z największą powagą.

Ideologia genderowa zakłada, że tym co definiuje człowieka w zakresie płci, nie jest jego dziedzictwo biologiczne. Płeć, traktowana jako zjawisko kulturowe, może być przedmiotem wyboru i ewentualnej zmiany. W ten sposób odrywa człowieka od własnego ciała, które jest przecież męskie lub kobiece. Zgodnie z tą ideologią wszystko, co w życiu robimy, jest swego rodzaju stereotypem.
Do najważniejszych stereotypów, które koniecznie należy zwalczać, należy pojęcie męskości lub kobiecości oraz rodzina, oparta na małżeństwie kobiety i mężczyzny. Według ideologii genderowej stereotypy są tym, co ludzi zniewala. W ten sposób dokonuje się rozkładu społecznego, zakładając, że nic nie jest trwałe i nie ma charakteru obiektywnego. Skoro ciągle można zmieniać swoje orientacje życiowe, nie można być wiernym niczemu. Takie podejście jest niszczące dla małżeństwa i rodziny.

– Rząd ostatnio wiele mówi o polityce rodzinnej, a jednocześnie podpisał Konwencję Radu Europy w sprawie przemocy wobec kobiet. Czy nie ma tu jakiejś sprzeczności?

Jest to rażąca sprzeczność. Z jednej strony mamy deklaracje prorodzinne i np. słuszne wydłużenie urlopów rodzicielskich, a z drugiej forsowanie tej bardzo szkodliwej Konwencji. Nie należy odbierać tej konwencji tylko przez pryzmat jej mylącego tytułu, który ma na celu wywołanie pozytywnych skojarzeń, bowiem wszyscy jesteśmy za przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet. Gdyby jej tytuł miał być adekwatna do treści, powinna się nazywać, np. Konwencja ds. walki z tradycyjnym małżeństwem, rodziną, wychowaniem dzieci, religią i kulturą.

– Minister Rajewicz uważa, że przeciwnicy Konwencji przesadzają z ukazywaniem zagrożeń lub nie rozumieją jej rozwiązań.

Wymienię, zatem krótko kilka z nich: konwencja wprowadza genderową definicję płci. Odtąd dowolnie określone role społeczne będą uznawane za płeć i będzie ich więcej niż dwie. Oznacza to odejście od utrwalonej w tradycji europejskiej definicji płci, uwzględniającej biologiczną odmienność kobiety i mężczyzny, która stanowi podstawę prawa rodzinnego i osobowego, które będzie musiało zostać dostosowane do tych założeń.
Tak zmieniona definicja płci uderza w więzi rodzinne chronione przez 18 artykuł Konstytucji RP, który nakazuje wspierać małżeństwo kobiety i mężczyzny, rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo – niewątpliwie ochrona tych podstawowych wspólnot zostanie osłabiona po ewentualnym wprowadzeniu konwencji.

Konwencja ta, nakazując uznawanie dowolnie określanych ról i zachowań za wyznacznik płci, otwiera furtkę do instytucjonalizacji tzw.: nowych form rodzinnych, w tym związków tej samej płci. Marginalizuje też i odpowiedzialnością za przemoc obarcza małżeństwo i rodzinę. Zamiast przeciwdziałać konkretnym przypadkom przemocy, zmierza do zmniejszenia znaczenia tych podstawowych wspólnot. Wprowadza nadzór ponadnarodowej organizacji nad kwestiami moralnymi i rodzinnymi, co oznacza utratę naszej suwerenności w tym zakresie. Obsługa administracyjna tej konwencji oznacza znaczne koszty materialne, spowoduje nasilenie walki z tzw. stereotypami w podręcznikach i programach szkolnych oraz nacisk na tzw. bezpłciowe wychowanie dzieci. Przygotowanie do roli ojca czy matki będzie uznawane za dyskryminujące. Wyeliminowane zostanie też wychowanie prorodzinne, jakie obecnie funkcjonuje w szkołach.

Konwencja łamie standardy równego traktowania kobiet i mężczyzn uznając, że dla jej realizacji można je naruszać. Ogranicza zjawisko przemocy wobec kobiet jako jej ofiar, ale pomija i nie dostrzega, że ofiarami bywają również dzieci i coraz częściej także mężczyźni.

Konwencja, podważając znaczenie małżeństwa i rodziny, pogłębi takie zjawiska, jak wzrost liczby konkubinatów, rozwodów, a także zmniejszy motywacje do posiadania dzieci, bo rodzice będą mieli poczucie, że mają mały wpływ na ich wychowanie. Co najważniejsze, osłabiając małżeństwo i rodzinę, de facto konwencja nie przyczyni się do zmniejszenia problemu przemocy.

– Jak ocenia Pan szanse na to, że Konwencja ta nie zostanie ratyfikowania?

To zależy od głosowania parlamentarzystów, ale także od tego czy społeczeństwo zrozumie, że mniejszość o skrajnych poglądach, chce narzucić swoją bardzo kontrowersyjną ideologię, od której po ratyfikacji konwencji, trudno będzie uciec. Dotknie ona każdego z nas, poprzez zmiany w kulturze i edukacji, osłabi nasze rodziny, a przez to całe społeczeństwo. Ludzie staną się bardziej osamotnieni i bardziej uzależnieni od różnych instytucji państwa.

rozmawiał Andrzej Kowalski / Gdańsk

Katolicka Agencja Informacyjna

Leave a Reply