O eutanazji w Polsce (4 wiadomości agencyjne)

 Prof. Irena Lipowicz – Rzecznik Praw Obywatelskich: nie może być przyzwolenia dla eutanazji

Nie może być przyzwolenia dla eutanazji natomiast potrzebna jest dyskusja o godnym umieraniu – stwierdziła dziś prof. Irena Lipowicz na antenie radiowej Trójki. Rzecznik Praw Obywatelskich ma też nadzieję, że w Polsce doczekamy się „kompleksowej polityki senioralnej”. Podkreśliła, że jednym z jej priorytetów jest przeciwstawienie się dyskryminacji osób starszych.

Po tym, jak Ruch Palikota zapowiedział wniesienie pod obrady Sejmu projektu ustawy o tzw. testamencie życia, w którym każdy będzie mógł zastrzec na przyszłość, na jakie zabiegi medyczne się godzi a na jakie nie, Rzecznik Praw Obywatelskich przyznała dziś w Salonie Politycznym Trójki, że nie jest zwolenniczką pojęcia „testament życia”.

Jej zdaniem, podejście pacjenta może się zmieniać w czasie, i choć wcześniej nie godził się on na uporczywą terapię, to może zmienić swoje zdanie i chcieć np. zobaczyć nowo narodzone dziecko czy córkę, która ma przyjechać zagranicy. – Potrzebna jest więc komunikacja między lekarzem a pacjentem i uszanowanie autonomii tego ostatniego, a także stworzenie mu „psychicznego komfortu” umierania – mówiła prof. Lipowicz.

Kwestia godnego umierania – według Rzecznik Praw Obywatelskich – to jeden z problemów ludzi w podeszłym wieku. Jej biuro wydało książkę pt. „Strategie działania w starzejącym się społeczeństwie” zawierającą rekomendacje dla polityków i samorządów.

– Sytuacja osób starszych w bardzo zaawansowanym wieku, przy dużych potrzebach opiekuńczych – o czym informuje także Caritas – jest tak dramatyczna, wyposażenie ośrodków, brak oddziałów geriatrii jest tak wstydliwe, że to wymaga interwencji i mobilizacji społecznej – stwierdziła prof. Lipowicz. Apelowała, by na nowo odkryć medycynę paliatywną.

 

Katolicka Agencja Informacyjna

 

O. dr Jacek Norkowski OP: Wprowadzenie „testamentu życia” drogą do legalizacji eutanazji

 

„Postulowany przez Ruch Palikota „testament życia” „uprawniałby” do zażądania eutanazji, co wiązałoby się z nałożeniem na lekarza obowiązku jej dokonania” – podkreśla w wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej o. dr Jacek Norkowski OP. Wykładowca Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza w Rzymie zaznacza, że podejście takie stanowi odejście od przysięgi Hipokratesa i grozi pogwałceniem sumień większości pracowników służby zdrowia.

 

KAI: Proszę Ojca, projekt „testamentu życia” przewiduje, że byłby on spisywany na wypadek, gdyby pacjent znalazł się „w stanie wyłączającym świadome wyrażenie zgody lub sprzeciwu”. Wola dotycząca przyszłego leczenia byłaby spisywana na piśmie i rejestrowana w Centralnym Rejestrze Dyspozycji. „Testament życia” byłby ważny przez pięć lat. Lekarz nie mógłby takiej woli pacjenta zignorować – groziłyby mu za to sankcje. Jakie konsekwencje przyniosłoby to dla pracowników służby zdrowia i dla chorego?

 

– Doszłoby w takim przypadku do sytuacji, w której lekarz nie zgadzający się w swoim sumieniu na stosowanie eutanazji musiałby uciekać się do klauzuli sumienia, czyli broniąc życia musiałby się tłumaczyć przed tymi, którzy uważają, że zabijanie pacjenta jest czymś najzupełniej normalnym i dopuszczalnym. Takie podejście byłoby odejściem od przysięgi Hipokratesa w klasycznej formie, od całej wielkiej tradycji, zrozumiałej zarówno dla antycznych pogan, pogłębionej w kulturze chrześcijańskiej. Ponadto konieczne były by zmiany w prawie, co prowadziło by do dalszej jego degradacji, gdyż prawo pozwalające na zadawanie śmierci niewinnej osobie ludzkiej jest zawsze krokiem w złą stronę, stanowiąc pogwałcenie zasady poszanowania życia ludzkiego jako najwyższej wartości doczesnej.

 

KAI: Czy ludzi, którzy decydowaliby się na „testament życia” zdają sobie sprawę, co podpisywałyby? Czy ich decyzja może ulec zmianie?

