Nie miałem jak dotąd okazji rozmawiać z aniołem. Ale wyobrażam sobie, że taka rozmowa to wydarzenie cokolwiek spektakularne – rozmawiać twarzą w twarz z nieziemską istotą przekazującą słowa samego Boga. To pewnie trochę tak, jak doświadczenie obecności Boga na rekolekcjach – kiedy czuje się Jego obecność praktycznie namacalnie, modlitwa płynie sama, serce człowieka przepełnia nieziemska radość, jest poczucie ogromnej mocy, doświadczenie łaski jest tak realne, że można by ją wręcz jeść łyżeczką. Takie właśnie mogły być przeżycia Maryi, gdy rozmawiała z aniołem.
Tyle że – potem anioł odchodzi. Czas nadzwyczajny się kończy. Zostaje to samo miejsce, takie jak było przedtem. Może być tak, że pojawiają się wątpliwości – czy naprawdę rozmawiałam z aniołem? czy to niezwykłe doświadczenie nie było przypadkiem złudzeniem?
Anioł odszedł, ale został Jezus. W tym momencie raczej mało spektakularny. Poczęte dziecko tworzące sytuację bardzo skomplikowaną, pewnie dające znać o sobie głównie ciążowymi dolegliwościami.
Ale przecież wszystkie rozmowy z aniołem, wszystkie nadzwyczajności nie są warte nawet ułamka tego, że jest Jezus. Może nie być żadnych nadzwyczajnych sytuacji, byleby był Jezus.
Modlę się dziś o „miękkie lądowanie” dla wszystkich, którzy doświadczają nadzwyczajnych przeżyć. O to, aby w codzienności, która przychodzi później, potrafili odnajdywać obecność Jezusa i tę obecność cenić ponad wszystko.
Krzysztof Jankowiak