Chrystus cierpi w braciach naszych

Tymczasem są rekolekcje. Dziś odprawiłem właśnie (privato modo [prywatnie] – bo młodsze kursy mają już spowiedź) Drogę krzyżową. I muszę ją zanotować jak najprędzej. Dla siebie. I dla drugich. Bo Stefan G. prosił, bym w poniedziałek poprowadził ją dla nas, tj. subdiakonów nominatów. Myślałem, jak ją obmyśleć. A tu – przy odprawianiu – sama się obmyśliła. A może raczej nie sama. Bo nie wszystko, co „nie ja”, to już „sama”. Może… na pewno, to Duch Święty. A więc:

            Droga Krzyżowa – Chrystus cierpi w braciach naszych

            Zbliżają się święcenia subdiakona. Coraz bliżej kapłaństwo, coraz głębiej w nie wchodzę. Subdiakon – to lewita, sługa świątyni. Przed subdiakonatem rozważę ten aspekt kapłaństwa – służbę. Mam służyć Chrystusowi, który cierpi w braciach moich. Droga krzyżowa Chrystusa Mistycznego. Ja sam w niej biorę udział. Ale Głowa powołuje mnie do posługiwania członkom najbardziej cierpiącym.

Chryste, idący Drogą krzyżową – w mych braciach, daj mi Sobie służyć!

Nie osądzać i przeciwstawiać się obmowom

(na marginesie przy I stacji)

Stacja I Chrystus sądzony.

I moich braci spotykają sądy. I moich braci skazują – oficjalnie…

Za nich mam się modlić (ponoć inaczej będę mógł, będąc kapelanem więzień).

Chrystus cierpi w braciach sądzonych, osądzanych, obmawianych, oplotkowywanych, tych, którym psuje się opinię.

Jak ja mam im służyć, choćby osądzano ich sprawiedliwie.

Bo Piłat, widząc oskarżenie niesprawiedliwe, umywa ręce. To nie moja postawa.

Mam ratować na swój sposób dobre imię swych braci.

Chryste, obmawiany i osądzany w braciach moich, dozwól mi sobie służyć!

Nie być dla nikogo nieznośnym

(na marginesie przy II stacji)

Stacja II Chrystus bierze krzyż. Dobrowolnie. „Sam chciał”.

Iluż braci cierpi świadomych, że dzięki ich krzyżom inni mają zbawienie.A ilu cierpi i tego nie rozumie?

Czy ja nie jestem dla kogo ciężarem – przyczyną cierpienia, takim „nie do zniesienia”?

Czy to do mnie należy rozdawać cierpienia? Chyba raczej do woli Bożej!

Oni mogą mi tego nie mówić. Ale ja wiem.

Chryste, daj mi służyć sobie w braciach, podejmujących dobrowolnie cierpienia!

Dźwigać na duchu

(na marginesie przy III stacji)

Stacja III Jezus upada.

Są bracia, których przygniotło cierpienie ponad siły. Zwykła reakcja innych ludzi: „kręcili głowami i mówili: Enge, enge!” [„Ha, ha!”] – mówi psalmista (Ps 40(39),16).

Czy ja okazuję miłość Chrystusowi w tych przygniecionych. Ich przecież trzeba szczególnie miłować, by ich dźwignąć.

Niedawno mówiono mi o jednym z III kursu, że już od pół roku, zanim go usunięto, wszyscy to przeczuwali i stawali od niego z daleka: nikt z nim nie chciał rozmawiać… Czy to nie są uderzenia włócznią po plecach, gdy Chrystusa już krzyż przywalił?

Chryste, przytłoczony zbytnim ciężarem krzyża, dozwól mi sobie służyć!

Wskazywać Maryję

(na marginesie przy IV stacji)

Stacja IV Spotkanie z Maryją.

Cierpiącym i zbolałym braciom potrzeba pociechy. Ileż siły nowej przynosi wspomnienie, a co dopiero obecność Najlepszej z Matek.

Braciom w kłopotach, w trudnościach i pokusach mam wskazywać Maryję.

„Stella maris  succurre  cadenti,  surgere  qui  curat,  populo…”

[„Gwiazdo morza, wspomóż upadły lud, gdy powstać usiłuje”] (z antyfony: Alma Redemptoris – Matko Odkupiciela (z komplety).

Wskazać do Niej nabożeństwo jako jedyny ratunek na krzyżowej drodze. Ona wie, co znaczy cierpieć. Nie opuści.

Chryste, dozwól mi służyć Twoim braciom, by nie cierpieli bez opieki Twej Matki.

Nieść krzyż za drugich

(na marginesie przy V stacji)

Stacja V Cyrenejczyk.

Nie dość pocieszać. Trzeba pomóc czynem.

Choć Szymona przymusili, ale teraz już niesie krzyż. Z Chrystusem. Byle on sam nie dźwigał.

