Na Filipinach spędziliśmy prawie miesiąc: byliśmy tam od 13 lutego do 10 marca. Zostaliśmy posłani przez Ruch Światło-Życie, aby rozeznawać misję Ruchu w tym kraju i prowadzić rekolekcje. Nasza misja była kolejnym etapem – już bowiem od 2014 roku do Polski przyjeżdżają na oazy uczestnicy w Filipin (z czterech diecezji położonych na wyspie Negros). W oazach uczestniczyło dotąd 17 osób – 9 księży i 8 osób świeckich, z tego 7 osób przeżyło trzy stopnie oazy. Nasz wyjazd miał na celu otwarcie nowego etapu – przeprowadzenia rekolekcji na miejscu na Filipinach i rozeznania możliwości powstania wspólnot Ruchu w tym kraju.
Nasz pobyt organizowały osoby, które przeżyły oazy w Polsce (a które na Filipinach regularnie się spotykają). Jak sami mówili, chcieli maksymalnie wykorzystać naszą obecność, stąd pobyt przeżyliśmy rzeczywiście bardzo intensywnie, co nas ogromnie cieszyło. Od strony statystycznej: razem z ks. Maciejem Krulakiem, który przebywał na Filipinach przez dwa tygodnie, przeprowadziliśmy dwie tury rekolekcji ewangelizacyjnych, oprócz tego spotkaliśmy się z biskupami czterech diecezji leżących na wyspie Negros, odbyliśmy cztery spotkania z przedstawicielami ruchów i duszpasterstw na poziomie ponadparafialnym, mieliśmy cztery spotkania ze społecznościami parafii lub wspólnot podstawowych, trzy spotkania z liderami parafialnymi, dwa spotkania z seminarzystami i trzy spotkania z księżmi. Sześciokrotnie zmienialiśmy miejsce pobytu po jednej nocy, czterokrotnie po dwóch nocach, dwukrotnie po trzech nocach i raz (przez ostatnie dni) spaliśmy w jednym miejscu przez pięć nocy.
Jak się okazuje, wróciliśmy praktycznie w ostatnim możliwym terminie – w kolejnych dniach swoje granice zamknęły zarówno Filipiny jak i Polska. Epidemia koronawirusa nie przeszkodziła jednak w najmniejszym stopniu naszej misji – wyspa Negros była od niego wolna przez cały okres gdy na niej byliśmy, na Filipinach (w Manili) pierwsze zachorowania zaczęły się w ostatnich dniach naszego pobytu na Negros. Obowiązywały natomiast środki ostrożności, którym się poddawaliśmy. Również po powrocie poddaliśmy się obowiązującym w dniu naszego powrotu w Polsce środkom ostrożności.
Podczas naszego pobytu na bieżąco pisaliśmy relacje, które wysyłaliśmy na listę mailingową Ruchu Światło-Życie archidiecezji poznańskiej. Zamieszczamy je poniżej, zapraszając do lektury.
Pragniemy wyrazić ogromną wdzięczność Panu Bogu za dar, jakim zostaliśmy obdarzeni. Dziękujemy również wszystkim, którzy nas wspierali – zarówno otaczając nas codzienną modlitwą jak i wspierając nasz wyjazd od strony materialnej.
Agata i Krzysztof Jankowiakowie
Listy z wyspy Negros
15 lutego
Pozdrawiamy wszystkich w tym momencie z wyspy Cebu. Rozpoczęliśmy naszą misję bardzo intensywnie. Jak się okazuje, dzień św. Walentego jest tutaj bardzo mocno obchodzony a w Kościele jest to dzień szczególnej troski i pamięci o małżeństwach.
Po 24-godzinnej podróży dotarliśmy około 13.00 tutejszego czasu do Bacolod na wyspie Negros, gdzie zostaliśmy bardzo serdecznie przywitani na lotnisku przez ks. Grega oraz Melende i Gracię Marię, których już znamy z przyjazdów do Polski. O 18.00 Mszą św. rozpoczynał się Pre-Valentine Meeting w parafii ks. Grega. Ta Eucharystia zgromadziła małżeństwa z kilku parafii diecezji Bacolod. Były świadectwa małżeństw, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, specjalnie dobrane czytania i homilia o małżeństwie. Podczas Mszy św. dzieliliśmy się doświadczeniem formacji naszego Ruchu i naszym osobistym świadectwem. Potem było parafialne spotkanie przy stole, występy rozmaitych grup – prawdziwe parafialne święto dla uczczenia małżeństwa.
Wczoraj przenieśliśmy się na wyspę Cebu, gdzie mieliśmy to samo doświadczenie, tylko w większej skali. Spotkanie walentynkowe odbywało się bowiem w hali sportowej. Tutaj również dzieliliśmy się doświadczeniem formacji naszego Ruchu i naszym świadectwem. Wieczorem jeszcze długo rozmawialiśmy z małżeństwami z tutejszego ruchu obejmującego rodziny. Kontynuowaliśmy tę rozmowę dzisiaj (15 lutego) przy śniadaniu.
18 lutego
Ciąg dalszy wieści z Filipin. Wczoraj mieliśmy spotkanie z animatorami ruchu małżeńskiego z diecezji Bacolod. Prezentowaliśmy im nasz Ruch. Bardzo dobre spotkanie, dobra rozmowa po naszej prezentacji. Wielkie pragnienie formacji, pogłębienia duchowości, których pewne niedostatki odczuwają.
Dzisiaj byliśmy na śniadaniu u biskupa Bacolod. Mówiliśmy mu o naszym Ruchu, przekazaliśmy list moderatora generalnego.
Oglądaliśmy miejsce, gdzie papież Jan Paweł II celebrował Mszę św. podczas pielgrzymki na Filipiny (był wtedy między innymi w Bacolod), oglądaliśmy pokój papieski w pałacu biskupim. Na miejscu Eucharystii zbudowano wieżę Jana Pawła II, w której jest coś w rodzaju muzeum/izby pamięci po naszym papieżu. Przed nią stoi pomnik papieża, całkiem ładny (ładniejszy niż wiele pomników w Polsce).
