Słowo programowe Moderatora Generalnego

ks. Adam WodarczykRozeznanie hasła pracy rocznej pojawia się jako bezwzględne tchnienie Ducha. W tym roku są to słowa: „Słuchać Pana”. Pierwsza myśl o nich pojawiła się w czasie spotkania Centralnej Diakonii Jedności, jeszcze przed pielgrzymką Ruchu. Myślę, że wydarzenia, które miały miejsce później, m.in. to, co się wydarzyło w Warszawie 6 czerwca 2009 roku na pl. Piłsudskiego, to, co było udziałem osób biorących udział w Operacji Rzym 2009, potwierdzały rozeznanie, że właśnie te słowa mają prowadzić członków Ruchu w roku formacyjnym 2010/2011 ku doświadczeniu obecności Pana Boga.

Wiara rodzi się ze słuchania

W ostatnich latach pracy formacyjnej w Ruchu przypominaliśmy sobie, że jesteśmy ruchem ewangelizacyjnym, że naszą misją w Kościele jest głoszenie Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Powracaliśmy w ten sposób do rzeczywistości drugiej połowy lat siedemdziesiątych, kiedy to właśnie tę prawdę w Ruchu odkryliśmy. Tematy roku – „Idźcie i głoście”, „Czyńcie uczniów”, „Czyńcie uczniów ze wszystkich narodów” – pomagały nam odkrywać odpowiedzialność za ewangelizację wewnątrz Ruchu, ale też pokazywały, że nie możemy się zamykać we własnym świecie – we wspólnocie, w kręgu, w diakonii. Naturą chrześcijaństwa i najważniejszym zadaniem, jakie Pan nam zostawił w momencie, gdy wracał do domu Ojca, jest podjęcie misji, dynamiczne bycie w ruchu! Nie tylko w Ruchu Światło-Życie – nie wolno nam spocząć, dopóki po Ziemi chodzi choć jeden człowiek, który nie poznał imienia Jezus i który nie uznał Go jako swego Pana i Zbawiciela.

Jesteśmy już na tyle znaczną liczebnie rzeczywistością w życiu Kościoła, iż budzenie świadomości ewangelizacyjnej wymaga dłuższego czasu. Owocem poprzednich trzech lat jest rzeczywiście stopniowe budzenie się Ruchu do odkrywania Bożego przesłania i misji, która jest nam wszystkim powierzona.

I oto przychodzi kolejny temat roku: „Słuchać Pana”. Czyżby miało nastąpić wycofanie, ucieczka od świata? Czyżby wezwanie do samotnej kontemplacji słowa Pana we wspólnotach? W żadnym razie. Słowo to jest pogłębieniem rzeczywistości, którą podejmujemy w ewangelizacji, w głoszeniu Słowa Bożego.

Musimy sobie nieustannie uświadamiać czy odkrywać, że bez owego wsłuchania się w Słowo Pana puste będą nasze mowy, nie będzie wartościowe nasze świadectwo, działania nie będą rodziły chwały Bożej. Dopiero człowiek, który staje przed obliczem Pana – jak biblijny prorok Samuel – ze słowami „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”, może realizować Boże dzieła. Ze wsłuchania się w Słowo Pana zrodził się wielki prorok, który prowadził Izraelitów i namaszczał wielkich królów narodu izraelskiego.

Usłyszane Słowo ma przemieniać nasze serca: jak zasiane ziarnko wzrosnąć i wydać stokrotny owoc, który przyczyni się do tego, że z obfitości serca przemówią nasze usta. Wtedy nasze słowa nie będą miały dźwięku rzężącego cymbału, ale będą napełnione głębią mocy Pana, wzywającego do proroctwa, do głoszenia Słowa, do świadectwa. Napełnieni Słowem Pana mamy stawać w miejscach, w których brak życia – podobnie jak prorok Ezechiel stawać nad doliną wyschłych kości i prorokować w Imię Pana, aby dolina napełniła się życiem.

Podczas pielgrzymki Ruchu w ubiegłym roku wołaliśmy słowa modlitwy Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Modlitwa, która prowadziła nas przez cały pierwszy rok nowenny i która nadal nas prowadzi, jako szczególna modlitwa za prezbiterów, biskupów, diakonów w roku kapłańskim, jest również szczególnym wezwaniem do życia w mocy Ducha Świętego. Wsłuchujmy się w delikatny powiew, w którym Pan przychodzi, aby napełnić serca mocą i siłą, i aby umocnić do dalszej posługi, do dalszego działania.