 

– Osoby, które sporządzałyby „testament życia” wyobrażają sobie, iż jeśli znajdą się w jakiejś sytuacji krytycznej, nie będą chciały żyć. Natomiast praktyka pokazuje coś zupełnie innego: Osoby, które doznały wypadku, znalazły się w śpiączce, w stanie wegetatywnym, a następnie znajdują się w stanie świadomości minimalnej – chcą żyć. Z reguły bowiem zaczynają z czasem słyszeć, nawiązywać kontakt. Chociaż w testamencie napisały, że życie w stanie „podłączenia do rurek” nie ma dla nich sensu, to jednak kiedy są do tego zmuszone, cieszą się życiem, cieszą się, kiedy spotykają się z pomocą – zupełnie zmienia się ich optyka. Taka jest reguła. Człowiek otoczony życzliwością osób najbliższych czy personelu, nie czuje się odrzucony, ani też przymuszany do eutanazji i wyczuwa wartość swojego życia. Wiemy na przykład, że ludzie w krajach, gdzie zalegalizowana jest eutanazja emigrują do domów opieki w krajach, gdzie ich życie będzie poszanowane, bojąc się nacisków, zmuszania, by poddać się eutanazji.

 

KAI: Często nie mamy jasności czym różni się zaniechanie „uporczywej terapii” od eutanazji?

 

– Zaniechanie „uporczywej terapii” to działanie zgodne z zasadami sztuki lekarskiej i normami etycznymi. Chodzi o sytuację, w której śmierć chorego jest już nieuchronna i rezygnujemy z zabiegów, które jedynie przedłużyłyby agonię, zwiększyły cierpienia, z zabiegów, które nie służą już dobru chorego, nie mogą zatrzymać zaawansowanego procesu umierania – na przykład w wypadku bardzo zaawansowanej choroby nowotworowej. Oczywiście osobą chorą w tej sytuacji nadal trzeba się zajmować, być przy niej i medycyna wie, jak to należy czynić – przez podawanie leków uśmierzających ból, umożliwiając to wypalanie się płomyczka życia w sposób jak najłagodniejszy, bez zbędnych cierpień.

Czyli w miejsce uporczywej terapii konieczna jest właściwa, specjalistyczna terapia wobec osoby umierającej. Ale to jest coś zupełnie różnego od nagłego przerwania życia osoby umierającej, czy tylko przestraszonej perspektywą umierania w cierpieniu, bo na ogół wmawia się osobie chorej, że będzie bardzo cierpiała umierając i lepiej, aby umarła wcześniej, pod kontrolą lekarza, czyli „zabijemy ciebie i znieczulimy, żebyś nie cierpiał, gdy będziesz umierał sam”. Takie podejście to rzecz jasna eutanazja – sprzeczna z zasadami etyki, prawa naturalnego, wpisanego w naturę człowieka, z zasadami wiary a także medycyny, która posiada środki, by pomagać ludziom umierającym.

 

***********

O. Jacek Norkowski OP, ur. w 1957 r. W 1982 r. ukończył studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Poznaniu. Następnie wstąpił do dominikanów. Święcenia kapłańskie przyjął w roku 1989. Uzyskał kościelny licencjat na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza w Rzymie (Angelicum) oraz doktorat nauk medycznych w Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.

 

Katolicka Agencja Informacyjna

 

Ks. prof. Andrzej Szostek: Kościół powinien wskazywać na rzeczywistą wartość życia

 

Zgoda na legalizację eutanazji jest jednocześnie zgodą na „traktowanie wartości życia wyłącznie w kategoriach osiągalnych na tej ziemi – przyjemności lub przykrości” – uważa ks. prof. Andrzej Szostek, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który skomentował dla KAI najnowsze badania CBOS na temat dopuszczalności eutanazji i uporczywej terapii. Jak dodał, katecheza Kościoła na ten temat powinna natomiast wskazywać na rzeczywistą wartość i sens życia oraz pokazywać „relację między życiem doczesnym a perspektywą wiecznej egzystencji, która jest w sercu wiary chrześcijańskiej”.

Tematyka eutanazji i uporczywej terapii należy do bardzo poważnych i trudnych – przypomina etyk. Istnieją przypadki dość jednoznacznie wskazujące na akt eutanazji bądź na akt uporczywej terapii. Są też – wskazuje ks. Szostek – przypadki niejednoznacznie wskazujące na to, czy można odłączyć aparaturę podtrzymującą życie chorego np. w momencie, gdy okazuje, że wedle aktualnego stanu medycyny taki człowiek nie ma już szans na wyzdrowienie.

„Jak zakwalifikować przypadki chorych, u których w pewnym momencie tę aparaturę trzeba będzie odłączyć? Ona rzeczywiście podtrzymuje ich życie, ale podtrzymuje de facto pewien proces zmierzający w kierunku wegetacji. Oprócz wspomnianej w badaniu intencji, że lekarzowi nie zależy na tym, aby zabić, ale by ukrócić mękę umierania, trzeba znaleźć jeszcze obiektywne kryteria, dzięki którym będzie można odróżnić eutanazję od uporczywej terapii” – uważa ks. Szostek.