Domykają się ostatecznie listy uczestników rekolekcji, które będziemy prowadzić w dwa kolejne weekendy – pierwszy dla rodzin, drugi dla młodzieży i pojedynczych dorosłych. Tak wygląda, że na każdym będzie ponad 40 osób ze wszystkich (czterech) diecezji wyspy Negros.
Dziś miał dojechać do nas ks. Maciej, który będzie rekolekcje prowadził, niestety wskutek spóźnienia samolotu spotkamy się z nim dopiero jutro. Ks. Maciej dopiero wieczorem dotrze do Bacolod a my już zgodnie z planem przemieściliśmy się do diecezji Kabankalan, gdzie jutro rano zaczynamy od spotkania z liderami duszpasterstwa rodzin. Ale dzień zaczynamy wcześniej – o 5.30 jest jutrznia w seminarium, gdzie w tej chwili mieszkamy i oczywiście jesteśmy na nią zaproszeni 🙂
Wcześniej mieliśmy okazję odwiedzić miejsce, gdzie ochrzczono pierwszych mieszkańców Filipin, najstarszy Kościół na Filipinach – jedno i drugie w mieście Cebu City, bardzo żywe sanktuarium maryjne Simala (istniejące od… 1992 roku).
19 lutego
Przeżyliśmy bardzo owocny pierwszy dzień pobytu w diecezji Kabankalan. Wczoraj przy kolacji prawdziwe powitanie zgotowali nam klerycy, którzy opowiadali o swojej diecezji, seminarium, zaśpiewali dla nas specjalnie piosenkę (a śpiewali pięknie). Na koniec poprosili nas o zabranie głosu – to opowiedzieliśmy im chwilę o naszym Ruchu, koncentrując się na przyjęciu Jezusa jako Pana i Zbawiciela oraz o Namiocie Spotkania. Później jeszcze po kolacji rozmawialiśmy przy herbacie z wychowawcami seminaryjnymi – bardzo owocna rozmowa.
Dziś uczestniczyliśmy w spotkaniu liderów duszpasterstwa rodzin – było około 50 osób. Mówiliśmy o naszym Ruchu – przede wszystkim (choć nie tylko) o Domowym Kościele. W trakcie tego spotkania dojechał do nas ks. Maciej, który od razu włączył się w naszą wypowiedź.
Dyskusja po naszym wystąpieniu pokazała (już po raz kolejny) wielkie pragnienie formacji, pojawiały się konkretne pytania o możliwość powstania wspólnoty Ruchu, podjęcia formacji w Domowym Kościele, od razu propozycje kolejnych rekolekcji prowadzonych przez nasz Ruch (kilka osób z tego grona będzie uczestniczyć w rekolekcjach, które odbędą się w najbliższy weekend).
Popołudniowe godziny spędziliśmy doprecyzowując z ks. Maciejem plan rekolekcji i ustalając ostatnie szczegóły.
Wieczorem natomiast byliśmy zaproszeni na kolację do biskupa Kabankalan. Biskup przywitał nas w drzwiach swojego domu (i potem odprowadził do samochodu). Odbyliśmy z nim bardzo długą rozmowę – miał wiele pytań dotyczących naszego Ruchu, pytał o możliwość utworzenia centrum Ruchu na Filipinach (bez żadnych sugestii z naszej strony), zastanawiał się czy pojawienie się Ruchu na Filipinach to nie jest nowe Zesłanie Ducha Świętego.
Jutro pozostaniemy w diecezji Kabankalan, ale przeniesiemy się w góry do podnóża wulkanu Canlaon (2435 m), do parafii ks. Ivana (jednego z księży, którzy uczestniczyli w oazach w Polsce). Pojutrze zaś wracamy do Bacolod na pierwsze rekolekcje oazowe na Filipinach.
21 lutego
Wczorajszy dzień spędziliśmy w parafii ks. Ivana (który uczestniczył kilka lat temu w oazie I stopnia). Najpierw odwiedziliśmy jedną ze wspólnot podstawowych – w miejscowości Cabagna-an. Parafia położona jest w górach, jest to b. ubogi teren, wiele wiosek, które zorganizowane są we wspólnoty podstawowe. W parafii ks. Ivana jest ponad 30 takich wspólnot podstawowych, każda ma swoją kaplicę, z oczywistych powodów ksiądz nie może do każdej dotrzeć w każdą niedzielę, stąd bardzo istotna rola liderów świeckich.
We tej wspólnocie po bardzo gorącym przywitaniu nas przeżyliśmy nabożeństwo Słowa Bożego prowadzone właśnie przez świeckiego lidera. Uczestnicy nabożeństwa byli zaproszeni do podzielenia się swoim odczytaniem usłyszanych tekstów. Dzieliło się kilka osób.
My sami w tej wspólnocie mówiliśmy tym razem mniej o naszym Ruchu, więcej dawaliśmy świadectwo naszego przeżywania wiary.
Wieczorem już w siedzibie parafii, w miejscowości La Castellana uczestniczyliśmy w specjalnym wieczorze, podczas którego również dzieliliśmy się przeżywaniem wiary, my konkretnie mówiliśmy o tym, co umacnia nasze małżeństwo (czyli tak naprawdę mówiliśmy o zobowiązaniach Domowego Kościoła i o tym, jak ważna jest dla nas przynależność do wspólnoty).
Ks. Ivan opowiadał nam, że w swojej pracy w parafii stara się wykorzystywać materiały i metody naszego Ruchu.
Mieliśmy okazję obejrzeć specjalnie dla nas wykonany taniec światła – unikalny taniec z tej miejscowości. Coś przepięknego.
Jesteśmy ciągle pod wrażeniem bardzo serdecznego, gorącego przyjęcia nas w tej parafii, otwartości jej mieszkańców.
Teraz już jesteśmy w ośrodku rekolekcyjnym w Bacolod, zjeżdżają się uczestnicy rekolekcji – ostatecznie będą w nich uczestniczyć 23 pary. Animatorami będą osoby, które przeżyły już rekolekcje w Polsce (księża i świeccy).
23 lutego
Dzisiaj zakończyły się pierwsze rekolekcje oazowe na Filipinach. Były to rekolekcje ewangelizacyjne dla rodzin – uczestniczyły w nich 23 małżeństwa (+ diakonia, którą stanowiły osoby, które przeżyły rekolekcje w Polsce).
