Świadectwa duchowej adopcji

(kaja)Świadectwo małżonków

Z Dziełem Duchowej Adopcji zetknęliśmy się, kiedy jeszcze byliśmy narzeczonymi. Wspólnie postanowiliśmy, włączyć się w to dzieło. Moment uroczystego ślubowania, był dla nas wielkim przeżyciem. Niełatwo było jednak, uświadomić sobie, że oto nagle, nie będąc jeszcze małżeństwem, każde z nas, stało się rodzicem jednego, Bogu jedynie wiadomego dziecka. Jednak owoce tej modlitwy dały się odczuć w naszym życiu w sposób namacalny.

Codzienna modlitwa w intencji tego dziecka, wzmocniła naszą więź z Bogiem, pozwoliła przezwyciężyć wiele pokus, a przede wszystkim, to co sprawiło nam szczególną radość – dotrwać w czystości do ślubu.

Po zawarciu sakramentu małżeństwa, postanowiliśmy duchowo adoptować kolejne, trzecie dziecko. To zobowiązanie, wspólnie przez nas zrealizowane, jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło, pomogło przetrwać pierwsze kryzysy. Kiedy podjęliśmy, czwartą duchową adopcję, okazało się, że sami oczekujemy na narodziny dziecka. Nasza radość była ogromna. Jednak w trzecim miesiącu ciąży, bardzo źle się czułam. Lekarz poinformował mnie, że jestem chora na różyczkę, połączoną z zapaleniem płuc. Jego zdaniem, ciążę należało, natychmiast usunąć, gdyż zagrażała ona mojemu zdrowiu, a i dziecko najprawdopodobniej urodzi się mocno uszkodzone.

Jak boleśnie to przeżyliśmy, jedynie Pan Bóg wie, do którego też ze zdwojoną gorliwością, zaczęliśmy się modlić. Nasza ufność i zawierzenie Bogu rosło, w miarę zbliżania się terminu rozwiązania. Ale tego, jaką niespodziankę, przygotował dla nas Dawca Życia, nie byliśmy w stanie przewidzieć. W dniu, kiedy kończyła się nasza czwarta duchowa adopcja, narodził się nam synek – cały, zdrowy i radosny.

Obecnie ja, jak i nasz czteromiesięczny maluch, cieszymy się zdrowiem i wciąż dziękujemy Bogu, za to, co dla nas uczynił.

Świadectwo młodego małżeństwa

Do Ośrodka Duchowej Adopcji na Jasnej Górze, zgłosiło się młode małżeństwo. W trakcie rozmowy okazało się, że od dwóch tygodni są małżeństwem. Przyjechali na Jasną Górę by podziękować Panu Bogu przez Maryję za to, że się spotkali, że Bóg obdarzył ich wzajemną miłością i połączył ich w sakramencie małżeństwa. Do Ośrodka przyszli, by podjąć duchową adopcję. Ta młoda kobieta opowiedziała następującą historię : „modlitwa duchowej adopcji w mojej rodzinie sprawiła cud. Otóż mój brat, od trzech lat był żonaty. On jak i jego żona bardzo pragnęli dziecka ale niestety nie otrzymywali tego daru. Usłyszeli o duchowej adopcji. Ponieważ bardzo pragnęli być rodzicami, więc ucieszyli się, że będą rodzicami duchowymi. Dokładnie ustalili na czym polega duchowa adopcja i podjęli tę modlitwę – stając się rodzicami duchowymi. W krótkim czasie, po podjęciu tej modlitwy, bratowa znalazła się w stanie błogosławionym. Pod jej sercem, poczęło się ich własne dziecko. Radości, która ich ogarnęła nie da się wyrazić słowami. Oczywiście nie przerwali duchowej adopcji, trwali w niej wiernie i ze zdwojoną gorliwością. W dniu kiedy ukończyli dziewięciomiesięczną modlitwę, urodził się piękny synek i wówczas bratowa i brat powiedzieli „«wierzymy, że jedno z nas modliło się za nasze dzieciątko».