Idący drogą charyzmatu „światło-życie”

Reprezentujemy wszystkie stany i godności realizacji życiowego powołania. Wśród nas są obecni kapłani, ludzie świeccy, osoby konsekrowane, małżonkowie, osoby żyjące indywidualnie w świecie. Chcemy włączyć się w realizację misji, która została nam udzielona w momencie powołania do bycia uczniami, sługami Boga. W szczególny sposób dane jest nam powołanie do odnawiania Kościoła na drodze charyzmatu, który stał się udziałem naszego założyciela, Sługi Bożego, księdza Franciszka Blachnickiego. Mamy rozprzestrzeniać w świecie charyzmat „światło-życie”, który pokazuje jedność pomiędzy przyjmowaniem Słowem Pana i przełożeniem Go na konkret życia.

Bóg wezwał nas do bycia animatorami, odpowiedzialnymi, moderatorami. Dla wielu osób jesteśmy szczególnym punktem odniesienia, autorytetem w wierze, świadkami; często do naszych słów się odnoszą, mówiąc o nich z poczuciem autorytetu, misji, która została nam powierzona. Dlatego też jesteśmy szczególnie wystawieni na doświadczenie walki duchowej. Przecież diabeł, przeciwnik nasz, nie będzie atakował tych, którzy tkwią w poczuciu niewiary lub braku zakorzenienia w Bogu. W jakimś sensie na nich już oddziałuje. Natomiast jego największymi przeciwnikami jesteśmy my wszyscy, pełniący misję w imię Pana, w przekonaniu o zwycięskiej mocy Krwi Chrystusa przelanej na krzyżu i o mocy krzyża. Uświadamiamy sobie potęgę Bożej miłości i tajemnicę zmartwychwstania, która jest dopełnieniem tej miłości. Drogą ze śmierci do życia, w wolności dzieci Bożych, jesteśmy prowadzeni.

Dlatego też jako wojownicy Pana, przyobleczeni w zbroję Bożą, musimy sobie uświadamiać, że postawa wsłuchiwania się w Słowo Pana jest szczególnym wezwaniem skierowanym do nas. Bo przecież nie idziemy po to, by zwyciężać potęgą swego rozumu czy strategii, ale jesteśmy tą małą armią, wojskiem Gedeona, które idzie, aby zwyciężać w imię Pana! Mamy się umacniać dzięki mocy przychodzącego Boga, który przemienia ludzi pełnych kompleksów, słabości w natchnionych łaską Bożą świadków Pana – animatorów, moderatorów, odpowiedzialnych za rzeczywistości powierzone im przez Boga. Odkrywajmy głębię tajemnicy, którą w sobie nosimy, tajemnicę miłości Bożej, aby ta rozlewała się wszędzie tam, gdzie będziemy posłani.

Twe Słowo jak lampa

Słowo Boże jest jakimś szczególnym darem naszego Ruchu, bo to właśnie Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki, dosłownie włożył nam Biblię do ręki i powiedział: bierz, czytaj. Zasłużył się w historii naszego Kościoła troską o to, by jak najwięcej (blisko milion) egzemplarzy Pisma Świętego w języku polskim trafiło do rąk ludzi. To sprawiło, że właściwie każdy oazowicz mógł Słowo Boże czytać. Wielu ludzi doświadczało w grupach oazowych, że nawet w młodym wieku człowiek może odkrywać moc Słowa Pana. Sam jako czternastoletni chłopak dostałem małą Biblię, o której nie wiedziałem, że jest przywieziona ze Skandynawii, od naszych braci z kościołów ewangelickich, którzy przyczynili się do tego, że to Słowo mogło zagościć w naszych wspólnotach. Do dzisiaj tę Biblię przechowuję jako najcenniejszą relikwię. Jest dla mnie znakiem. Mój moderator powiedział mi: bierz i czytaj. Nie zastanawiał się, czy jako czternastolatek sobie poradzę. Powiedział: Czytaj śmiało! Czytaj raz, drugi, czytaj wiele razy, aż Słowo przemieni twoje serce. Czyż to samo nie stało się udziałem wielu osób obecnych na tej sali?

