Jasna Góra szkołą i mocą wspólnoty narodu: dzielenie przeżyć, pomocy, pokuty, Eucharystii i czuwającej modlitwy

Homilia we mszy świętej soboty 7. tygodnia zwykłego do tekstów: Jk 5,13-20; Mk 10,13-16 w ramach IX Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie w Częstochowie, na Jasnej Górze 25 lutego 1984 r.

Wstęp

Zaczęliśmy IX Krajową Kongregację Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie, tych, których znakiem jest oaza. Przyszliśmy do Matki naszej i całego naszego Narodu. Do Matki Kościoła, która stoi „na straży Bogu oddanych serc”. Przyszliśmy i jednoczymy się z Ojcem świętym, z Księdzem Prymasem i wszystkimi naszymi Biskupami, którzy za takich odpowiedzialnych uważają w swoich diecezjach, z naszymi przełożonymi zakonnymi, którzy nas do tej pracy wydelegowali i uznali nasze zamiłowanie do tej pracy. Przyszliśmy w jedności z naszym Księdzem Biskupem Delegatem, który jest chory, w jedności z Biskupem Administratorem Diecezji Częstochowskiej, który był na samym początku obrad wśród nas. „Nowa Wspólnota”, którą buduje Człowiek Nowy. Stając tutaj będziemy się spowiadać: i Bogu Wszechmogącemu, i Najświętszej Maryi zawsze Dziewicy tu królującej, którzy wiedzą dobrze, na ile jesteśmy ludźmi nowymi po tym roku pracy szczególnej – „Nowy Człowiek w Chrystusie”, na ile jesteśmy zdolni budować odpowiedzialnie nową wspólnotę Kościoła w naszym Narodzie. Uznajmy nasze winy.
Komentarz do czytań

List św. Jakuba Apostoła przez dwa tygodnie uczył nas, po co są doświadczenia w wierze, że mamy do nich podchodzić ze szczególną radością, ponieważ sprowadzają mądrość.

Dzisiaj list kończy się wnioskami, jak powinniśmy się zachować, nie pojedynczo tylko, ale wspólnie wobec przeróżnych doświadczeń, jakie konkretnie, nieraz bardzo dotkliwie, na człowieka spadają.

Homilia

1.Było to może pięć lat temu. Był wrzesień, właśnie sobota i jak dziś, ten kantyk w jutrzni o Mądrości, która ma „iść ze mną i czynom moim mądrze przewodzić”, odmawialiśmy maszerując obok siebie po długim kilkukilometrowym asfalcie w najdłuższej z tatrzańskich dolin, kiedy właśnie mżawka się przerwała, było bardzo rano i podeszliśmy nieco pod górę, i w śniegu mieliśmy nasze Emaus, tak nazywamy w kilku naszą Eucharystię. A potem weszliśmy na otwarty świeżo dla turystów Koprowy Szczyt, i nic nie było widać. Ale Staszek, który znał z Tyńca pieśń, która tam kończy godzinę czytań, zaproponował, abyśmy zaśpiewali ten krótki kantyk: „Godzien jesteś uwielbienia, Tobie, Boże, śpiewać trzeba: Tobie, Boże niepojęty, należy się chwała, Ojcze, Synu, Duchu Święty, na wieki wieków. Amen”. I nagle mgły opadły, i za Hińczowymi Stawami było widać Mięguszowieckie i aż Liptowskie Mury, a w drugą stronę i Rysy, i gdzieś daleko Łomnicę, a obróciwszy się, za plecami, tam, gdzie słońce, Krywań. I znowu przyszły chmury, a kiedy schodziliśmy, wbiegał naprzeciwko ktoś, bardzo szybko. Gdyśmy się obejrzeli, znowu się rozjaśniło i zobaczyliśmy go. Zamachał rękami i zapytał po angielsku: Gdzie tu jest Cubryna. A my pytamy, czy jest Anglikiem. A na to: No, I am Czech. To mówimy: gadaj po ludzku, bo się zrozumiemy. Taki Franek, gdzieś tam z Czeskich Budziejowic zaraz na tym samym szczycie znalazł z nami wspólny język, choć myślał, że nie ma z nami języka.