Był to wspaniały czas, poznanie wspaniałych, otwartych małżeństw i oczywiście czas bardzo dobrych rekolekcji. Dla nas było bardzo ważne, że jako animatorzy posługiwały osoby, które dobrze znaliśmy (z niemal wszystkimi byliśmy na oazach w Polsce), rozumieliśmy się więc, oni znali charyzmat Ruchu, bez problemów mogliśmy więc rozmawiać o tym, w jaki sposób przeprowadzać rekolekcje w realiach filipińskich, uwzględniając specyfikę i kulturę tego kraju.
Uczestników rekolekcji zachęciliśmy do podjęcia dalszej formacji. Część z nich jest już zaangażowana w różnych wspólnotach, podkreśliliśmy, że nie chcemy zabierać osób z innych ruchów. Dla uczestników z poszczególnych diecezji zostaną utworzone grupy na messengerze (to jest jedno z podstawowych narzędzi komunikacji na Filipinach), których zadaniem będzie między innych właśnie kwestia dalszej formacji. Za podjęcie tego tematu czują się odpowiedzialni animatorzy rekolekcji z poszczególnych diecezji.
Mówiliśmy też o tym, że do tworzonych kręgów uczestnicy rekolekcji mogą zaprosić znajome małżeństwa, które w rekolekcjach nie brały udziału.
Jako ciekawostkę możemy wskazać, że podczas godziny świadectwa mówiono w czterech językach. Na Filipinach jest bardzo wiele języków, na wyspie Negros mówi się w dwóch: cebuano i hilligaynon. Jest język ogólnofilipiński – tagalog, który jednak nie jest specjalnie lubiany. W związku z tą wielością języków w powszechnym użyciu jest język angielski – w tym języku są wszelkie napisy na ulicach, szyldy na sklepach, hasła w kościołach (bardzo rzadko pojawiają się napisy w językach lokalnych). Rekolekcje były po angielsku, jednak podczas godziny świadectwa część uczestników wolała, co naturalne, mówić w swoim języku. Mieliśmy więc świadectwa po angielsku, w językach wyspy Negros, zdarzyło się też świadectwo w tagalog. Świadectwa w językach filipińskich tłumaczył dla nas ks. Romel.
Po zakończeniu rekolekcji rozmawialiśmy w gronie diakonii o dalszych działaniach Ruchu na Filipinach. Rysują się bardzo konkretne projekty kolejnych rekolekcji, zobaczymy czy i jak zostanie podjęta formacja po rekolekcjach. Wskazywaliśmy jako jedną z możliwości przeprowadzenie weekendowych rekolekcji ewangelizacyjnych w parafii.
Dzisiejsze popołudnie to chwila odpoczynku w Bacolod, jutro rano wyruszamy do diecezji San Carlos, gdzie zaczynamy dzień od spotkania z biskupem – to biskup, który zgodził się podjąć opiekę nad Ruchem na Filipinach i jest na bieżąco informowany o wszystkim, co się dzieje (należy do grupy na messengerze obejmującej wszystkie osoby z Filipin, które uczestniczyły w rekolekcjach w Polsce).
Z tej diecezji w piątek przeniesiemy się na wyspę Cebu, gdzie odbędą się rekolekcje dla młodzieży. Bardzo prosimy o modlitwę w tym czasie – mamy około pięćdziesięciu częściowo bardzo młodych uczestników, ogarnięcie takiej grupy to będzie prawdziwe wyzwanie.
Po zakończeniu rekolekcji wrócimy na wyspę Negros – odwiedzimy czwartą diecezję na tej wyspie czyli Dumaguete.
25 lutego
Wczoraj (w poniedziałek) zgodnie z planem udaliśmy się do diecezji San Carlos, gdzie najpierw spotkaliśmy się z biskupem Gerardo Alminazą. Jest to biskup, który na prośbę osób z Filipin kilka miesięcy temu zgodził się objąć opiekę nad Ruchem Światło-Życie w tym kraju.
Ks. biskup najpierw oprowadził nas po swoim „gospodarstwie”. Zobaczyliśmy wydział zajmujący się pomocą społeczną (bardzo ważny wydział w każdej tutejszej diecezji), miejsce gdzie produkuje się świece oraz miejsce gdzie przygotowywane są leki ziołowe (następnie rozprowadzane przez diecezję) oraz na końcu biuro diecezji. Następnie był wspólny lunch, na który dojechali księża z tej diecezji związani z naszym Ruchem – Alwen i Chou. Biskupowi przedstawiliśmy metody pracy i działanie naszego Ruchu, choć nie musieliśmy mówić wiele – był w tej materii zorientowany. Dzisiaj rano zamieścił podziękowanie za naszą wizytę na grupie na messengerze, do której należą wszystkie osoby związane z Ruchem na Filipinach. Obok podziękowania znalazło się zdjęcie ręki biskupa, na którą założył bransoletkę rozprowadzaną przez Wydawnictwo Światło-Życie – z napisem „I’m a child of God” i foską (był to jeden z prezentów, jaki przekazaliśmy).
Po wizycie u biskupa udaliśmy się do kościoła ks. Chou – zupełnie na północ wyspy Negros. Ciekawa jest historia tego kościoła – został zbudowany na terenie dawnego ośrodka wypoczynkowego. Teren ośrodka podarowali jego właściciele, którzy uznali, że mają za daleko do kościoła. Sam budynek kościoła powstał na miejscu basenu. Formalnie jest to na razie stacja misyjna, która w momencie, gdy stanie się w pełni samodzielna, będzie parafią.
Tam mieliśmy spotkanie z radą duszpasterską. Było to nieformalne spotkanie, rozmowa o życiu Kościoła w Polsce i na Filipinach, wzajemne dzielenie się. Ośrodek ks. Chou ma 26 dojazdowych kaplic, wokół których zorganizowane są wspólnoty podstawowe. Gemma i Jerry (uczestnicy naszych rekolekcji!) opowiadali o swojej posłudze misyjnej. Chodzą mianowicie od domu do domu zapraszając do najbliższej kaplicy, zachęcając do włączenia się w życie wspólnoty podstawowej.