Wielu z nas biblijny wymiar życia chrześcijańskiego, wyrażający się w nasłuchiwaniu Słowa Pana, właśnie w Ruchu odkrywało i odczytywało. To wielki charyzmat, który ksiądz Franciszek nazywał odnową biblijną, zapraszającą nas do przyjmowania Biblii jako Słowa Życia. Powinno ono zostać przyjęte umysłem, sercem i przemieniać nasze życie. Praktyka uczenia się Słowa Bożego jako słowa życia na oazach, była wielkim przesłaniem ks. Franciszka, by dosłownie to Słowo było obecne w naszym życiu, aby w trudnych momentach ciemności, wątpliwości przychodziło nam, jako odpowiedź na wszystko, co trudne w naszym życiu.

Można szukać Słowa Pana w prowadzeniu medytacji, w kontemplacji Słowa. W Ruchu realizujemy to poprzez praktykę Namiotu Spotkania, który jest czasem przyjacielskiego spotkania, ale przede wszystkim czasem stawania przed Panem i mówienia: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”.

W Słowo Boże wsłuchujemy się w Liturgii, która również jest szczególnym charyzmatem Ruchu. Kiedy jest sprawowana według wszystkich przepisanych norm, kiedy jest rzeczywiście świętowaniem, celebracją, staje się tym momentem, gdy dotykamy przychodzącego Pana, przemawiającego w Słowie i przychodzącego w znakach sakramentalnych.

Wsłuchujemy się w głos Pana w znakach czasu, które w szczególny sposób były odczytywane przez naszego założyciela, ale także i dziś są szczególnym przesłaniem naszego Ruchu, że trzeba mieć wyczulenie na to, co Duch mówi w Kościele.

Rok, który przeżywamy, jest między innymi odpowiedzią na synod biskupów, który miał miejsce w październiku 2008 roku. Pasterze Kościoła mówili wtedy o miejscu i roli Słowa Bożego w życiu Kościoła. To wydarzenie stało się natchnieniem do tego, by została wydana książeczka, zbierająca różne homilie, teksty ojca Franciszka pod tytułem „Kto ma uszy do słuchania”. Powinna być ona pomocą w zgłębianiu hasła roku „Słuchać Pana”.

Widzimy więc, że możliwości wsłuchiwania się w głos Pana jest wiele. Wypowiadam dzisiejsze słowo do zgromadzonych tu odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie z Polski i z innych krajów z głębokim przekonaniem, że zaczyna się dla nas czas wypływania na głębię. Mamy słuchać Pana w Słowie Bożym, które staje się jak lampa i pochodnia na drogach, po których idziemy przez życie. Trzeba, żebyśmy się w Jego Słowie rozmiłowali, byśmy się stali przekaźnikiem Jego Słowa wszędzie tam, gdzie nas pośle.

Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli

W tym roku mija trzydzieści lat od chwili, gdy Ruch Światło-Życie zagościł na Jasnej Górze. Do tego miejsca wiodła niezwykła droga: Krościenko, Niepokalanów, Kalwaria Zebrzydowska – aż do V Kongregacji w 1980 roku, od którego to momentu, właściwie po dziś dzień, Jasna Góra staje się szczególnym miejscem, gdzie pod koniec lutego każdego roku zbieramy się, by odkrywać, co Duch mówi w Kościele. Chcę się odnieść do tej właśnie kongregacji sprzed trzydziestu lat.

W ubiegłym roku również wspominaliśmy wydarzenia sprzed trzydziestu lat: pielgrzymkę Jana Pawła II i jego modlitwę na placu Zwycięstwa. Duch Boży objawił się wówczas jako duch wolności. Po tym właśnie wydarzeniu, w czasie V Kongregacji, która podejmowała temat „Aby byli jedno”, ojciec przekazał zebranym członkom Ruchu trzy niezwykłe znaki.