Nie jest to przypowieść ani cytat z pięknej „Mistyki gór” mojego przyjaciela księdza Romana Rogowskiego, którą tak piękną wydał we Wrocławiu. Bo najpierw Mądrość Boża nas prowadzi. Doprowadza nas do Eucharystii i z Eucharystii dalej prowadzi pod górę. I chociaż jest jeszcze mgła i są chmury, to wyprowadza nas na szczyt, gdzie się wszystko rozjaśnia, jeśli chwalimy nadal Pana. i stamtąd widać wszystko. Ale najpierw widać szczyty, widać to, ca jest najważniejsze. I kiedy się schodzi z góry Przemienienia, to się ma język z każdym człowiekiem.

Myśmy tu przyszli na tę Jasną Górę. Przyszliśmy tu do naszej Matki i Królowej i nie możemy zobaczyć Jej Oblicza. Bo oblicze Boże w człowieku potrzebuje odnowy, tak jak Obraz Jasnogórski potrzebuje odnowy, a z nim Kaplica potrzebuje odnowy, bo potrzeba, żeby był Nowy Człowiek, a z nim razem Nowa Wspólnota: potrzeba nam wszystkich renowacji. I przychodzimy tutaj, aby stąd spojrzeć najpierw na to, co jest principium, co jest najważniejsze, co jest szczytem, co jest zasadą – aby znaleźć język, aby tworzyć, aby budować wspólnotę z każdym człowiekiem, także nieznanym nam dotąd, nie będącym z nami we wspólnocie, jeszcze nie wędrującym razem z nami.

2.Chrystus Pan swoim uczniom, którzy nie tak łatwo chcą dawać dostęp do Niego dzieciom, nie pozwala, aby przeszkadzali. Chrystus Pan oburza się na nich. Chce, aby dostęp miał każdy człowiek, ale poprzez uczniów Chrystusa, którzy nie tylko będą przeszkadzać, ale którzy „przyjmą dziecię”. Przyjmą królestwo Boże jak dziecię, a przecież w równoległych Ewangeliach mówi Pan Jezus, którzy przyjmą to dziecko, Jego przyjmą. Przyjąć Chrystusa w bliźnim to jest uznać, że jesteśmy jednym Ciałem, o czym dopiero słyszeliśmy. Że jesteśmy w Nim. I im bardziej kto z nas będzie zjednoczony z Nim jako Głową, będzie miłował jak On. Będą w nas te same uczucia, i ta sama miłość, i będziemy sądzić pokornie o sobie w stosunku do wszystkich, „ceniąc ich wyżej od siebie”, jak wołał o to św. Paweł w Liście do Filipian, i o to, abyśmy wszyscy „umieli się uniżać, jak On się uniżył”. I poświęcać, jak On dał siebie ogołocić tym, którzy bili. „Przecierpiał tak wielką wrogość od ludzi”. Przyjmować i przybliżać każdemu Królestwo Boże.