Dzisiejszy dzień to święto narodowe na Filipinach – rocznica rewolucji różańcowej, które obaliła reżim Marcosa. Dla nas też to był dzień odpoczynku. Opracowaliśmy jednak plan rekolekcji dla młodzieży, które rozpoczną się w piątek. Ustaliliśmy go wspólnie z Mary Grace, która dwukrotnie była na oazie w Polsce a w 2018 roku była na trzymiesięcznym wolontariacie w Centrum Ruchu na Kopiej Górce, w ramach którego była m.in. animatorką na oazie studenckiej i dorosłych. Chodziło o to, by nasze propozycje (a przewidujemy dla młodzieży trochę warsztatów, aktywizacji) skonsultować z osobą, która dobrze zna młodzież filipińską.
Czytamy (z doskoku, bo internet tutaj nie działa za dobrze) informacje o rozpowszechnianiu się w Europie koronawirusa. Na Filipinach wprowadzono środki ostrożności – między innymi obowiązek przyjmowania Komunii św. na rękę, nieprzekazywanie znaku pokoju przez podanie ręki, w Środę Popielcową tylko posypanie głów popiołem (jak w Polsce, ale tutaj zazwyczaj się kreśli mokrym popiołem znak krzyża na czole). Gdy wracaliśmy z wyspy Cebu na Negros, zmierzono nam temperaturę. Generalnie jednak nie ma atmosfery zagrożenia, sporadycznie spotyka się ludzi w maseczkach. Wprowadzone środki ostrożności działają, na Filipinach koronawirus się nie rozprzestrzenia, wyspa Negros jest od niego wolna.
28 lutego
Wielki Post rozpoczęliśmy w parafii ks. Alwena, również w diecezji San Carlos. W stosunkowo krótkim czasie (ok. dwie godziny) przemieściliśmy się znad samego morza w góry. Znów znaleźliśmy się u stóp wulkanu Canla-on – byliśmy tam w zeszłym tygodniu, w parafii ks. Ivana, tyle że z drugiej strony, w innej diecezji.
Pobyt w parafii rozpoczęliśmy od spotkania z doradcami rodzinnymi czyli osobami, które przygotowują pary do małżeństwa z parafii – było to kilkanaście osób (z jednej parafii!). Przedstawiliśmy im nasz Ruch, koncentrując się szczególnie na formacji w Domowym Kościele. Potem uczestniczyliśmy w Mszy św. – przewodniczył ks. Maciej, on też wygłosił homilię.
Następnego dnia ks. Alwen zabrał nas do jednej z kaplic. Leży ona na zboczu wulkanu Canla-on (wulkan czynny ale nie niebezpieczny, jak zaznaczył ks. Alwen). W parafii jest 71 dojazdowych kaplic, ta w której byliśmy, nie jest bynajmniej położona najwyżej – są jeszcze kaplice położone wyżej na zboczu wulkanu. Do kaplicy dojechaliśmy do pewnego momentu samochodem, resztę drogi musieliśmy odbyć pieszo. Kaplica to kolejne miejsce z interesującą historią. Zbudował ją jeden człowiek (a jest murowana), który bał się by jego krewni (mieszkający wokół) nie dali się wciągnąć do którejś z sekt, nie odeszli od kościoła (problem sekt jest bardzo poważny na Filipinach).
Na tej wysokości było chłodniej niż niżej (co nie znaczy że zimno). W okolicy uprawiane są warzywa, które uprawiamy również w Polsce (kapusta, pomidory itd).
W tej kaplicy najpierw my sami powiedzieliśmy świadectwo o tym, co buduje nasze małżeństwo – czyli o przynależności do wspólnoty oraz o (nie używając tej nazwy) o zobowiązaniach Domowego Kościoła. Pierwszy raz nasza wypowiedź była od razu tłumaczona (przez ks. Alwena). Jak pisaliśmy wcześniej, język angielski jest na Filipinach powszechnie używany, niemniej w górach jego znajomość jest słabsza.
Potem była Msza św. – pierwszy raz przeżywaliśmy tutaj Mszę św. w języku hilligaynon (wcześniej wszystkie były w języku angielskim). Homilię mówił ks. Maciej.
Myślę, że warto podkreślić, iż każda Msza tutaj jest starannie przygotowana, przy możliwie pełnym zaangażowaniu wspólnoty. Nawet w tej kaplicy, gdzie w sumie uczestniczyło nieco ponad 30 osób, była kilkuosobowa schola/zespół śpiewaczy, osoby które czytały czytanie, śpiewały psalm, modlitwę wiernych. Oczywistą rzeczą jest tutaj procesja z darami, uroczyste amen na zakończenie modlitwy eucharystycznej, nigdy nie spotkaliśmy się z sytuacją by modlitwę wiernych czytał ksiądz. Na mszy parafialnej w Środę Popielcową zespół śpiewaczy liczył chyba 20 osób, stało przed nimi kilkanaście mikrofonów. Na mszy niedzielnej, na której byliśmy w pierwszą naszą tutejszą niedzielę w Cebu City widzieliśmy panią, której zadaniem było zorganizowanie procesji z darami – podeszła do dwóch małżeństw i poprosiła o przyniesienie darów. Wszystkie osoby „funkcyjne” mają przeważnie specjalny strój, czasem bardzo prosty (np. biała koszula z krzyżem w przypadku szafarzy w jednej z parafii), czasem bardziej specjalny (było tak również w tej górskiej kaplicy).
Tutaj można posłuchać psalmu z wczorajszej Mszy św. w tej górskiej kaplicy – warto, bo Filipińczycy śpiewają bardzo pięknie (na nagraniu trochę za głośno wyszła gitara)
Po południu w czwartek przeżyliśmy niespodziewanie bardzo ciekawe spotkanie. Poszliśmy z ks. Alwenem do tutejszego lokalu na czekoladę – w drzwiach spotkał swojego znajomego, który oprowadzał swoich z kolei znajomych ze Stanów Zjednoczonych. Usiedliśmy razem w tym lokalu i właśnie ci znajomi okazali bardzo żywe zainteresowanie naszym Ruchem. Mieliśmy więc kolejną okazję do dawania świadectwa, słuchacze byli bardzo poruszeni.