Najprzykrzejsze w cierpieniu jest osamotnienie. Stanę się więc „wszystkim dla wszystkich”: weselił się będę z weselącymi, ale i cierpiał z cierpiącymi. A więc czyn. Cierpieć razem, dźwigać ciężar razem.

Na to stać mężczyznę, silnego Szymona, choćby właśnie wracał z pola. Gdy go zmusili – niesie. Może się uchylał, ale zrozumiawszy, że trzeba pomóc – niesie krzyż. A więc – czyn. Brać cierpienie mych braci na siebie. Cierpieć za braci.

Chryste, daj bym niósł krzyż za Ciebie cierpiącego w braciach moich.

Choćby mała przysługa – otarcie twarzy

(na marginesie przy VI stacji)

Stacja VI Weronika.

Na co stać mężczyznę, nie stać niewiasty. Jednak ona z własnej inicjatywy, odważnie, oddaje cierpiącemu Jezusowi przysługę, choć pozornie tak małą. Czyn. Tak. Ulżyć cierpiącemu, na ile potrafię. Może wystarczyć uśmiech czy coś takiego, jak otarcie łez i potu, i krwi. Bo widać, że Jezusowi wystarczyło. Ocenił, bo tak nagrodził.

Chryste, dozwól przysłużyć się Tobie, cierpiącemu w braciach, na ile mnie stać.

Pomagać wytrwale, by nie upadli w pół drogi

(na marginesie przy VII stacji)

Stacja VII Drugi upadek. Chrystus ustaje w pół drogi. W pół drogi upadek.

Bracia cierpiący jakże często już nie mogą wytrwać i ustają w pół drogi; dawno początek, daleko – koniec. Podźwignąć ich. Pomóc.

Może nie znalazł się nikt więcej oprócz Cyrenejczyka i Weroniki. Może Jezus jeszcze na kogoś czekał. I nie doczekał się, niosąc krzyż, i upadł, bo znów poczuł się sam.

Jak zachęcał będę cierpiących do wytrwania, tak i moja czynna pomoc, nie może być jednorazowa, dorywcza, ale musi być stała, wytrwała. By nie ustali w pół drogi. By się znów oderwali od ziemi i dźwigali krzyż dalej.

Chryste, upadający w swych braciach w pół drogi, daj bym Ci pomagał wytrwale.

Nie opłakiwać, bo to na nic, ale samemu nie być przyczyną cierpienia

(na marginesie przy VIII stacji)

Stacja VIII Płaczące niewiasty. Widać wyraźnie, że Jezus nie chce płaczu, samego współczucia.

Bo co przyjdzie z samego gadania. Trzeba czynnego współcierpienia.

Tak. Pomagać braciom cierpiącym, a płakać nad sobą i nad tym, co moje. Bo te „córki Jerozolimskie” same przecież są winne śmierci Chrystusa. One wychowały Jego morderców.

Płakać nad sobą, by nie być suchym drewnem, łatwym do spalenia.

A może Chrystus Pan każe mi pomyśleć o tych braciach, którzy są Jego mordercami. Chrystus Mistyczny modli się i za swych prześladowców. I tym chce pomóc, znając głębię ich cierpienia, wiedząc, że oni więcej cierpią sami, niż cierpienia zadają.

Chryste, pozwól, bym nie lamentował próżno nad cierpiącymi, ale wejrzał w siebie, czy nie ja jestem ich cierpień przyczyną.

Donieść krzyż za konających, gdy już tracą siły

(na marginesie przy IX stacji)

Stacja IX Trzeci upadek. Już u stóp Golgoty. Już u szczytu życia.

Pozorny tryumf szatana. Ale Chrystus Pan właśnie po tym upadku szatana zwycięży.

Ostatnie, szczytowe chwile życia mych braci. Już nie ma sił do walki. I ja do takich pójdę. Dam im Namaszczenie i samego Boga na ostatnią walkę. I nie raz tak będzie trzeba, bym sam wziął na siebie ich krzyż, bo oni już w ostatnich minutach nie mogą go donieść na miejsce. Za konających będę musiał cierpieć ja. Ofiarowywać się za nich, by cała krzyżowa droga ich życia nie poszła na marne.

Chryste, daj mi cierpieć za Ciebie w mych braciach konających.

Porzucić wszystko dla Chrystusa. Pomagać. Uczyć się od nich

(na marginesie przy X stacji)

Stacja X Obnażony. Ogołocony. Odarty. Wyzuty. Gotów na ostateczną ofiarę.

Ileż dusz wspaniałomyślnych porzuca wszystko – „wszystko jako gnój” – wobec nauki Chrystusa, by wejść z Nim na krzyż. (Zakony).

Będę kierownikiem duchowym. Mam te dusze prowadzić po takich wyżynach. I sam przecież nie mogę być inny. One nie mogą mnie zawstydzać – że sam jeszcze nie jestem z wszelkiej mądrości ziemskiej ogołocony, że nie umiem powiedzieć: „jeno tego Jezusa, i to ukrzyżowanego”. A ilu potrzebujących – tym pomagać, bo nie wszyscy umieją to znieść!