Świadectwo animatorki duchowej adopcji

W trakcie rekolekcji, po wygłoszonych konferencjach zdarza się, że podchodzą do mikrofonu osoby, które składają świadectwa, dotyczące własnych osobistych przeżyć…Jako przykład, podam jedno zdarzenie. Kilka lat temu, poproszono nas o przeprowadzenie duchowej adopcji w sanktuarium kalwaryjskim. Wielu ludzi podjęło wówczas to wyzwanie. Z czego bardzo się cieszyliśmy. Minął rok, kiedy ponownie pielgrzymowaliśmy do Kalwarii. Wówczas na Górze Ukrzyżowania, podeszła do mnie mama z maleńkim dzieckiem na ręku i zaczęła dzielić się swoim świadectwem: „Proszę pani, to dziecko żyje dzięki duchowej adopcji. W ubiegłym roku, gdy przyjechaliśmy do kalwaryjskiego sanktuarium, ja byłam w stanie błogosławionym. Wówczas nie chcieliśmy przyjąć tego dziecka. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej, podczas której, właśnie pani mówiła o dziecku, jako wielkim darze od Boga. Oboje z mężem mieliśmy wrażenie, że w intencji naszego dziecka, już ktoś codziennie się modli. Nie wyobrażam sobie w tej chwili takiej sytuacji, aby moje łono, miało być grobem dla mojego synka”. Często zdarza się, że po konferencji podchodzą osoby ze strasznym płaczem i pytaniami: dlaczego wcześniej nie wiedzieli o wartości i darze ludzkiego życia. Wiele kobiet, które dopuściły się tzw. aborcji, pragnie krzyczeć „nie czyńcie tego”.

Świadectwo kobiety po aborcji

Jestem ósmym dzieckiem z dziesięciorga w rodzinie, z której się wywodzę. Moje małżeństwo rozpadło się 17 lat temu, z powodu nadużywania alkoholu przez mojego męża. Dziś wiem, że nie alkohol był przyczyną rozpadu małżeństwa, lecz zanik funkcji sumienia, wyrażający się zerwaniem więzi uczuciowej z mężem, z powodu zabicia poczętego dziecka.

O syndromie postaborcyjnym, jego objawach i skutkach, dowiedziałam się w czasie rekolekcji formacyjno-szkoleniowych dla animatorów duchowej adopcji na Jasnej Górze. Gdy informacje te porównałam z moimi osobistymi doświadczeniami, przekonałam się, że są identyczne z tym, co sama przeżyłam. Uświadomiłam sobie ponadto, że stan bezładu sumienia, spowodowany aborcją, jakiemu uległam, również obecnie w Polsce, jest udziałem setek tysięcy osób uzależnionych, a jego tragiczne konsekwencje są nieobliczalne.

Dzieciobójstwo uczyniło ze mnie człowieka niezdolnego do miłości i do jakichkolwiek ludzkich uczuć. Nie potrafiłam płakać. Nie byłam zdolna reagować na ból ani na zło, nawet w najtragiczniejszych chwilach mego życia (nieszczęścia rodzinne, choroby dzieci, śmierć bliskich osób). Otępiałam…

Wynajdywałam argumenty, odrzucające moją odpowiedzialność i winę za ten czyn. Stawałam się coraz bardziej zatwardziała w grzechu. Zło wtargnęło do mego wnętrza. Oddaliłam się od Pana Boga.

Po rozwodzie, gdy zostałam sama z dwoma dorosłymi synami, nie potrafiłam sprostać moim obowiązkom rodzicielskim. Miałam problemy wychowawcze. Synowie popadli w alkoholizm. W tym stanie wewnętrznej rozterki i zatracenia, Bóg dotknął mnie Łaską Swego Miłosierdzia – skruchą i głębokim żalem. Za pośrednictwem Maryi Niepokalanej, zbliżyłam się do Boga. Moje życie zaczynało się powoli zmieniać. Zaczęłam odzyskiwać zdolność płaczu. Prosiłam o przebaczenie i by Dobry Bóg zrobił coś z tą moją resztą – z tymi strzępami nieudanego życia.

Cała zawierzyłam się Jezusowi i Jego Matce. Przypadkowo uczestniczyłam we Mszy Świętej uzdrowieniowej braci z Odnowy w Duchu Świętym. Celebrans powiedział, żeby każdy podjął w swym sercu jakieś postanowienie zadośćuczynienia za popełniony w swym życiu grzech. Przebiegłam myślami wszystkie moje grzechy i zranienia duszy : W rozważaniach tych wybijało się nieustannie jedno postanowienie:

„Za każdą matkę w stanie błogosławionym, którą kiedykolwiek spotkałam na mej drodze, odmówię Zdrowaś Maryjo, w intencji jej szczęśliwego macierzyństwa i urodzenia zdrowego dziecka”.