Dzisiaj udaliśmy się na wyspę Cebu, gdzie rozpoczynamy kolejne rekolekcje – dla młodzieży i dorosłych. Jak się okazuje, skład uczestników będzie zróżnicowany – będą dwie grupy nastolatków, dwie grupy w wieku studenckim i jedna dorosłych. Pierwszych uczestników już spotkaliśmy, gdy czekaliśmy na prom. Jesteśmy pod wrażeniem sprawności, z jaką nasi filipińscy przyjaciele dostosowują ośrodek do rekolekcji (tym razem nie jesteśmy w ośrodku rekolekcyjnym a wypoczynkowym).
1 marca
Zakończyliśmy rekolekcje ewangelizacyjne dla młodzieży i dorosłych. Uczestniczyły w nich 52 osoby. Reprezentowane były wszystkie diecezje wyspy Negros, z tym że najliczniej Bacolod i Dumaguete. Były również osoby z miejscowości, w której jesteśmy – rekolekcje bowiem odbywały się na wyspie Cebu. Podobnie jak poprzednio, animatorami były osoby, które wcześniej uczestniczyły w rekolekcjach w Polsce.
Rekolekcje ze względu na skład uczestników w większym stopniu opierały się na warsztatach i spotkaniach w grupach. Zarówno młodzież jak i dorośli bardzo żywo angażowali się we wszystkie zajęcia. My sami możemy powiedzieć, że zostaliśmy ubogaceni radością i żywiołowością młodości.
Dzień na rekolekcjach zaczynał się modlitwą poranną o godzinie 6.30. Dla nas wcześnie, ale dla naszych uczestników raczej późno. Sporo czasu przed rozpoczęciem modlitwy zbierali się, rozmawiali. Pełnia życia była w ośrodku na długo przed rozpoczęciem dnia. Cóż, na rekolekcjach w ubiegłym tygodniu rozpoczynaliśmy dzień o 6.00.
Po zakończeniu rekolekcji podobnie jak w ubiegłym tygodniu w gronie diakonii rozmawialiśmy o tym, co dalej – zarówno co dalej i uczestnikami rekolekcji jak i co dalej z Ruchem na Filipinach. Rysują się konkretne propozycje.
Dzisiejsze popołudnie odpoczywamy a jutro rano ruszamy do diecezji Dumaguete – jedynej, której jeszcze nie odwiedziliśmy na wyspie Negros.
Jeszcze taka ciekawostka z poprzednich dni. Na Filipinach bardzo popularne są Msze św. odprawiane o 4 rano w ostatnie 9 dni Adwentu. Nazywają się „Mszami przed pianem koguta”. W parafii ks. Alwena mieszkaliśmy w dzielnicy, w której były domy z ogródkami. I mogliśmy zrozumieć, skąd taka nazwa tych Mszy. Otóż codziennie rano koguty piały między 4.30 a 5.30 – przez godzinę bez przerwy. Kogutów tu jest w ogóle bardzo wiele i ich pianie można usłyszeć właściwie wszędzie, niemniej w mieście są to bardziej pojedyncze głosy.
3 marca
W poniedziałek rano wyruszyliśmy na samo południe wyspy Cebu, skąd promem przepłynęliśmy z powrotem na wyspę Negros – tym razem do Dumaguete. To czwarta, ostatnia diecezja na Negros, dotąd w niej nie byliśmy.
Zatrzymaliśmy się najpierw w parafii ks. Henriksa, jednego z naszych oazowych księży. Ks. Henrix wprawdzie nie mógł uczestniczyć w żadnych z rekolekcji, jednak razem z ks. Oniem przysłał sporą reprezentację młodzieży i dorosłych (on sam organizował ich przyjazd, wynajął mikrobus, gdyż ks. Onie przebywa do niedzieli poza granicami Filipin). Pierwszą rzeczą, jaką podzielił się z nami ks. Henrix były reakcje uczestników rekolekcji, jakie mógł obserwować na Facebooku. „Pisali o Bogu” – stwierdził. Inaczej niż podczas jakichś innych wyjazdów czy rekolekcji, kiedy koncentrowali się bardziej na samych sobie.
Dość długo rozmawialiśmy o rozwoju Ruchu na Filipinach. Ponieważ uczestnicy rekolekcji byli z kilku parafii, ks. Henrix planuje comiesięczne spotkania – by wszyscy mogli być obecni. Zaczyna się wyraźnie rysować wizja rozwoju Ruchu już nie poziomie całej wyspy (jak dotychczas) ale skoncentrowana na poziomie każdej z diecezji, co powinno wiele rzeczy ułatwić.
Była to kolejna rozmowa o przyszłości (choć w nieco innym gronie), każda taka rozmowa nas ubogaca, poszerza wizję, stanowi kolejny krok do przodu.
Dostaliśmy też wiadomość od ks. Romela. Ks. Romel uczestniczył w rekolekcjach dla rodzin, w kolejnych już nie brał udziału, z jego diecezji (Kabankalan) przyjechały dwie osoby. Można by powiedzieć – tylko dwie. Jednak praktycznie natychmiast po powrocie z rekolekcji zaczęli w Kabankalan ustalać plany dalszych działań w tej diecezji.
Wieczorem spotkaliśmy się z kilkoma małżeństwami zaproszonymi przez Reisę i Randiego, uczestników ubiegłorocznej oazy rodzin (tegorocznej również – są już zapisani!). Mówiliśmy im o formacji w Domowym Kościele. Bardzo ciekawa rozmowa, wymiana doświadczeń, sporo pytań z ich strony. Świadectwo Reisy i Randiego, również o bardzo dobrych owocach oazy studenckiej, jaką w ubiegłym roku przeżył w Krościenku ich syn Raphael (Reisa, Randy i Raphael byli animatorami na rekolekcjach dla młodzieży i dorosłych, Reisa i Randy pomagali też w rekolekcjach dla rodzin).