Jego zdaniem, należy ze zrozumieniem traktować tę część społeczeństwa, której z trudem przychodzi odróżnienie eutanazji od uporczywej terapii, gdyż takie rozróżnienie nie jest proste. – Zdarzają się takie sytuacje chorych, które nie są łatwe do zakwalifikowania i wymagają wnikliwszej uwagi, nie można tu nikomu czynić zarzutu. Nie zawsze jest bowiem tak, że odłączenie aparatury jest aktem eutanazji – stwierdził etyk.

Ks. prof. Szostek odniósł się także do tych, zaprezentowanych w badaniu CBOS, opinii na temat eutanazji i wycofania się z uporczywej terapii, które wiążą się z wiekiem ankietowanych.

Sprzeciw wobec tego rodzaju praktyk wyrażają przede wszystkim ludzie starsi, mający 65 lat i więcej. Rezygnację z leczenia osoby nieuleczalnie chorej, umierającej, gdy wiadomo, że będzie ono nieskuteczne, a przysporzy jej cierpienia i będzie przedłużać umieranie, akceptuje 33 proc. z nich, potępia zaś prawie połowa (48 proc.). Pomoc lekarza w zakończeniu życia osób cierpiących, nieuleczalnie chorych na ich prośbę dopuszcza 26 proc. respondentów mających co najmniej 65 lat, nie aprobuje jej ponad połowa (51 proc.).

„Moje podejrzenie – niestety nie mogę go potwierdzić żadnymi badaniami – jest takie, że kryje się za tym nieufność w stosunku do rzetelności obsługi medycznej wobec ludzi starszych” – powiedział etyk. – Ludzie starsi podejrzewają, że jeśli zbyt łatwo wyrażą pozytywną opinię na temat uporczywej terapii albo o testamencie życia, to pod tym płaszczem będzie się przyspieszało ich umieranie – stwierdził etyk z KUL.

„Nie chcę nikogo oskarżać, nie twierdzę, że tacy ludzie mają rację, ale przypuszczam, że jest to jedno ze źródeł, dla których nawet ludzie wierzący, znający opinię Kościoła na temat uporczywej terapii, czy gotowości ofiarowania po śmierci swoich organów na rzecz chorych, boją się taką deklarację złożyć – bo boją się, że gdy już to uczynią, będzie to niebezpieczną zachętą dla otoczenia, zwłaszcza obsługi lekarskiej, by do takiej sytuacji doprowadzić” – wyjaśnił ks. prof. Szostek.

Nauczanie Kościoła odnośnie do wątpliwości moralnych wiążących się z tą tematyką powinno być, zdaniem etyka, „możliwie jasne, spokojne, ale i dostatecznie intensywne”. – Czy jest ono czynione częściej czy rzadziej, to już inna kwestia. Oprócz budowania autorytetu Kościoła, pozostaje wiele do zrobienia w dziedzinie budowania autorytetu prawa i rzetelności obsługi medycznej – dodał.

Jak zaznaczył ks. prof. Szostek, takie niepokoje kierowane pod adresem personelu medycznego nie są właściwe tylko Polakom. Jego zdaniem, zgoda na legalizację eutanazji jest jednocześnie zgodą na „traktowanie wartości życia wyłącznie w kategoriach osiągalnych na tej ziemi – przyjemności lub przykrości”, co musi pociągać za sobą „takie konsekwencje, jak podporządkowanie życia pewnego typu korzyściom i to jest bardzo bolesne”.

Opinie Polaków na temat dopuszczalności eutanazji zmieniają się – przyznaje ks. prof. Szostek. Według niego, duży wpływ na postawy Polaków mają media oraz konsumpcyjny styl życia, który „przekłada się na uznawanie, że o wartości życia decyduje to, ile jeszcze będzie mógł z niego czerpać radości” – To jest swoisty naturalizm – stwierdził etyk.

Mówiąc o konieczności przygotowania przez Kościół katechezy na temat dylematów moralnych eutanazji i uporczywej terapii, ks. prof. Szostek zaznaczył, że powinna ona dotyczyć nie tylko technicznych rozróżnień między tymi dwoma sytuacjami, ale przede wszystkim na „pokazaniu, na czym polega sens życia, jego rzeczywista wartość oraz pokazaniu całej relacji między życiem doczesnym a perspektywą wiecznej egzystencji, która jest w sercu wiary chrześcijańskiej”.