Ekumenizm

Było głębokim przekonaniem ojca Franciszka, że to jest zadanie i misja powierzone Ruchowi, aby w doświadczeniu jedności z braćmi i siostrami różnych kościołów podejmować trud głoszenia Dobrej Nowiny, aby również pokornie uczyć się od nich, jak można ewangelizować, głosić Chrystusa we współczesnym świecie. Często nie zdajemy sobie sprawy, ile powszechnie przyjętych dzisiaj w Ruchu treści zostało zaczerpniętych z myśli braci i sióstr z tych właśnie kościołów, szczególnie z Ruchu Nowego Życia. Dla ojca Franciszka ważne było podejmowanie konkretnych działań, aby mogło zaistnieć to, o co modlił się nasz Pan w Wieczerniku: „Aby byli jedno”. Byśmy w przepowiadaniu stawali się znakiem jedności wszędzie tam, gdzie jako ludzie Ruchu jesteśmy wezwani. V Kongregacja zaowocowała konkretną deklaracją o współpracy ekumenicznej Ruchu Światło-Życie w dziele pierwszej ewangelizacji. To był jej nowy, prorocki wymiar.

Ad Christum Redemptorem

Odpowiedzią na modlitwę wypowiedzianą przez Jana Pawła II na Placu Zwycięstwa było ogłoszenie planu Wielkiej Ewangelizacji naszej ojczyzny „Ad Christum Redemptorem”. Do Chrystusa, Odkupiciela człowieka, świata mamy prowadzić każdego człowieka. Ojciec Franciszek nazwał ten plan Wielką Ewangelizacją, ponieważ był maksymalistą i zawsze chciał zdobywać wszystkich dla Chrystusa. Powiedział wówczas zgromadzonym blisko pięciuset delegatom Ruchu, że mamy ewangelizować każdego człowieka żyjącego na terenie Polski.

„Ad Christum Redemptorem” był również odpowiedzią Ruchu na apel kard. Wyszyńskiego, wygłoszony w grudniu 1979 roku, aby Kościół w Polsce przygotował się przez różne dzieła apostolskie i modlitewne do jubileuszu sześćsetlecia obecności obrazu Maryi na Jasnej Górze. Szczególnie na słowa, by podejmować dzieła wyzwolenia w obliczu różnych zagrożeń alkoholowych, które były (i nadal są) w naszej ojczyźnie. Wcześniejszą odpowiedzią była Krucjata Wyzwolenia Człowieka, proklamowana w czerwcu 1979 roku, a następnie właśnie plan ACR, który w śmiałej wizji założyciela miał się zrealizować w ciągu trzech lat w trzech kolejnych etapach:

  1. Modlitwy – Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi;
  2. Ewangelizacji – głoszenia kerygmy ewangelizacyjnej podczas rekolekcji ewangelizacyjnych – Otwórzcie drzwi Chrystusowi;
  3. Głoszenie Ewangelii wyzwolenia, świadczenie o uzdrawiającej, wyzwalającej mocy Boga, poprzez dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

To był bardzo śmiały plan. Wpisał się w życie wielu spośród nas, szczególnie tych, którzy zaczynali swoją formację na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Sam zaliczam się do tych, którzy w ramach ewangelizacji organizowanych przez Ruch, przyjęli Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela – przeżyłem to 24 marca 1983 roku o godz. 20:45 w jednym z kościołów w rodzinnych Tarnowskich Górach. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy, jak wielką przygodę wiary rozpoczynam, idąc z Jezusem przez życie.

Trzydzieści lat po tym wydarzeniu odczytuję je jako zadanie nadal aktualne. Świadomość osób siedzących dzisiaj na sali, nie tylko z Polski, ale również z innych krajów Europy, jest inna. Ruch jest obecny w ponad dwudziestu krajach świata. W zeszłym roku po raz pierwszy w Krościenku gościliśmy Chińczyków. Dzisiaj ten plan musimy odczytywać jako zadanie odnoszące się do całego świata.

Pojawia się pytanie, czy nie jesteśmy zbyt słabi? Często doświadczamy niemocy, zmagania się z ludzką niewiernością, ale jesteśmy spadkobiercami ojca Franciszka. Patrząc na czasy, w których żyjemy, na otwarte granice, możliwość docierania właściwie wszędzie, również przez świat wirtualny, musimy sobie uświadomić, że naszym zadaniem jest podjęcie tej misji. Jesteśmy spadkobiercami proroka, który był odważny wiarą. Dlatego jest to moment, kiedy proklamujemy w Ruchu plan „Ad Christum Redemptorem II”, zwany też planem „Ad Christum Redemptorem bis”, który rozszerza naszą misję, perspektywę na cały świat, ufając w obliczu naszych niedoskonałości, że to Pan nas poprowadzi.