Taka ciekawostka. W kościele ks. Henriksa zauważyliśmy na ścianach inne niż tradycyjne stacje drogi krzyżowej. Wcześniej nie zwróciliśmy na to uwagi, w wielu kościołach nie ma zresztą stacji drogi krzyżowej (choć w Wielkim Poście jest w każdy piątek odprawiana). Otóż są to stacje oparte na Biblii, pierwszą jest Ostatnia Wieczerza, ostatnią Zmartwychwstanie. U ks. Henriksa były takie stacje:
- Ostatnia Wieczerza
2. Modlitwa w Ogrójcu
3. Jezus przed Sanhedrynem
4. Jezus przed Piłatem
5. Biczowanie
6. Jezus niesie krzyż
7. Szymon z Cyreny niesie krzyż
8. Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie
9. Żołnierze rozdzielają szaty Jezusa
10. Jezus zawisa na krzyżu
11. Maryja u stóp krzyża
12. Śmierć Jezusa
13. Jezus złożony w grobie
14. Zmartwychwstanie
W innym kościele spotkaliśmy dziś wersję nieco inną:
- Ustanowienie Eucharystii.
2. Jezus modli się w ogrodzie Oliwnym
3. Jezus przed Sanhedrynem
4. Jezus ubiczowany i ukoronowany cierniem.
5. Jezus niesie krzyż.
6. Jezus upada pod krzyżem
7. Szymon z Cyreny pomaga Jezusowi.
8. Jezus spotyka pobożne kobiety.
9. Jezus przybity do krzyża.
10. Jezus obiecuje niebo skruszonemu łotrowi
11. Jezus powierza Maryję Janowi
12. Jezus umiera na krzyżu
13. Jezus złożony w grobie
14. Zmartwychwstanie
Taką drogę krzyżową odprawia się na Filipinach.
We wtorek rano pożegnaliśmy ks. Macieja, który zgodnie z planem zakończył już pobyt na Filipinach. Przed nami natomiast kolejne spotkania – w diecezji Dumaguete i ponownie w Bacolod. Spotkania czekają nas aż do dnia wyjazdu dnia, wtedy mamy spotkać się z seminarzystami z Bacolod i księżmi diecezji Bacolod, podobno ma być kilkudziesięciu księży.
6 marca
W Dumaguete spotkaliśmy się z biskupem tej diecezji. Każda rozmowa jest inna, a ta była bardzo ciekawa. Biskup przeczytał przekazany przez nas list moderatora generalnego, wspomniał jak ks. Onie z jego diecezji dzielił się z nim bogactwem przeżyć rekolekcyjnych – i zwrócił uwagę, że na Filipinach jest już sporo ruchów. My odpowiedzieliśmy, że po prostu chcemy dzielić się charyzmatem Ruchu a to, w jaki sposób zostanie on zaadaptowany na Filipinach musi być rozeznane na miejscu.
I w tym momencie włączyli się w rozmowę nasi filipińscy oazowicze. Najpierw Randy mówił o tym, czym dla niego, wieloletniego uczestnika tutejszego ruchu rodzinnego, było uczestnictwo w oazie rodzin w ubiegłym roku. Mówił też o problemie zaangażowania w życie kościelne, które odbywa się kosztem życia rodzinnego. To była bardzo mocna wypowiedź. Księża Greg i Badong z diecezji Bacolod, którzy nam towarzyszyli w tej rozmowie, mówili o swoim doświadczeniu Ruchu, przekazywali też to, co mówili uczestnicy wcześniejszych spotkań z nami – w czym formacja Ruchu może ich ubogacić. Biskup uważnie słuchał, zadawał konkretne pytania. Zapytał między innymi ks. Grega jak on, jako specjalista od wspólnot podstawowych (to są wspólnoty gromadzące się wokół dojazdowych kaplic) widzi możliwość wykorzystania formacji Ruchu.
Na zakończenie tej dość długiej rozmowy biskup stwierdził, że chętnie zaprosiłby nas na spotkanie z księżmi swojej diecezji. Tego nie da się zrealizować podczas tego naszego pobytu, ale oczywiście będziemy o tym zaproszeniu pamiętać.
Z Dumaguete wróciliśmy do Bacolod (wróciliśmy tutaj po półtora tygodnia). Musieliśmy przejechać z samego południa wyspy Negros do jej północnej części oraz ze wschodniego wybrzeża na zachodnie, co oznaczało konieczność przeprawy przez góry. Podróż trwała około sześciu godzin. Po drodze zatrzymaliśmy się parafii ks. Oniego (jeszcze w diecezji Dumaguete). Ks. Onie jest nieobecny – wyjechał na urlop do rodziny poza Filipiny, ale przyjmowali nas przedstawiciele parafii, w tym troje uczestników naszych rekolekcji dla młodzieży i dorosłych (Alan – nauczyciel w tutejszej szkole – jest wiceprzewodniczącym rady duszpasterskiej w parafii). Rozmawialiśmy o owocach rekolekcji – jest już umawiane pierwsze spotkanie porekolekcyjne.
W pierwszych dniach naszego pobytu na Filipinach spłonęła plebania ks. Onniego, prawdopodobnie na skutek zwarcia instalacji elektrycznej. Spłonęła doszczętnie – zostały tylko mury. Nikomu nic się nie stało, ale spłonęły księgi parafialne, które teraz są mozolnie odtwarzane. Mogliśmy oglądać tę plebanię, upiorne wrażenie.
Pierwotny plan przygotowany dla nas na kolejne dni musiał ulec zmianie – w tej weekend miały bowiem odbyć się trzecie rekolekcje prowadzone już w całości siłami filipińskimi, z naszą jedynie obecnością i radą w razie potrzeby. Niestety nie udało się zebrać uczestników – dwie tury rekolekcji odbyły się w dużej obsadzie (w sumie ponad 100 osób), ale na trzecią zebrać chętnych już się nie udało. Rekolekcje trzeba więc było odwołać, o czym dowiedzieliśmy się już na miejscu. Stąd teraz czas mamy nieco luźniejszy – przygotowujemy się przede wszystkim do spotkania z księżmi diecezji Bacolod oraz z seminarzystami (których już poznaliśmy podczas dzisiejszej Eucharystii). Nasi oazowi księża mają wobec tego spotkania duże oczekiwania, proszą nas o podjęcie konkretnych tematów.
