W te piękne, słoneczne dni niby się nic nie dzieje, czas leci letnim, leniwym rytmem, ale każdy tydzień przynosi swoje. Gdy w ubiegłym tygodniu kończyłem pisać poprzedni felieton, wybierałem się na spotkanie, które zaowocowało podjęciem nowej posługi. Tydzień temu poproszono mnie o opiekę duszpasterską nad Legionem Maryi. Poprzednio sprawował ją biskup Ralf. Nie jest to wyczerpujące – chodzi o comiesięczne spotkania odpowiedzialnych i powiedzenie krótkiej konferencji na każdym z nich. Tak czy siak, to kolejna możliwość przebywania z ludźmi.
W „polskiej strefie” moich działań też postęp – od teraz będą dwie msze w miesiącu. W pierwszą niedzielę na Gibraltarze, a w połowie miesiąca – w Hiszpanii. Do tego znalazło się bardzo sympatyczne, młode małżeństwo (dopiero co przyjechali tutaj do pracy), które gra i śpiewa, więc jest szansa na rozbudowanie liturgii.
Także w dziedzinie odwiedzin nastąpiła stanowcza letnia poprawa. Prawie co tydzień goszczę kogoś z Polski. Czasem księży, czasem dawnych uczestników rekolekcji przeze mnie prowadzonych. Zawsze są miłymi gośćmi, którzy mobilizują do kolejnej wycieczki na Skałę. Jeśli Wasze wakacyjne drogi będą przebiegały w okolicach Gibraltaru – dajcie znać i odwiedźcie mnie. Zawsze będzie mi miło Was gościć.
Ostatni czas dla mnie to także wiele dyskusji na temat księży i potrzeby stawiania nam wyzwań. W normalnym życiu mężczyzny – męża, ojca, pracownika – zawsze jest ktoś, kto na mężczyznę działa mobilizująco, stawia wymagania, a czasem wręcz zmusza do działania. My chyba ze swej natury bardziej skłaniamy się do posiedzenia przed telewizorem, czy komputerem, niż do aktywności. Ksiądz, jak każdy mężczyzna, także potrzebuje takich życiowych poprzeczek, aby miał się o co starać, bo inaczej się rozleniwi.
Czasem pisane felietonów jest dla mnie takim małym bacikiem, żeby się zabrać do roboty w upalny dzień i jednak coś zrobić. Jednak na serio, także w pracy duszpasterskiej, żeby nie zdziadzieć, ani nie uwikłać się w słabości, trzeba mieć wyzwania. Może część z nas nie przepada za nimi, ale jednak ich potrzebujemy. Po to, aby nasze życie nie utknęło w bezczynności, stagnacji, czy pracach remontowo-budowlanych. Każdy sukces podnosi na duchu i zachęca do większego wysiłku. Wiadomo, że okres wakacyjny jest bardziej leniwy i mniej w nim pracy, ale z drugiej strony właśnie wobec mniejszych obowiązków potrzeba silniejszych bodźców. Dlatego, mimo wszystko, zachęcam do mobilizacji. Nawet odpoczynek może przynosić krzepiące owoce.
ks. Maciej Krulak