Ojciec Franciszek był bardzo konkretny. Odnosił pierwszy plan do jubileuszu jasnogórskiego; wiedział, że musimy swoje zadania podejmować wobec ludzkiej miary czasu. Wydaje mi się, że dla nas taką perspektywą jest rok 2033, kiedy to symbolicznie będziemy świętowali rocznicę odkupienia. Musimy się skoncentrować na budowaniu trzech kolejnych faz ewangelizacji, z których na każdą możemy przewidzieć około siedmiu lat. Pozwoli nam to podjąć działania dynamizujące ewangelizacyjną aktywność Ruchu. Co nie znaczy, że kiedy będziemy podejmowali etap modlitewny, wsłuchiwania się w głos Pana i wzywania Jego mocy, zaniechamy głoszenia, ewangelizacji, szerzenia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Przede wszystkim jednak musimy nie bać się spojrzeć szerzej. Pierwszy plan ACR został proklamowany w momencie, kiedy Ruch miał 10-11 lat od momentu powstania. Dzisiaj jesteśmy dalej. Możemy być utrudzeni, przeżywać kryzysy we wspólnotach czy poszczególnych diecezjach, ale jednocześnie zostaliśmy umocnieni dzięki drodze, którą przebyliśmy. Nadchodzące lata to czas budowania siły diakonii, podejmujących misję w Kościele. Przede wszystkim diakonii diecezjalnych, a następnie rejonowych czy parafialnych, aby były coraz liczniejsze i silniejsze, abyśmy nie marnowali potencjału ludzkiego, który przechodzi przez wspólnoty naszego Ruchu. Trzeba pokazać członkom Ruchu perspektywę diakonii.

Diakonie muszą być silne, żeby móc w ramach szeroko pojętej ewangelizacji podjąć etap pierwszego przepowiadania Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Zarazem realizacja tego dzieła ma być ich wspólnym zadaniem: wszystkich diakonii, które w szczególny sposób odnoszą się do przepowiadania życia z Jezusem.

Diakonia Narodu

Trzecim, ostatnim wydarzeniem, które miało miejsce trzydzieści lat temu w czasie Kongregacji, było ogłoszenie deklaracji wzywającej członków Ruchu do zaangażowania w sprawy narodu. Zbliżały się akurat wybory, które w komunistycznym państwie były – jak to mówił ojciec Franciszek – swoistą formą oddawania pokłonu Baalowi, zmuszającemu do posłuszeństwa, czyli wydającemu się wówczas wszechwładnemu systemowi komunistycznemu. Deklaracja została odczytana przez Sługę Bożego i podpisana jednomyślnie przez owych 465 delegatów. W dokumentacji V Kongregacji zostało odnotowane, że gdy ojciec skończył czytać, w sali rozległy się oklaski. Niezwykły jest jej fragment, mówiący o doświadczeniu wolności prawdy, która sprawia, że uczniowie i uczennice Pana mają w zakłamanym systemie odwagę dawania świadectwa wiary. Miało to miejsce pół roku przed powstaniem Solidarności, w wielu wzbudzało obawy. Jednak ojciec Franciszek miał dar prorockiego patrzenia dalej, głębiej i odczytywania tego, co się musi stać. Ta deklaracja jest również wielkim wyzwaniem dzisiaj – dla nas.