8 marca
Sobotnie śniadanie zjedliśmy razem z ks. Nolo odpowiedzialnym w diecezji Bacolod za duszpasterstwo rodzin. To była kolejna rozmowa, w czasie której mówiliśmy o naszym Ruchu, mówiliśmy w szczególności o formacji rodzin i pracy w rodzinach. Rozmowa bardzo sympatyczna, ksiądz bardzo otwarty, dopytywał się o rozmaite szczegóły, kilka rzeczy okazało się dla niego zupełnie nowych (co sam powiedział). Ksiądz też miał sugestie, co powinniśmy powiedzieć na spotkaniu z księżmi, śmialiśmy się, że mamy jednak ograniczony czas i trudno spełnić wszystkie oczekiwania.
Mieszkamy teraz w Instytucie Jana Pawła II. To miejsce, które służy kształceniu osób zaangażowanych w posługę na rzecz rodziny, przekazuje w szczególności nauczania polskiego papieża na ten temat. Słuchaczami są osoby z całych Filipin i innych krajów azjatyckich. Bardzo ważna placówka, jedyna taka w całej Azji.
Instytut jest częścią całego kompleksu – obok jest kościół parafialny oraz seminarium duchowne.
Jak się dowiedzieliśmy, po pierwszej Mszy na której byliśmy, pojawiły się pytania o nas – pytano księży, skąd jesteśmy, czy może nie jesteśmy z Chin (!) 🙂
Wokół kościoła są stacje drogi krzyżowej – w formie zespołów rzeźb. Są to obowiązujące na Filipach wspomniane przez nas poprzednio „nowe” stacje, w całości oparte na Piśmie Świętym. Na ciekawym pomyśle oparta jest stacja modlitwy w Ogrójcu – wkomponowano w nią niewielkie drzewko (żywe), w jego cieniu modli się Pan Jezus.
Tutaj zostaniemy już do końca naszego pobytu. Dla nas to niesamowity luksus – dotychczas zmienialiśmy nocleg po jednym lub dwóch dniach, tylko dwa razy udało się przespać trzy noce w jednym miejscu.
Przy okazji odwiedzin klasztoru karmelitanek weszliśmy do znajdującego się obok niewielkiego sklepiku z dewocjonaliami. Naszą uwagę zwróciła figurka śpiącego świętego – dwie półki figurek różnej wielkości. Świętego zidentyfikowaliśmy (jak się okazało prawidłowo) jako świętego Józefa, nie rozumieliśmy jednak, dlaczego akurat święty Józef jest sprzedawany jako śpiący. Jak nam wyjaśnił ks. Badong, podczas pielgrzymki na Filipiny w 2015 roku papież Franciszek mówił do rodzin katechezę o śnie św. Józefa, na tym przykładzie podkreślając konieczność znajdowania czasu na osobistą modlitwę.
I od tego właśnie czasu rozpowszechniły się na Filipinach figurki śpiącego św. Józefa.
Urzekło nas to jako przykład natychmiastowego przełożenia na praktykę papieskiej katechezy – i to w masowej skali. Pomyśleliśmy sobie też, że to świetny pomysł – mieć w domu figurkę św. Józefa przypominającą o potrzebie modlitwy.
Znaleźliśmy tę katechezę po polsku, jest przepiękna, bardzo zachęcamy do lektury:
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/przemowienia/filipiny-rodziny-16012015.html
Od razu zdecydowaliśmy, że jej fragment wykorzystamy, gdy będziemy księżom mówić o Namiocie Spotkania.
W piątek przeżyliśmy ogromną burzę. Pora deszczowa już się skończyła, na Filipinach zaczyna się lato, burza więc raczej nie powinna się zdarzyć. Ta jednak się zdarzyła i były wyjątkowa nawet jak na warunki filipińskie. Padało niesamowicie ulewnie przez wiele godzin. Potoki wody płynęły ulicami, kompletnie przestała działać komunikacja miejska i podmiejska – gdy wracaliśmy wieczorem widzieliśmy tłumy ludzi czekających na przyjazd tutejszych marszrutek. Burza niestety zebrała tragiczne żniwo – zginęło pięciomiesięczne dziecko. Dziś jeszcze widać jak wysoko sięgała woda w korytach rzek.
W niedzielę nasi filipińscy przyjaciele przygotowali dla nas coś, co nas ogromnie wzruszyło. Otóż ks. Badong wymyślił, że na pamiątkę naszej misji posadzimy drzewa. I tak oto w Dos Hermanas (takiej pustelni ks. Badonga stosunkowo niedaleko Bacolod) posadziliśmy dwa drzewka rambutan (jagodzian rambutan), które otrzymały nasze imiona.
Niedzielne popołudnie wypełniło spotkanie w gronie oazowiczów filipińskich podsumowujące nasz pobyt. Przyjechali przedstawiciele trzech diecezji (nie dojechali tylko z diecezji najdalszej Dumaguete, wyskoczyły tam przeszkody losowe). Było w sumie sześciu księży i trzy osoby świeckie (oraz my). Spotkanie bardzo konkretne, kolejno omawialiśmy spotkania z biskupami, spotkania w parafiach i wspólnotach podstawowych, rekolekcje dla rodzin, rekolekcje dla młodzieży i dorosłych, spotkania z innymi ruchami i wspólnotami, w każdej z tych kategorii najpierw przedstawiając swoje uwagi a potem wnioski. My przedstawiliśmy też ogólne wnioski co do dalszego rozwoju Ruchu na Filipinach. Pobyt tutaj pozwolił nam poznać realia, nieco zweryfikować spojrzenie na niektóre sprawy, sformułować klarowną wizję dalszych działań. Istotne jest to, że nie jest to „nasza wizja” ale wizja wypracowana wspólnie z księżmi i świeckim stąd, wizja realistyczna, do tego z konkretnym terminem podjęcia pierwszych decyzji.
Przed nami jeszcze dwa spotkania – z klerykami tutejszej seminarium i z księżmi. Oba spotkania są zaplanowane na pojutrze (dzień naszego wyjazdu – wyjeżdżamy z Bacolod po południu), być może spotkanie z klerykami uda się przełożyć na jutro.