Chwilami zastanawiałam się, czy jest sens modlić się za jakieś obce i nieznane, poczęte dziecko. Czy jest w tym jakiś sens ? Po rozważeniu uznałam to jednak za zupełnie słuszne. Zatem, to co postanowiłam – wypełniłam. Wypełniałam skrupulatnie przez dwa lata.

O tym, że modlitwa za nieznane, poczęte dziecko jest prawdziwym Bożym Natchnieniem, przekonałam się w 1995 roku na Jasnej Górze. W Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej, uczestniczyłam we Mszy Świętej, w czasie której lud Boży składał przyrzeczenie Duchowej Adopcji nieznanego, poczętego dziecka. Wtedy też, po raz pierwszy usłyszałam o takim apostolstwie – Duchowej Adopcji.

Wyjeżdżając z Częstochowy, trzymałam w ręku książeczkę – instrukcję dla animatorów Duchowej Adopcji. Chciałam właściwie tylko przyjąć w duchową adopcję nieznane, poczęte dziecko, a nie podejmować się obowiązków animacji. Wydawało mi się to zbyt trudne. Ale tak się złożyło, że zaczęłam zapraszać i namawiać inne osoby do podejmowania Duchowej Adopcji. W wyniku tego uczynku, odczułam wyraźne natchnienie i zachętę, płynącą od Matki Bożej, bym się zaangażowała w posługę animacji.

Bóg w swej niezmierzonej dobroci, zaczął stawiać na mojej drodze drogowskazy miłości i bezinteresownej ofiarności, których wskaźnikami byli ludzie, wydarzenia i natchnienia.

Przyrzeczenia Duchowej Adopcji w mojej parafii po raz pierwszy przygotowałam i obsłużyłam 8 grudnia 1995 roku. Doznałam wielkiej ulgi. Rozpierała mnie radość i szczęście. Odnalazłam cel mego dalszego życia. Dziękowałam Matce Najświętszej, za łaskę opieki i odnalezienia tej drogi.

Odkąd dobrowolnie weszłam na moją ścieżkę miłości miłosiernej, praktykując i pielęgnując Duchową Adopcję, Bóg obdarował mnie i moją rodzinę szczególnymi łaskami: obydwaj synowie wyleczyli się z nałogu pijaństwa, mąż mój podjął próbę abstynencji od alkoholu, a ja modlę się za moje przybrane dzieci i odczuwam wielką ulgę zadośćuczynienia.

Świadectwo pewnej kobiety

 W 2005r. do Ośrodka Duchowej Adopcji na Jasnej Górze zgłosiła się starsza Pani i złożyła takie wyznanie – świadectwo : Jestem wdową. Trzy miesiące temu zmarł mój mąż. Byliśmy bezdzietnym małżeństwem. Kiedy mąż umierał, wypowiadał takie słowa «Ile tu dzieci, skąd te dzieci» Kilka razy powtórzył te słowa i zmarł. Początkowo nie zastanawiałam się nad słowami wypowiadanymi przez umierającego męża ale po jakimś czasie, zaczęłam myśleć, dlaczego właśnie takie słowa wypowiadał. Podkreślam, że to były jego ostatnie słowa wypowiadane na ziemi przed śmiercią. I pewnego dnia zrozumiałam. Mój mąż przez wiele lat modlił się za dzieci poczęte, których życie było zagrożone zabiciem w łonie matki. Trwał w duchowej adopcji. Ja do tego podchodziłam sceptycznie, nie wierzyłam w sens tej modlitwy. Dzisiaj myślę inaczej i jestem tu po to, aby podjąć modlitwę duchowej adopcji, bo ta modlitwa ma wielki sens – ratuje dziecko. Myślę, że do męża w chwili jego śmierci przyszły dzieci, które zostały zabite w wyniku aborcji. Tak to rozumiem”.

List nadesłany do Ośrodka Duchowej Adopcji przez siostrę klauzurową

Piszę, ponieważ chciałam podzielić się pewnymi zdarzeniami, które wydaje mi się, miały związek z duchowa adopcją, a są dla mnie znakiem działania Bożego.

Pierwsze dzieciątko adoptowałam w 2000 roku, gdy znalazłam przypadkiem ulotkę w kościele… Po adoptowaniu trzeciego dziecka, pomyślałam, że to chyba już wystarczy…, zdaje się, że miałam ze dwa lata przerwy, do momentu, gdy przyśniły mi się dzieci nienarodzone. Były one w postaci niemowląt, w cierpieniu i płaczu, i było ich tak wiele, jakbym miała przed sobą morze tych dzieci. Ktoś mi we śnie tłumaczył, że to były dzieci niechciane i niekochane… Obudziłam się w powodu tego płaczu, sama w jakimś lamencie serca.