Żyjemy w nowej epoce. Nie ma już rzeczywistości totalitaryzmu komunistycznego, runęły mury, można powiedzieć, że nie ma granic. Czy możemy powiedzieć, że w tym przemienionym świecie nie ma totalitaryzmu? Niedawno jedna z komisji europejskich orzekła, że od tej chwili ślimaki są traktowane jako ryby. Jeśli spojrzymy na to głębiej, jest to przerażające. Kiedy mówimy o ślimaku, który staje się rybą, to możemy się jeszcze uśmiechnąć. Ale żyjemy w świecie, gdzie krzyż nie może zawisnąć w klasie, w której jest jeden niewierzący uczeń, nazwanie czynnego homoseksualizmu grzechem jest przyczyną okrzyknięcia fanatykiem religijnym, w świecie, w którym jest się sądzonym za nazywanie aborcji złem. Żyjemy w swoistym totalitaryzmie, który zaczyna naciskać nie wiadomo skąd. Ci, którzy prowadzą wojnę, ukrywają się za trybunałami, komisjami. W obliczu takiego totalitaryzmu ufamy, że to, co Sługa Boży powiedział trzydzieści lat temu, jest nadal naszym charyzmatem. Musimy mieć świadomość, że jako ludzie Ruchu staniemy w obliczu działań wojennych. Pierwszą armią, która będzie musiała stanąć do walki, będzie Diakonia Życia. To, co jest posłaniem tej diakonii, staje się przedmiotem sporów we współczesnym świecie: zachowanie piękna czystości przedmałżeńskiej, ukazywanie piękna miłości małżeńskiej, wartości życia ludzkiego od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. Tu przede wszystkim konieczne jest nasze odważne świadectwo i głoszenie prawdy.

Czy to oznacza, że Diakonia Ewangelizacji czy Wyzwolenia mają mniejsze znaczenie? Nie, bo aby dostrzec piękno czystości, godności życia ludzkiego, człowiek musi być przemieniony łaską Boga. Wojna w wymiarze etycznym, moralnym, kulturowym, ma swój początek w kryzysie wiary, przepowiadania Ewangelii głoszonej z mocą.

Mamy zatem misję: plan ACR II, wezwanie do kontemplacji Słowa Pana i do budowania siły naszych diakonii.

Znaki czasu

6 czerwca 2009 roku, stanęliśmy wokół krzyża, odsłoniętego w samym sercu stolicy, jako szczególny znak jednoczącej obecności Bożej. Przedziwnym cudem było to, że w naszej tak bardzo podzielonej polskiej rzeczywistości, nie rozległ się żaden głos sprzeciwu.

Dokładnie rok po tym wydarzeniu, 6 czerwca 2010 roku, w tym samym miejscu, będzie miała miejsce beatyfikacja Sługi Bożego, ks. Jerzego Popiełuszki, proroka wolności i wierności prawdzie głoszonej aż po przelanie krwi. Zostaliśmy zaproszeni przez ks. Apa Kazimierza Nycza do uczestnictwa w tym wydarzeniu. To wydarzenie jest znakiem czasu i domaga się naszej szczególnej obecności, mobilizacji jako Ruchu.

Chcę się odnieść do jeszcze jednego wydarzenia z historii Ruchu. Dziesięć lat temu zostały zatwierdzone statuty Stowarzyszenia Diakonia Ruchu Światło-Życie. Tę rzeczywistość odczytujemy jako szczególną diakonię stałą Ruchu, gromadzącą osoby, które zaangażowanie w Ruch odczytują jako życiowe powołanie. Przystąpienie do Diakonii jest czymś w rodzaju „pieczęci Przymierza” z Ruchem, bo jest to rzeczywistość prawna zatwierdzona przez pasterzy Kościoła. Jest to znak uznania i udzielenie błogosławieństwa na powierzoną nam misję, jako stowarzyszeniu kościelnemu, podejmującemu działalność na terenie całego kraju.

Do diakonii nie można przymuszać. Pamiętam homilię ks. Bolczyka, który mówił, że ludzie często go pytają, czy muszą zapisać się do Krucjaty, aby być pobłogosławionym na animatora Ruchu. Odpowiadał: jeżeli pytasz, czy musisz, to znaczy, że jeszcze nic nie zrozumiałeś. I podobnie możemy powiedzieć w odniesieniu do Stowarzyszenia: jeżeli pytasz, czy musisz, to znaczy, że jeszcze tego dzieła nie zrozumiałeś. Życzę wszystkim dojrzewania do diakonii, a członkom Stowarzyszenia, aby byli świadkami dla tych, którzy tę drogę rozeznają.