12 marca
W poniedziałkowy wieczór spotkaliśmy się z klerykami seminarium w Bacolod. Przywitali nas… po polsku. To drugi raz na Filipinach, gdy ktoś przygotował dla nas polskie przywitanie – pierwszy raz było tak w parafii ks. Ivana. Oczywiście wiele polskich słów pamiętają osoby, które uczestniczyły u nas rekolekcjach. Na rekolekcjach dla małżeństw, ile razy podczas posiłków chcieliśmy podać jakieś ogłoszenie ks. Badong wołał: „Uwaga!” My natomiast zaczynaliśmy zawsze nasze wystąpienia od przywitania po angielsku i następnie w hiligaynon lub cebuano (w zależności od miejsca – na szczęście w obu językach brzmi to niemal tak samo).
Klerykom mówiliśmy o naszym Ruchu, po naszym wystąpieniu posadzono nas na kanapie i był czas na zadawanie pytań. Zastanawialiśmy się, na ile to co mówiliśmy dotarło do słuchaczy (część słuchała bardzo uważnie, część – jak nam się wydaje, możemy nie mieć racji – mniej uważnie…). Tymczasem już po zakończeniu całego spotkania podszedł do nas jeden z seminarzystów z pytaniem, w jaki sposób można się dołączyć do naszego Ruchu. Opowiedzieliśmy mu o planowanych rekolekcjach i skierowaliśmy do księży z tej diecezji związanych z Ruchem.
We wtorek odbyło się spotkanie z księżmi diecezji Bacolod przeżywającymi swój comiesięczny dzień skupienia. Było kilkudziesięciu księży na czele z biskupem. Mówiliśmy im o naszym Ruchu, o naszej duchowości, przeżywaniu wiary. Był bardzo dobry odbiór, biskupowi szczególnie podobało się, jak przytoczyliśmy opowieść księdza Blachnickiego, który porównywał życie niektórych katolików dla żab siedzących w błocie. Naszą wypowiedź uzupełniły świadectwa oazowych księży. Ks. Chris mówił o tym, czym dla niego jest spotkanie z Ruchem Światło-Życie, czym było przeżycie rekolekcji w Polsce, ks. Greg natomiast powiedział o początkach obecności Ruchu na Filipinach, o tym jak się to się stało, że nawiązano kontakty i zaczęto jeździć do Polski na rekolekcje.
Jak się okazało, już w trakcie naszego wystąpienia na Facebooku diecezji Bacolod pojawiło się nasze zdjęcie z przytoczonym zdaniem na temat modlitwy (mówiliśmy między innymi o Namiocie Spotkania).
Po zakończeniu spotkania z księżmi mieliśmy pół godziny odpoczynku, po czym pojechaliśmy na lotnisko. Podróż przebiegła bez żadnych trudności, wróciliśmy do domu.
Zgodnie z zaleceniami ministerstwa zdrowia przez dwa tygodnie będziemy teraz ograniczać wszelkie bezpośrednie kontakty. Wprawdzie przebywaliśmy w strefie wolnej od koronawirusa, niemniej oczywiście podróżowaliśmy przez pięć lotnisk i cztery samoloty.
Na Filipach koronawirus rozwija się bardzo podobnie jak w Polsce – liczba chorych jest mniej więcej codziennie taka sama (raz większa tam, raz u nas). Jednak na wyspie Negros, na której byliśmy do wczoraj (kiedy to sprawdzaliśmy) nie było ani jednego zachorowania. Zdecydowana większość zachorowań jest w Manili. Natomiast już pod koniec stycznia (kiedy pojawiły się dwa pierwsze zachorowania, po których przez dłuższy czas nie było następnych) wprowadzono tam środki ostrożności. Wiele razy mierzono nam temperaturę (zawsze przy zejściu z promów, przy wejściach do centrów handlowych), w kościołach nie ma wody święconej w kropielnicach, wprowadzono zasadę Komunii św. na rękę, niepodawania ręki na znak pokoju – i na wyspie Negros wszyscy się do tego stosują. Czytając serwisy internetowe spodziewaliśmy się jakiejś kontroli sanitarnej po wyjściu z samolotu w Danii i w Polsce, jednak nic takiego nie miało miejsca.
Pierwszą reakcją Kościoła filipińskiego na koronawirusa było wezwanie do modlitwy – było to jeszcze przed naszym przyjazdem. Wielokrotnie słyszeliśmy modlitwę w intencji ustania epidemii – czasem przede Mszą, czasem jako jedną z intencji modlitwy wiernych.
Komunikaty o podjętych środkach ostrożności są przypominane przed Mszami – albo odczytywane albo wyświetlane na ekranach. Nie w dni powszednie, gdzie codziennie są ci sami ludzie (podobnie jak w Polsce), ale w niedziele czy podczas jakichś szczególnych Mszy (np. msza w Valentine’s Day) już tak.
Jeszcze takie jedno wspomnienie – świadectwo. Pieśnią, która chyba najczęściej nam towarzyszyła przez ten czas było „Give thanks with a grateful heart” (My śpiewamy po polsku „Świętemu Bogu oddaj cześć”), ale tą, która wzbudzała największe wzruszenie była… „Maria Regina Mundi” śpiewana na prośbę naszych filipińskich oazowiczów od pierwszego spotkania animatorów na początku weekendowych rekolekcji dla małżeństw. Nauczyliśmy jej oczywiście obie grupy rekolekcyjne (wyjaśniając czym jest apel jasnogórski). Co ciekawe, ta pieśń tak wrosła w przeżywanie oaz przez naszych Filipińczyków, że Jock, który pełnił rolę organisty podczas drugich rekolekcji sam ją wyszukał w internecie i nauczył się grać i śpiewać – po opowiadaniach Melende i ks. Badonga. Znając filipińskie oddanie dla „Mama Mary” myślimy, że ten śpiew ma szansę znaleźć swoje miejsce na Negros… (tam zdarza się, ze śpiewają po łacinie, głównie przy wystawieniu Najśw. Sakramentu).