A że sen był bardzo żywy, więc pomyślałam, choć w sny nie wierze, że może trzeba adoptować dzieciątko, to przecież nie szkodzi. I tak uczyniłam.

A ponieważ tak się jakoś przejęłam tymi dziećmi, że niektórym osobom opowiadałam co mi się przyśniło, z myślą, że może kogoś też zachęcę do adopcji.

Przyjechała tez do mnie Rodzina w odwiedziny i im ten opowiedziałam. Widziałam ich przejęcie w oczach, a chwilę wcześniej mój Tata wręczył mi list, z prośbą żebym go przeczytała kiedy pojadą.

Rozmawialiśmy tez o rodzinie, dzieciach i powiedziałam to co nosiłam jakoś w sercu, że bardzo bym chciała żeby nas była piątka dzieci w sumie, żeby jeszcze był ktoś jeden.

Gdy rodzina pojechała, przeczytałam ten list, w którym Tata wyznał, bo miał taka wewnętrzną potrzebę, że jeszcze przed ślubem, zabili swoje pierwsze dziecko. To były pierwsze miesiące, więc wystarczyły jakieś zastrzyki. Zostali namówieni przez rodziców Taty, starszą siostrę – „bo co ludzie powiedzą i że są jeszcze za młodzi”. Mama miała 17 lat. Tata pisał, że jako rodzice do dziś bardzo tego żałują, że to była największa głupota…

Potem Tata napisał jeszcze jeden list, ponieważ był pod wrażeniem tego snu, bo właśnie w tamte noce mocował się z sobą, czy mi o tym napisać. Okazało się też, że jego rodzice i ta siostra, też zamordowali swe dzieci, a ta siostra namówiła jeszcze dwie swoje synowe, jedna z nich nie może mieć w ogóle przez to dzieci.

To co Tata napisał, wyznał, było ważne, ale ja nie wyczułam w liście Łaski sakramentu spowiedzi – doznania przebaczenia.

I rzeczywiście, okazało się, że Tata nigdy się z tego nie spowiadał i tak przez ponad 30 lat w takim stanie przyjmował sakramenty, w tym sakrament małżeństwa. A myśmy się nie mogli w domu nadziwić, jak to jest, że on przyjmuje sakramenty, modli się, a jest tak trudnym człowiekiem, nie do życia…

I wysłałam Tatę do spowiedzi z tym grzechem zatajonym. Mama od razu się wyspowiadała i później jeszcze miała 2 spowiedzi generalne.

Tata się zmienia od tamtego czasu, świadomie przygotowuje się do sakramentów, modli się, dużo myśli o Bogu, uporządkowaniu przeszłości, tylko wiem, że w tym wieku – prawie 60-tka, to już trudno zmienić charakter…

Tata też adoptował dwoje dzieci – w swym przejęciu – dwoje naraz, choć tłumaczyłam mu, że można tylko jedno…

Sprawa ta, pozwala mi lepiej poznać Boże działanie, Jego Miłosierdzie, to jak On szuka zagubionych owieczek, jak leczy poranione… tyle lat…

I jeszcze jedna sprawa.

Moja starsza siostra – Iwonka, od 18- go roku życia, ciągle jeździła po lekarzach z powodu jakichś nieokreślonych zaburzeń hormonalnych, mówiono jej, że najprawdopodobniej, nigdy nie zajdzie w ciążę. Tata napisał mi, że razem z Mamą, obwiniają się o to, że może to kara Boża, wyjaśniłam, że na pewno nie…

A gdy adoptowałam 6-ste dzieciątko, nagle przyszła mi myśl, że Iwonka moja siostra (ma 33 lata, kilka lat mężatką) zajdzie w ciąże, bo Bóg jest hojniejszy od człowieka. I rzeczywiście, 3 tygodnie później zatelefonowała, że zostałam ciocią. Przebieg ciąży był trudny i mogła nie donosić, ale Marysia urodziła się 7 maja b. r.

Ogromna radość, pierwsza wnuczka, rodzice zostali dziadkami.

Chciałam Wam o tym napisać, bo miałam takie pragnienie, by się z kimś tym podzielić, a nie bardzo mogę o tym z innymi rozmawiać – jestem zakonnicą klauzurową.

