Przez rozmaitość wydarzeń – wesołych i smutnych – trzeba umieć zobaczyć Boga, umieć Jemu za wszystko dziękować, umieć nie oceniać wszystkiego tak po ziemsku. Takie ziemskie ocenianie jest czymś, co nie pożywia, lecz zabija, zwłaszcza w naszych stosunkach z ludźmi, kiedy przychodzą trudności, opory, przykrości.
Jeżeli jednak uświadomimy sobie, że to Pan Bóg działa, że On chce coś nam powiedzieć przez te wszystkie wydarzenia i trudności, wtedy serce się uspokaja. Wszystkie przypadki życia mają jeden cel – żeby człowiek spoczął w Bogu. […]
Dawni patriarchowie otrzymali od Boga tę prostą formułę życia wewnętrznego: cum Deo ambulare – »chodzić z Bogiem«. Nic mądrzejszego dotąd nikt nie wymyślił. Nowy Testament nie jest przecież niczym innym, jak współżyciem z Bogiem. Chrześcijaninowi nie wolno być samemu, nie wolno samemu rozwiązywać swoich problemów, nie wolno uwierzyć w swoją samotność. Trzeba wejść w tę nową atmosferę, gdzie we wszystkim i wszędzie widzi się Boga i Jego działanie. Nie będzie to żadna fantazja, ale najprawdziwsza rzeczywistość. Nie należy tylko wpadać tu w jakąś przesadę i egzaltację i w każdym zwykłym wydarzeniu dopatrywać się nadzwyczajnych znaków, bo to byłoby niegodne rzeczy wielkiej i świętej.
Piotr Rostworowski, Żyć wiarą w świecie, Tyniec 2007, s. 34-35