– To jest temat na katechezę. Zagrożeniem jest bowiem nade wszystko ciśnienie mentalności konsumpcyjnej, którą kiedyś nazywało się sekularyzmem. Polega on na tym, że ten wiek – hoc seculum – traktuje się jako perspektywę ostateczną; panoramę, w świetle której rozważa się i kwalifikuje poszczególne dobra i wartości – wyjaśnił ks. prof. Andrzej Szostek.

 

Katolicka Agencja Informacyjna

 

Ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier: oprócz zdecydowanego „nie” dla eutanazji, trzeba się jej nauczyć odmawiać

 

Przed nami jako społeczeństwem jeszcze potężne zadanie solidnego przepracowania zagadnienia eutanazji. Prócz wskazania powodów dlaczego trzeba jej mówić zdecydowane „nie”, trzeba się po prostu nauczyć jej odmawiać. Uśmiercenie to żadna pomoc – uważa ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier. Znany prawnik i członek Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych skomentował dla KAI podane wczoraj przez CBOS opinie Polaków m.in. na temat dopuszczalności eutanazji.

Według przeprowadzonych przez CBOS badań, z eutanazją kojarzone są przede wszystkim takie sytuacje, w których chory w sposób świadomy wyraża swoją wolę zakończenia życia. Najwięcej respondentów (66%) za eutanazję uznaje „podanie przez lekarza środków przyspieszających śmierć ciężko i nieuleczalnie choremu, cierpiącemu pacjentowi, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi”.

Ponad połowa ankietowanych (56%) uważa, że o eutanazji można mówić wtedy, gdy następuje „odłączenie specjalnej aparatury podtrzymującej funkcje życiowe pacjenta po wypadku, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi”.

Blisko połowa (46%) za eutanazję skłonna jest uznać wspomagane samobójstwo, a więc „pozostawienie przez lekarza ciężko i nieuleczalnie choremu, cierpiącemu pacjentowi środków umożliwiających jemu samemu bezbolesne zakończenie życia”.

Ponad połowa ankietowanych (53%) skłonna jest akceptować eutanazję w jej najbardziej powszechnym rozumieniu, czyli jako „podanie przez lekarza środków przyspieszających śmierć ciężko i nieuleczalnie choremu, cierpiącemu pacjentowi, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi”. Liczna jest jednak grupa przeciwników takiego postępowania (39%).

Dużo wątpliwości budzi eutanazja rozumiana jako „odłączenie specjalnej aparatury podtrzymującej funkcje życiowe pacjenta po wypadku, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi”: tyle samo respondentów dopuszcza takie postępowanie, co je potępia (po 45%).

Trzecią wspomnianą przez respondentów definicję eutanazji – pomoc lekarza w samobójstwie pacjenta – dopuszcza 43% badanych, a potępia 48%.

Respondenci zostali ponadto poproszeni o wyrażenie swojego ogólnego stosunku do eutanazji – rozumianej tu jako spełnienie przez lekarza woli cierpiących, nieuleczalnie chorych, którzy domagają się podania im środków powodujących śmierć. 43% ankietowanych zgadza się z takim poglądem, a 41% jest przeciwnego zdania.

 

Poniżej publikujemy komentarz ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier:

 

Próby odpowiedzi na pytania o eutanazję pokazują, że chodzi znacznie bardziej o poglądy moralne niż przekonania religijne. I w przypadku chrześcijan myśl o dopuszczalności eutanazji to nie zawsze wyraz braku wiary czy braku szacunku dla świętości życia. Po pierwsze między wyrażanymi poglądami, abstrakcyjnymi deklaracjami a dokonaniem konkretnych wyborów w tej dziedzinie – zwłaszcza względem osób najbliższych – często jeszcze długa droga. Na szczęście długa, bo daje szansę zmiany zapatrywań tym, którzy mają wątpliwości co do jednoznacznego odrzucenia eutanazji.

Po drugie wyniki badań w kwestii eutanazji są zazwyczaj typowe: młodsi deklarują dla niej większą akceptację. Im ludzie starsi, im konkretniej widzą kres, tym rzadziej chcą ryzykować, że ktoś mógłby ich zabić nawet z litości. Typowe są też powody dla rozważania dopuszczalności eutanazji: emocje, współczucie, chęć pomocy na wezwanie cierpiącego: „bo prosi”.

Wszystko to pokazuje, że zagadnienie eutanazji tak naprawdę nie zostało jeszcze poważniej przemyślane lub brakuje doświadczenia – zwłaszcza w kontaktach z osobami ciężko chorymi. Przed nami więc, jako społeczeństwem, jeszcze potężne zadanie solidnego przepracowania zagadnienia. Wiele zależy od sformułowania pytania, wiele też jest kwestii wokół. Prócz wskazania powodów dlaczego trzeba eutanazji mówić zdecydowane nie, trzeba się po prostu nauczyć jej odmawiać. Uśmiercenie to żadna pomoc.

 

Katolicka Agencja Informacyjna

Leave a Reply