Pierwsze dni sierpnia, Światowe Dni Młodzieży dopiero się skończyły, a już kilkuosobowa ekipa animatorów Ruchu Światło-Życie pakowała swoje plecaki i wsiadała do autobusu do Wiednia, skąd wylatywał samolot na równik, do Kenii, miejsca naszej misji. Byliśmy zmęczeni, ale uśmiechnięci i przepełnieni radością oraz wiarą w młody Kościół, a przede wszystkim w to, że Jezus poradzi sobie z naszymi nie do końca dopracowanymi materiałami i przymykającymi się z niedospania oczami. Taki czas – najbardziej szalony i owocny zarazem dla naszego Kościoła.
Kenia przywitała nas jak zwykle uśmiechniętymi twarzami naszych przyjaciół, czerwoną ziemią, zapachem świeżych bananów i awokado, soczystą zielenią, radością, głośnym śpiewem i biciem bębnów. W tym roku Jezus zaprosił nas do poprowadzenia rekolekcji I st. ONŻ oraz oazy 10 kroków.
Rekolekcje odbyły się w Mitunguu, miejscu, od którego cała nasza kenijska przygoda się rozpoczęła w 2014 roku. Miejscowości na samiuśkim równiku (no może 15 km od niego). Dwie kaplice, troszkę przyozdobione ŚDM-owymi barwami, z Jezusem, który u nas zagościł. Wspólna jadalnia i pokoje dla chłopców i dziewczyn, po jednym. Liczba uczestników na oazie 10 kroków przekroczyła trzydzieści osób, a na I stopniu ONŻ było ponad pięćdziesięciu uczestników. Z roku na rok przybywa nam na oazach Tanzańczyków, którzy głośno dopominają się o rozpoczęcie misji w tym właśnie kraju, bo jak sami powiedzieli, tamtejszy Kościół nie oferuje i nigdy nie oferował rekolekcji dla świeckich katolików, dlatego oaza jest dla nich tak bardzo istotna.
Rekolekcje były manifestem radości i wiary. Tak właśnie wyobrażam sobie rekolekcje za czasów ks. Franciszka Blachnickiego. Wszystko nowe, odkrywcze, Jezus wołający głośno i pokazujący, co chce od Swojego Kościoła. Każde spotkanie w grupie, adoracja, konferencja wnosiły nowe spojrzenie na wiarę, wiarę tych spontanicznych, młodych ludzi, a tak często uciśnionych w swym życiu, bez nadziei na lepsze jutro, żyjących bez dostępu do podstawowych prawd.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy
Uczestnikami byli uczniowie szkół podstawowych, studenci, nauczyciele, fryzjerki, bezrobotni, budowlańcy, właściciele małych biznesów, dzieciaki z domów dziecka i Ci, którzy mogą pozwolić sobie na lepsze życie. Często są to katecheci, jedyni w swojej okolicy, zastępujący kapłanów, bo Ci nie docierają do tak odległych plemion, bądź jest ich zbyt mało. Nazywają mnie księdzem, przyznał mi się jeden z uczestników, inna dziewczynka powiedziała, że jest przez oazę wykluczona ze społeczeństwa koleżanek, bo im chce przybliżyć Jezusa, ale mówi, że jest szczęśliwa, bo tylko z Nim może przezwyciężyć swoje smutki i zaakceptować straszne zachowania i wybory swoich rodziców, sąsiadów. Regina i Robert na miejsce bliższego poznawania się oraz miejsce wzrastania w wierze i miłości wybrali właśnie rekolekcje oazowe, a w tym roku zaprosili nas wszystkich na swój ślub, na który pojechaliśmy dzień przed rekolekcjami, a oni oazę 10 kroków potraktowali jako swój miesiąc miodowy.
Od pierwszego dnia na rekolekcjach działy się prawdziwe cuda. Rekolekcje podobne do tych w Polsce. Te same szczyty, formy prowadzenia spotkań, wyprawy otwartych oczu, taki sam namiot spotkania. Tylko bardziej roztańczone. Szkoła śpiewu i tańca, a zamiast gitary pojawiają się bębny i kajamba. Msza dłuższa i w innych rytmach, a także pytania odrobinę inne. O Maryję, charyzmaty w Kościele, czy naprawdę istnieją o czyściec i piekło, i chyba najważniejsze – o spowiedź.
W obu grupach rekolekcyjnych przygotowano konferencje i spotkania, na których można było pojednać się z Bogiem. Nie było konfesjonałów, ale kolejki do kapłanów siedzących na drewnianych krzesełkach, którzy sami nie mogli uwierzyć w ten cud spowiedzi. Liderzy Kościoła czasem po wielu miesiącach, inni po wielu latach, przystąpili do tego sakramentu. Spotkania trwały do późnych godzin nocnych. Głośny śpiew na przemian z przejmującą ciszą. Adoracja, jak potem mi powiedzieli, nie zdarza się u nich często. Niektórzy po raz pierwszy mogli przytulić się do Jezusa, który był tak blisko.
Jedynkę poprowadziło dwóch miejscowych franciszkańskich kapłanów, ojciec Stephen, Kenijczyk, który był obecny przez pierwsze dni, oraz ojciec Kazimierz, polski przeor kenijskiej prowincji, który dołączył do nas w trakcie oazy i został do końca. Niesamowitym darem była obecność kleryka Janka (br. John), Kenijczyka studiującego w łódzkim seminarium i mówiącego po polsku. Animatorami byli Piotr – który od pół roku przebywa na misji w Kenii oraz dziewczyny: Agata, Kasia, Kasia i Ola. Diakonię 10 kroków zbudowali ks. Bartek z diecezji przemyskiej i cztery animatorki: Ania, Iza, Patrycja i ja.
Oaza I stopnia biegła znanym nam rytmem: przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela czwartego dnia, wstąpienie do deuterokatechumenatu, ewangelizacja uczestników i poprzez uczestników okolicznych domostw, zachwyt Jezusem, wiarą, Kościołem. Oaza 10 kroków pozwoliła zrozumieć uczestnikom to, co nie jest dla nich dostępne w formacji w ciągu roku.
W październiku odbędą się rekolekcje kapłańskie w Kenii, a za rok zapewne kolejne stopnie w Kenii, może też w Tanzanii. Naszym największym marzeniem jest powstanie wspólnot Żywego Kościoła w Kenii, a potem w kolejnych państwach Afryki – aby Ruch budował, ewangelizował i czynił szczęśliwymi.
Judyta Sowa
tekst ukazał się na blogu Centralnej Diakonii Misyjnej