Homilia na II Niedzielę Wielkiego Postu „C” do tekstów: Rdz 15,5-12.17.18; Flp 3,17 – 4,1; Łk 9,28-36 – w ramach VIII Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie w Częstochowie 25 – 28 lutego 1983
1.”A oni spali”. Jeszcze raz będzie to w Ogrójcu, gdzie tylko Łukasz zauważył, że gdy Pan „pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił” tak, że aż „krople krwi i potu wystąpiły na czoło”, i gdy „potem przyszedł do nich, zastał ich śpiących, ze smutku” (Łk 22,45). Mateusz wie, że „oczy ich były senne” (Mt 26,43); Marek, że aż dwa razy Jezus „zastał ich śpiących, bo oczy ich były snem obciążone… znużone, i nie wiedzieli co Mu odpowiedzieć” (Mk 14,37.40). Chociaż i przy Przemienieniu – według Marka – Piotr też „nie wiedział, co należy mówić, tak byli przestraszeni” (Mk 9,6). Według Łukasza Piotr „nie wiedział, co mówić, bo Jezus (właśnie tylko według Łukasza) – modlił się” (Łk 9,33) i to najpierw nie dla nich „wygląd Jego twarzy się odmienił), i w chwale, jaka Go otoczyła podczas tej modlitwy, Mojżesz i Eliasz z Nim rozmawiali (Łk 9,29-30).
Tymczasem Piotr i towarzysze – śpią. To się dzieje z Nim jakby dla Niego na modlitwie, Jego modlitwie. Ujrzał wszystko dopiero, gdy się ocknął. Jest podobnie jak z Abrahamem, który zasnął i spadła an niego trwoga. I kiedy się ocknął ukazał mu się obłok i przeszła Chwała Pańska na znak Przymierza. Teraz, gdy Piotr się ocknął, gdy skończy się rozmowa, Mojżesz i Eliasz odejdą (to wszystko tak notuje Łukasz), Ojciec objawi się głosem z obłoku do nich, i widzą już tylko Jezusa: „to jest Mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”. I zaraz koniec wszystkiego, i tylko zapowiedź, której Łukasz nie podaje, żeby nie mówili, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.
2.Oni śpią, to dla nich dalekie – taka modlitwa, która przemienia. Tylko, gdy się budzą, jest im przy Jezusie modlącym się – dobrze. To miejsce uznają za wybrane, „błogie” miejsce. Chyba i tutaj spali obciążeni jakimś ciężkim przeczuciem bo Pan dopiero co przedtem (według Łukasza osiem dni) mówił, że trzeba „wziąć krzyż na każdy dzień” i „stracić życie z powodu Jezusa” i nie wstydzić się Go (Łk 9, 23-27). O tym już ósmy dzień myślą, to ich dręczy, jak potem cała wieczernikowa mowa, która spowodowała, że nie umieli się modlić z Panem w Ogrójcu, gdy to przecież już była Jego agonia. Chyba i tutaj też śpią „ze smutku”. Ze smutku przed tym, że trzeba, aby być prawdziwym uczniem Jezusa, trzeba tyle opuścić. Nawet i życie oddać. A tam w Ogrójcu ze smutku, że „już niedługo nie będziecie Mnie oglądać” (J 16,16).
„Smutek napełnił serca wasze” (J 16,6) – Pan to wyczuł w czasie mowy wieczernikowej. Jest takie zjawisko znużenia nie wskutek wysiłku, ale przed wysiłkiem, ociężałości, niemożności zebrania się do czegokolwiek, zwykle gdy czeka nas coś trudnego. I wtedy przychodzi takie znużenie, taka senność związana z przeczuciem czegoś, co może nastąpić. Ale Pan tutaj, nie tak jak potem w Ogrójcu, rozmawia uniesiony modlitwą, rozmawia „o swoim odejściu, którego ma dokonać w Jerozolimie” (Łk 9,31). Przygotowuje się na nie świadomie, zaraz potem zapowie zmartwychwstanie, bo jest z Ojcem, bo jest w Jego chwale. Przemienił się, gdy się modlił. I my ilekroć zwracamy się do naszej „Ojczyzny, która jest w niebie”, to nie tylko do Ojca, ale i z myślą, że tam „nam dobrze być”, nie tylko będzie, ale jest już teraz, tam jest nasze miejsce, którego nie możemy sobie tutaj znaleźć, tam na spotkanie z Panem tylekroć wyrażamy oczekiwanie, że Pan także „przekształci nasze ciało, podległe zniszczeniu”, nasze ciało poniżone, nasze ciało ociężałe, nasze ciało, które nam sprawia tyle kłopotu, „na podobne do Jego chwalebnego ciała” (Flp 3,20). To znaczy, że wszystko, co nas w naszym człowieczeństwie jeszcze teraz poniża, boli, upokarza, nie z zewnątrz, nie od ludzi, ale w nas, w naszej ułomności ludzkiej – zostanie przemienione, bo staniemy się podobni do Pana, jak Pan stał się na Taborze, okazał się podobny do Ojca.
