Ubiegły tydzień przeleciał bardzo szybko. Może nie było jakichś szalonych przeżyć, ale i tak się wydarzyło kilka ciekawych spraw.
Najpierw wizyta i błogosławieństwo na jachcie – takim sporawym, bo 44-metrowym. Jego kapitan – mój imiennik – Polak, zresztą wierzący człowiek, dał mi okazję nie tylko do zwiedzania, ale i przeprowadzenia ciekawej rozmowy. Jak każdy wilk morski snuł wspaniałe opowieści z lądu i morza.
Znalazłem się na pokładzie za sprawą wcześniej wspominanych młodych rodaków, którzy przypadkowo spotkali Kapitana. To oni powiedzieli mu o mnie i możliwości poproszenia mnie o pobłogosławienie jachtu. Takie ciekawe doświadczenie prowadzenia przez Boga i łączenia przez Niego wątków.
Kolejnym znakiem Bożego prowadzenia było spotkanie z Legionem Maryi. To grono bardzo leciwe, ale niezwykle sympatyczne. Comiesięczne spotkanie odpowiedzialnych składa się z części modlitewnej, organizacyjnej, i elementów formacji. Do moich obowiązków należy wygłoszenie krótkiej konferencji. Poprzednio przedstawiłem im pokrótce zarys mariologii Ruchu. Tym razem na kanwie zbliżającego się wspomnienia NMP Królowej mówiłem o sensie Królestwa Niebieskiego, roli Niepokalanej jako Królowej, Matki i Nauczycielki. Późnej wynikła dyskusja na temat pobożności Maryjnej. Uczestnicy spotkania stwierdzili, że jestem niezwykle maryjnym księdzem. Nigdy siebie za takiego nie uważałem, wręcz przeciwnie myślałem, że to moja słaba strona. Okazało się, że formacja Ruchu nie tylko ukształtowała we mnie wiedzę o Maryi, ale także dobrze ukierunkowała pobożność. Starsi ludzie, którzy przecież wiedzą wiele, zachwycają się prostymi prawdami, które im przekazuję. Przecież to nic nadzwyczajnego. Te spotkania upewniły mnie, że mariologia Ruchu jest warta przekazywania, bo jest głęboka, a jednocześnie bardzo praktyczna i wpływa na całość wiary.
ks. Maciej Krulak