Chryste, daj mi wspomagać tym, co mam, tych braci, bo porzucili wszystko dla Ciebie, daj uczyć się od nich tego.

Nie wymagać posłuszeństwa ponad możliwości

(na marginesie przy XI stacji)

Stacja XI Przybity gwoźdźmi.

Ci, którzy pozbawili się własnej woli dla Chrystusa. Posłuszeństwo. Poddanie Bogu i ludziom.

Ja sam będę musiał słuchać, ale i będę miał takich, którzy mnie słuchać będą musieli. Niechże ich nie przykuwam gwoźdźmi przesadnych wymagań czy dziwactwa. Czy sam umiem być posłuszny. Czemu mam dawać ciężary, których sam nie umiem dźwigać. Każdy ma swoją drogę. Na drodze życia każdy musi pozostać sobą. Pan Bóg nie upoważnił mnie do wbijania kogoś w moje „metody” doskonałości. Cierpienie musi być dobrowolne. „Quia ipse voluit” [„Gdyż sam chciał”]. Nie ja jestem od umartwiania braci.

Samemu nie czynić nic, jeśli mi tego Bóg nie wskazuje.

Spojrzenie od Krzyża – kapłańskie – największa ofiara

(na marginesie przy XII stacji)

Stacja XII Na krzyżu. Na samym wzgórzu Jezus, Maryja i Jan.Dwunasta stacja. Tak kapłańska.

Dlaczego Jan jest na Golgocie? Bo miłuje Chrystusa.

Moja postawa – to postawa Jana, umiłowanego ucznia. Być w ostatniej chwili w najgorszym cierpieniu, pod krzyżem, blisko i podtrzymywać swoją obecnością… I moc czerpać z krzyża Głowy i z cierpień Serca Niepokalanej – wziąć Ją „in sua”[„do siebie”] (J 19,27).

I od krzyża patrzeć – oczyma Jezusa – na złorzeczących, na wrogów: „Ojcze, odpuść im”. I ujrzeć wśród nich odruchy żalu i nawrócenia – „Dziś ze mną będziesz w raju”. I być  gotowym, jak Jezus – spełniać do końca kapłańską ofiarę: „semetipsum  obtulit” [„samego siebie złożyć w ofierze”]. Ofiarę największą – życie za braci. Za wszystkich braci.

Chryste, daj służyć braciom moim – nawet swoim życiem, widząc ich wszystkich ze wzgórza Golgoty, jak Ty, wiszący na krzyżu.

Troska o grzesznych, w których umarł Chrystus

(na marginesie przy XIII stacji)

Stacja XIII Zdjęty z krzyża. Ciało umarłe.

Bracia, w których Chrystus już umarł. Grzesznicy.

Najpierw zabiegać koniecznie o nich wszystkimi sposobami, nawet wykupywać od Piłata, byle nie wisieli na pastwę ptaków drapieżnych, by im nie łamano goleni. A koniecznie, złożyć ich w ręce Maryi, Matki Bolesnej. Ona Opiekunka Grzesznych. Nie będziemy wtedy sami przy obmywaniu ich ran…

Chryste, pozwól mi zająć się Tobą w braciach, w których już umarłeś!

Ukryć pokutujących w Bogu – ku nowemu życiu

(na marginesie przy XIV stacji)

Stacja XIV Pochowany.

I z Maryją i Świętymi ukryć grzeszników w grobie.

Obłożyć wonnym balsamem dobrego serca, lnianymi szatami przebaczenia. Pod strażą Magdaleny pokutnicy. I czekać zmartwychwstania. Tylko wtedy zmartwychwstaną do nowego życia, w nowym człowieczeństwie, gdy będą „mortui et vita  abscondita in Deo”[„Umarli i życie ukryte w Bogu”] (por. Kol 3,3). Ukryć ich w Bogu.

Świat postawi             straże i pieczęcie, bojąc się zmartwychwstania, ale na próżno. To zwycięska siła. Kogośmy raz ukryli w Bogu, ten już ma nową moc. Ukryć w Bogu, powierzyć Bogu i Świętym dusze, w których Chrystus Pan ma zmartwychwstać.

 

Boże, Jezu Chryste! Przeszedłem tę drogę Twoją, widząc, jak cierpisz w moich braciach, i jak mam im służyć. Taka jest Twoja cierpiąca rodzina, Twoje cierpiące Ciało Mistyczne. Daj mi, Panie, być Jego sługą.

„Respice quaesumus Domine, super hanc familiam tuam, pro qua Dominus noster Iesus Christus non dubitavit manibus tradi  nocentium et Crucis subire tormentum”.

[„Wejrzyj łaskawie, prosimy Cię, Panie, na tę rodzinę Twoją, za którą Pan nasz Jezus Chrystus nie wahał się oddać w ręce grzeszników i wycierpieć mękę krzyżową”]. (Modlitwa nad ludem z Wielkiej Środy).

 

Oprac.: Grażyna Wilczyńska