3.Dobrze, tylko dlaczego św. Paweł dzisiaj każe się wpatrywać w Pawła, jego naśladować. I tych, którzy już go naśladują „jak tego wzór macie w nas” (Flp 3,17). Okazuje się bowiem, że przemienienie człowieka można już oglądać, jak przeciwnicy, sędziowie, cały Sanhedryn oglądał przeminionego Szczepana: „widzieli oblicze jego jako oblicze anioła” (Dz 6,15). Jest więc i człowiek nowy, przemieniony wezwaniem z senności, z bezsiły, smutku, zgorzknienia, tego „skwaszenia”, które się po łacinie nazywa „acedia” (jak: ocet) a tłumaczone jest tylko jako „lenistwo”. Ten człowiek jest wezwaniem do drogi ku Ojczyźnie, by się podnieść z dążeń przyziemnych, takich przyziemnych, byle tylko zjeść i spać, i palić lub pić, jak ci, którzy spotykani byli w wielkiej depresji, którzy się nawet z łóżka nie podnieśli, tylko leżeli i palili jednego papierosa po drugim.
4.Już są ludzie, ludzie przemienieni, ludzie, w których wzór możemy się wpatrywać, ludzie święci. I ci święci z kalendarza i z Mszału, i z naszych imion chrzestnych, i ci w najszerszym sensie „święci”. Ludzie, którzy w imię dążeń nieprzyziemnych, w imię dążeń „do tego, co w górze”, do życia przyszłego, w imię nadprzyrodzonej, tak czy inaczej rozumianej, ale religijnie rozumianej godności człowieka, samej, okazywali się tak szczególnie ludźmi: Mahatma Gandhi, Martin Luter King, Dietrich Bonhoeffer, Albert Schweitzer, Dag Hammarskjold, Janusz Korczak. „Nowych ludzi plemię, jakich jeszcze nie widziano”. Ludzie nie katolicy, nie wszyscy chrześcijanie nawet, ludzie na pewno przemienieni, bo Boga odnajdywali w swoim sumieniu i byli z tym sumieniem zgodni. Wpatrujemy się w tych, którzy żyją wśród nas, bo na coś Pan sprawił, że posłał nam ich i pokazał na wzór. Po co? Tym czasom naszej Ojczyzny dał Pan świętego Maksymiliana i Prymasa Tysiąclecia, i Papieża Polaka. Po co? Na te czasy. Że my ich osobiście znaliśmy czy znamy, możemy patrzeć na nich. Po co? Po to byśmy nie spali w marazmie, w skwaszeniu, ale z nimi modlili się, jak Pan wzywał w Ogrójcu: „czuwajcie ze Mną” (Mt 26,38.40). I to jest najbardziej w Eucharystii, kiedy wspólnie jesteśmy i wspólnie się wspieramy w tym, żeby nie opadać z czujności naszej i żeby powtarzać za Panem, „nie moja, ale Twoja wola”. I to jest nasza współofiara, to jest przekraczanie wymiaru tego człowieczeństwa, to jest już przemiana człowieka. Aby się przemieniło i nasze oblicze, każdego z nas, i „oblicze tej ziemi”, by się cała zamodliła. „Gdy się modlił, rozjaśniło się Jego oblicze” (Łk 9,29). „Ześlij Ducha Twego a odnowisz oblicze ziemi”. Oblicze tych ludzi smutnych, zgniecionych, zbitych – na promieniujące, jak oblicze Mojżesza zstępującego z Góry.
5.I najdziwniejsze, że tu, przed tym co dziś czytamy w Liście do Filipian, jest zdanie, które do mnie przyszło nie tak dawno i nie dawało mi spokoju wtedy, gdy w pierwszej połowie lutego jeździłem od biskupa do biskupa i relacjonowałem naszą sytuację, prosząc o obronę. I ciągle to samo. Przebiegałem Listy św. Pawła, żeby to zdanie znaleźć (nie było blisko Jurka, który by mi powiedział, w którym miejscu to jest, bo dobrze pamięta). Znalazłem wówczas dużo więcej: w Drugim Liście do Tymoteusza list z daleka do mnie, a w Drugim Liście do Tesaloniczan list do nas wszystkich z daleka. A to zdanie z Listu do Filipian, gdy mógł przyjść niepokój, co robić w tej sytuacji, choć przecież przez ten rok robiliśmy to samo co dotąd – to zdanie, słowo Pana – przekazuję: „W każdym razie, dokąd doszliśmy, w tę samą stronę zgodnie postępujemy” (Flp 3,16)