3.Tworzenie Nowej Wspólnoty odbywa się najpierw przez dzielenie wspólne przeżyć człowieka. „Jeżeli spotkało go nieszczęście, niech się modli. Jeżeli się raduje, niech śpiewa”. Ale zaraz w ślad za tym widzimy, że do tego potrzebna jest wspólnota. że jest wspólnotą modlitwy, bo św. Jakub każe nam „modlitwą pełną wiary” otoczyć nawet tego, kto grzechy popełnia, aby mu były odpuszczone. Wspólnota modlitwy, wspólnota wyznania grzechów, wspólnota pojednania, wspólnota pokuty i wspólnota napomnienia. „Jeśli by kto z was zszedł z drogi prawdy, niech wie, kto nawróci grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje jego liczne grzechy”. Wspólnota – jeżeli to są ludzie, nowi w Chrystusie, którzy umieją się wydostać ze swojego kręgu, swojego sposobu myślenia: jeżeli umieją „smucić się ze smutnymi, a cieszyć z cieszącymi”, choćby w nich aktualnie było właśnie odwrotnie, którzy nie kultywują swoich nastrojów, ale umieją wejść we wspólnotę. Ja wiem, że jeszcze nie umiem. Jeszcze nie raz nie umiem. Nie powiem więcej, bo tak wiele o sobie mówić nie trzeba, nie zawsze trzeba wszystko mówić. Na takich modlitwach, gdzie się wszyscy cieszą, gdzie wszyscy ręce wznoszą, mnie właśnie wtedy łzy się cisną do oczu. Może tyle powiem. Nie wiem dlaczego. Choć przecież w liturgii tak mi się dobrze uczestniczy. Nie wiem. Jeszcze pewnie nie umiem. Dlatego jesteśmy sobie potrzebni do tego, abyśmy się modlili za siebie. I po to jest wspólnota.

4.Ale wspólnota najbardziej się sprawdza, gdy widzimy wokół siebie bliźnich, zwłaszcza na liturgii. Św. Paweł nigdzie tak nie grzmiał jak w Pierwszym Liście do Koryntian w 11. rozdziale o tym, że nie jest to Wieczerza Pańska, jeśli wzgardę okazujecie Kościołowi Bożemu: „Jeśli ktoś jest wśród nas głodny, a wyście się najedli”. I List do Hebrajczyków wzywa do takich ofiar, jakimi są gościnność, dobroczynność i wzajemna wieź. A św. Jakub jakże ostro mówi o tych, którzy na spotkanie liturgiczne do wspólnoty przychodzą, i są lekceważeni z powodu tego, że są mniej efektowni, że się mniej rzucają w oczy. Właśnie taki powinien mieć pierwszeństwo, nie tylko dziecko, ale każdy tak zwany maluczki, bo to jest wspólnota, która nie tylko zobaczy, ale podniesie człowieka w jego wartości. Podnosi go do godności dziecka Bożego I dlatego nie ma różnic. I dlatego nie może być „względu na osoby wtedy, gdy się wzywa imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa” – woła św. Jakub – właśnie wtedy, gdy się wzywa Jego imienia, nie można mieć względu na osoby.

5.Właśnie dlatego powinniśmy sobie być wtedy szczególniej bliscy w modlitwie, w chwalbie Pana. W tym wspólnym pójściu za Mądrością, która prowadzi moje kroki, która mi „mądrze przewodzi”. Dlatego jest i bliźni, który mnie namaści, jest kapłan, który mnie pojedna z Bogiem, a modlitwa Kościoła towarzyszy mojej pokucie. Wspomną księża, z którymi byliśmy razem na rekolekcjach w tylu diecezjach, jakież to było wielkie przeżycie: wspólnota pojednania, kiedy ci sami, którzy się u siebie wzajemnie spowiadamy, ci sami w międzyczasie klęczymy i za siebie wzajemnie o dobrą pokutę się modlimy. To jeszcze tego tak nie widać, gdy świeccy razem się modlą o dobrą pokutę, a księża spowiadają. Ale gdy księża, którzy spowiadają i się wzajemnie u siebie spowiadają, że nie ma wyznaczonych czy wybranych spowiedników, tylko ten do tego podejdzie i prosi go o spowiedź, a potem ten mu oddaje stułę i jego prosi o spowiedź, i wtedy w międzyczasie jeszcze klęczą przed Panem w czasie liturgii pojednania i wzajemnie się za siebie o dobrą pokutę modlą. Jakaż to jest prawda, że Kościół wzajemnie sobie pomaga w pojednaniu z Bogiem i w nawróceniu.