Niech zstąpi Duch Twój

Chcę zakończyć słowami ojca Franciszka sprzed trzydziestu lat:

Wszelka ewangelizacja musi się rozpocząć od modlitwy. Kto podejmuje ewangelizację, uświadamia sobie, iż podejmuje dzieło, które przerasta jego możliwości. Jest to bowiem dzieło, które z natury swej przerasta możliwości człowieka. Jest to dzieło Boże, dokonywane przez Boga poprzez imię osób Bożych.

Człowiek jest oczywiście wezwany do uczestnictwa w nim, musi jednak wpierw uświadomić sobie słabość i niemoc swoich możliwości i oprzeć całą swoją ufność na mocy działającego Boga. Dlatego modlitwa musi mieć priorytet w świadomości ludzi zaangażowanych w dzieło ewangelizacji. Modlitwą trzeba się przygotować, a potem, w czasie akcji ewangelizacyjnej, trzeba stale pamiętać, że ostatecznie wszystko zależy od modlitwy i od tego, w jakim stopniu zostanie wyzwolona moc Boga.

Zaczynamy ewangelizację od akcji modlitewnych. Oczywiście pierwszą rzeczą jest wiara w konieczność i moc modlitwy. Z nią wiąże się określona działalność wychowawcza, chodzi bowiem o przebudowę naszej świadomości, sposobu patrzenia i myślenia, a rozumienie zgodne z Ewangelią i wynikającymi z niej konsekwencjami, przypomnianymi przez Jana Pawła II, że każdy bez wyjątku człowiek jest przez Chrystusa odkupiony, i każdy jest wezwany do zbawienia i póki żyje, może być dotknięty łaską nawrócenia. Mamy modlić się konkretnie o nawrócenie tego człowieka, tej grupy ludzi, tego środowiska. Modlitwa nie ma żadnych granic, żadnych barier, wszędzie możemy z nią dotrzeć.

Kogóż możemy objąć naszą modlitwą? Przecież Matka Boża objawiając się w Fatimie zażądała modlitwy o nawrócenie Związku Radzieckiego i komunistów. Istnieje na świecie krucjata modlitw o nawrócenie Rosji.

Modlitwa jest jedyną drogą do ratowania świata, do zachowania pokoju. A my się tak boimy konkretnie modlić. Może się to komuś nie spodoba, więc trochę owijamy w bawełnę, problem ubieramy w piękne słówka, modlimy się ogólnikowo. A przecież to kształtuje naszą świadomość, i potem naszą modlitwę. Zwróćmy przede wszystkim uwagę na to, że Pismo uczy nas, że modlitwa konkretna jest miła Bogu, jest wysłuchana. Miejmy odwagę tak właśnie się modlić. Gdy zaczniemy tak się modlić, to będziemy mieć odwagę ewangelizować wszystkich ludzi, za których tak bardzo konkretnie i z wielką wiarą modliliśmy się. Dlatego modlitw ma dużo wspólnego z socjologią i socjografią, która pokazuje nam, o co mamy się modlić. Dla człowieka modlącego się podręcznikiem modlitwy może się stać rocznik statystyczny. W jednej ręce może mieć Pismo Święte, a w drugiej rocznik statystyczny. Wtedy jego modlitwa będzie modlitwą o odnowienie oblicza ziemi, modlitwą bardzo konkretną. To dotknięcie poszczególnych sfer, poszczególnych osób, do których łaska Boża jest skierowana.[F. Blachnicki. Założenia i strategia planu Wielkiej Ewangelizacji „Ad Christum Redemptorem”. W: V Krajowa Kongregacja Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie. Dokumentacja. Krościenko 1980 s. 57-60]

Trzeba modlić się konkretnie: za swoją wspólnotę, parafię, diecezję, kraj. Za sąsiada, o którym wiadomo, że od lat nie jest w Kościele sercem obecny. Może za kogoś ze swojej rodziny, wytrwale ofiarując Bogu wezwanie, aby Bóg przemienił jego serce. Od tego zaczyna się plan „Ad Christum Redemptorem”. Zatem, siostry i bracia, módlcie się, aby Pan przemieniał nas, przemieniał oblicze tej ziemi.

Ks. Adam Wodarczyk
Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie

Słowo programowe wygłoszone 27 II 2010 r. podczas XXXV Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie, wytłuszczenie w tekście pochodzi od redakcji serwisu

Leave a Reply