Mam radość, że mam jeszcze kogoś – zawsze czułam, że brakuje mi jeszcze jednego brata, więc mam Braciszka. I choć nie mogłam Go nigdy poznać, wiem, że modli się za nas, że przebaczył rodzicom, że jest jakoś z nami obecny. Wierzę, że jest w Niebie, bo cóż on winien, a jeśli przebaczył taką krzywdę…, to czyż nie jest Święty…

„ Wszystko co istnieje, jest zawarte we wnętrznościach Mego Miłosierdzia głębiej, niż dziecko w łonie (sercu) matki” – Jezus – z Dzienniczka s. Faustyny.

Świadectwo młodej dziewczyny

Swoją pierwszą Duchową Adopcję podjęłam w czasie rekolekcji oazowych, dnia 30 lipca 2006r. Nie spodziewałam się, że ta modlitwa zdziała tyle dobra. Codzienne w drodze do szkoły odmawiałam dziesiątkę różańca i rozmyślałam w świetle tajemnic, co dzisiaj przyniesie mi dzień. Pewnego dnia spotkałam swoją koleżankę z podstawówki. Okazało się, jest w ciąży. Nie mogłam w to uwierzyć. 17-letnia dziewczyna w ciąży! Rozmawiałyśmy przez chwilę nie poruszając tematu ciąży. Kilka tygodni temu spotkałam ją ponownie, była ze swoim małym synkiem i jego ojcem. W trakcie rozmowy okazało się, że to dzieciątko urodziło się w dniu, w którym ja zakończyłam swoją pierwszą Duchową Adopcję. Nie powiedziałam tego koleżance. W głębi duszy wiem, że to nie był przypadek. Tu działał sam Bóg! Cieszę się, że jestem mamusią duchową tego dzieciątka. Teraz całkowicie wierzę w moc tej modlitwy.

Za kilka dni wybieram się na kolejne rekolekcje oazowe, gdzie mam zamiar dawać świadectwa o mocy tej cudownej modlitwy.

Świadectwo Agnieszki

W miesiącu wrześniu 2007 r. do Ośrodka Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego na Jasnej Górze, zgłosiła się młoda dziewczyna i złożyła następujące świadectwo:

„ Parę miesięcy temu, przyjechałam na Jasną Górę – do Matki Bożej, aby szukać pomocy, ratunku dla mojej mamy. Modliłam się w Kaplicy Cudownej Ikony, a następnie przeszłam do Bazyliki i przystąpiłam do spowiedzi. W trakcie spowiedzi wyznałam księdzu, że jestem w tym świętym miejscu, aby ratować moją mamę. Mama liczy obecnie 70 lat. Kiedy była młodą kobietą, dokonała aborcji swojego dziecka. Od jakiegoś czasu bardzo cierpi i fizycznie i duchowo. Wiele razy prosiłam mamę, aby udała się do lekarza. Zawsze była odpowiedź negatywna. Cierpiała ona i cierpiałam ja. W końcu postanowiłam przyjechać na Jasną Górę do Matki wszystkich matek i u Niej szukać pomocy.

Na te moje słowa, wyznane przez łzy – spowiednik powiedział, że na Jasnej Górze jest Ośrodek Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego i że powinnam tam pójść i podjąć modlitwę w obronie dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki – jako ekspiacja za grzech aborcji mojej mamy.

Przyszłam do Ośrodka i podjęłam tę modlitwę, wpisałam się też do Jasnogórskiej Księgi Obrońców Życia.

Osoba tam pracująca powiedziała mi, abym zaufała Panu Bogu, bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. On jest Ojcem Miłości i Miłosierdzia, a każdy człowiek jest Jego umiłowanym dzieckiem.

Wyjeżdżałam z Jasnej Góry z nadzieją w sercu.

Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy. Dzisiaj przyjeżdżam ponownie na Jasną Górę z wielkim dziękczynieniem dla Pana Boga, dla Maryi i dla wszystkich, którzy pomogli mi uratować moją mamę. Mama podjęła leczenie, wybaczyła sobie grzech aborcji. Jest osobą pełną nadziei, wiary i miłości.

Pragnę wyznać, że to dobro, które przyszło do mojego domu, do mojej rodziny, zawdzięczam Panu Bogu – przez Jego dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Tak maleńkie Dzieło, na które dziennie potrzeba zaledwie 5 minut, a takie owoce.

Dziękuję Ci Panie Boże, za Twoją nieustanną i bezgraniczną miłość wobec człowieka”.

 Agnieszka

 

Leave a Reply