Na naukę jest zawsze czas

8051Obecny czas jest dla mnie sporym wyzwaniem, ale i dużą szansą. Nie tylko nauki języków czy poznania nowych miejsc, ludzi i zwyczajów. Nade wszystko jest czasem konfrontacji mojej wiary z życiem.

Jest momentem pytań o wiarę Bogu i zaufanie w Jego opiekę, mądrość, miłość. Jest także sposobnością do weryfikacji mojego kapłaństwa – zarówno gorliwości, pomysłowości, dyspozycyjności, jak i posłuszeństwa.

W Polsce mogłem polegać na sobie – mam sporo doświadczenia, nie mam trudności z mówieniem, mam też dobre wykształcenie i sporo praktyki. Wiele rzeczy robiłem z marszu. Tutaj najpierw muszę się przygotować. Kilka razy na głos przeczytać sobie teksty z liturgii – zarówno czytania, jak i wszystko z mszału na dany dzień. Mam więc szanse, żeby doświadczyć więcej, wejść głębiej w to, co do tej pory mi umykało.

Każda celebracja wymaga ode mnie skupienia i przygotowania. Co więcej, w trakcie nie mogę sobie pozwolić na dekoncentrację, bo wtedy się sypię w angielskim czy hiszpańskim, a czasami i w łacinie (raz w tygodniu msza poranna jest po łacinie). Więc i przejmuję się bardziej. Takie jest to moje spotkanie z Wielkością Boga – pełne uniżoności i pokory. Zawsze jest dla mnie swoistym wyzwaniem. Często jestem po wszystkim mokry od potu. Można powiedzieć, że odczuwam całym sobą powagę sytuacji. Z drżeniem przeżywam każdą mszę, często modląc się, żebym odprawił ją jak najlepiej, dla dobra zgromadzonych na niej, ale i dla swojego. Po prostu spokorniałem wobec świętej liturgii.

8052

Tak samo homilie wymagają dłuższego przemyślenia i przygotowania – czasem uzupełnienia słownictwa czy pomyślenia o formie gramatycznej. Przez to stały się prostsze i bardziej skoncentrowane wokół głównych myśli. Nie dam rady „błyszczeć słowem”, bo po prostu nie mam czym. Taki błogosławiony czas pokory, słabości i autentyczności, a jednocześnie poszukiwania tego, co najważniejsze.

Jednocześnie muszę nieustannie poszukiwać nowych pomysłów dla wspólnot, w których posługuję. Korzystam oczywiście z doświadczeń Ruchu, ale czasem trzeba czegoś nowego. Przy okazji podpatruję ciekawe i nowe rzeczy w tych i innych wspólnotach. Nigdy nie wiadomo, gdzie jeszcze przyjdzie mi posługiwać. Jasne, że chciałbym móc zrobić więcej, ale na dzień dzisiejszy staram się dobrze robić choć to niewiele.

8053

Ostatnio, gdy rozmawiałem przez Skype z moim serdecznym przyjacielem – wiejskim proboszczem, uświadomiłem sobie, że moja obecna posługa ma jednak wielkie zalety. Nie jestem uwikłany w kwestie remontowo-budowlane, nie muszę się troszczyć o finanse ani zajmować sprawami administracyjnymi. Nie ogranicza mnie zatrudnienie w szkole. Ogólnie mogę sporo decydować o sobie, choć o wszystko muszę się pytać. Być może za jakiś czas będę marudził, że ten czas dobiegł końca. Choć nie jest to może szczyt moich marzeń, to widzę, że Bóg prowadzi mnie poprzez te dziwne drogi. Jemu zależy tak bardzo na mnie, żebym się nawracał i jednocześnie, żebym dojrzewał – co dnia stawał się bardziej chrześcijaninem. Ta szkoła, jak zresztą każda, ma swoje miłe, ale i także trudne strony. Trzeba się pokornie uczyć, mimo, że czterdziestka minęła.

Brak mi trochę samodzielności – wciąż jestem zależny od kogoś. Jednocześnie widzę, jak bardzo potrzebuję być zależny od Boga. Wszelkie próby uniezależniana się od Niego kończą się dla mnie tragiczne. Nie mogę być samowystarczalny – potrzebuję Go. Jestem gdzie jestem. Nie za karę, nie w ucieczce – jestem tutaj, bo tego potrzebuje moje chrześcijaństwo. Tutaj się uczę, nie tyle języków, co zależności od Boga – bycia w Jego rękach. Uczę się swojego kapłaństwa. Mam nadzieję, że ten czas zadziała we mnie. Obojętnie gdzie i w jakim charakterze będę posługiwał w następnych latach, nie chcę i nie mogę zmarnować tego czasu, tej szansy.

ks. Maciej Krulak