6.Wspólnota najbardziej jest widoczna w liturgii. I dlatego Jasna Góra jest miejscem szczególnej spowiedzi i szczególnej pokuty dla tylu ludzi. Mogliby się w parafiach wyspowiadać, a chcą tutaj męczyć Ojców Paulinów i tych księży, którzy tu przychodzą. Bo tutaj idą za Mądrością Bożą w szczególniejszy sposób. Ograniczać? Nie wiem!

Jasna Góra jest szczególniejszym miejscem, gdzie się księża z dalekich stron spotkają u jednego ołtarza, przeżywając braterstwo sakramentów równocześnie z przeżywaniem tożsamości sakramentalnej z Chrystusem. W tym wymiarze do Chrystusa i w tym wymiarze między sobą. Sakrament przeżywają razem. Takie koncelebry liczne jak są na Jasnej Górze, gdzie mogą być? I tak piękne, i tak równe. Wy nie widzicie tego, jak ja widzę, co to znaczy, że mamy wszyscy takie same stuły, bo mamy takie samo kapłaństwo, wszyscy.

Jasna góra jest miejscem czuwającej modlitwy. I to czuwającej nad całym Narodem. Jak nas zbudowały intencje, które wczoraj poddał Ojciec Generał przy Apelu, a przecież tu jest tak co dzień. I ciągle są aktualne sprawy. Czy nasze Oazy Modlitwy, czy nasze Spotkania Modlitewne, potrafią tak szeroko spojrzeć, czy potrafią „cieszyć się :. cieszącymi i płakać z płaczącymi”? Czy nie zajmują się tylko swoimi wewnętrznymi sprawami? Czy mamy taki oddech modlitwy, jakiego tu można zaczerpnąć z Jasnej Góry, podobnie jak tam na tym szczycie, gdzie się szczyty widzi, gdzie się najpierw patrzy na to, co najważniejsze, i z tego dopiero schodzi się w dół. A tam już może być i mrok, bośmy znowu weszli na górę i znowu zobaczyli jak jest jasno.

Kiedy wróciliśmy do domu już było ciemno. I znowu z mroku wychodzimy, bo nieraz trzeba bardzo wcześnie wyjść, żeby dojść na szczyt i wrócić na czas do domu. Na Gerlach nie zdążyliśmy, cofnęliśmy się 45 minut przed szczytem, wtedy już trzeba było wracać i też się po ciemku wróciło. Tak może być, jeśli człowiek nie wstaje do Mądrości Bożej przed świtem i nie idzie na spoczynek wysłuchawszy wszystkiego od Pana. Tak może być, że czas mu będzie się rozbiegał, bo „gdzie Pan Bóg jest najważniejszy, na pierwszym miejscu, tam wszystko będzie na swoim miejscu”. Gdzie Pan Bóg ma pierwszy czas, tam wszystko będzie o swoim czasie. Niech nas nauczy Matka wspólnoty Kościoła. „Niech nas nauczy tutaj czuwających u Jej bramy, u progu Jej domu”. Niech nas nauczy dróg Mądrości Bożej. Stańmy u ołtarza Pańskiego, który jest znakiem i tworzywem najważniejszym naszej wspólnoty. Tych, którzy wiedzą, że Światło staje się Życiem w krzyżu uobecnionym na Ołtarzu.

Przed błogosławieństwem końcowym

Osłaniaj twój lud. W tej wspólnocie się konkretyzuje Kościół. W tej, za którą i w której się dziś modlimy. Osłaniaj wszystkie jego dobre dzieła. Wiemy, o które dzieło idzie. To za przyczyną Maryi Panny powierzamy Panu w ten szczególniejszy sposób. Bośmy przyjęli Jego Ciało. Bo stawaliśmy się Jego Ciałem. Zapamiętajmy te słowa św. Augustyna: „Mówią wam: Ciało Chrystusa, a wy odpowiadacie: Amen. Stawaj się tym, Kogo przyjmujesz, Co przyjmujesz – Ciałem Chrystusa”.