Prostota, otwartość, odwaga

Przyznam się, że jeszcze na początku lipca do Światowych Dni Młodzieży podchodziłem z dużym dystansem i nie przeczuwałem, że mogą okazać się tak ważne dla mojego życia.

fot. Dariusz Łysak

Bez entuzjazmu myślałem o wysiłku, który będzie trzeba włożyć w przyjęcie grupy pielgrzymów w naszej parafii i domu, a na sam wyjazd do Krakowa zdecydowałem się z poczucia obowiązku. Zdawało mi się, że celem tego wydarzenia jest bardziej zrobienie „tłumu dla Papieża” niż przeżycie spotkania z Panem Bogiem. Wreszcie spodziewałem się, że dla pielgrzymów, którzy przybędą do Polski, priorytetem będzie dobra zabawa, a Boże sprawy zostaną zepchnięte gdzieś na dalszy plan. Bóg jednak w trakcie Światowych Dniach Młodzieży obdarował mnie jednymi z najszczęśliwszych dni mojego życia.

fot. Dariusz Łysak

Wraz z żoną przyjęliśmy do naszego domu dwie dziewiętnastoletnie Hiszpanki z Madrytu. Staraliśmy się przygotowywać dla dziewczyn tradycyjne polskie potrawy, a każdego wieczora z ciągłym niedosytem rozmawialiśmy do późnej nocy żartując, opowiadając o naszych rodzinach, tradycjach, a także dzieląc się wzajemnie doświadczeniem Pana Boga w życiu każdego z nas. Wymienialiśmy się doświadczeniami z naszych wspólnot. My opowiadaliśmy o Ruchu Światło-Życie i jego ważnej roli w naszym życiu, a Hiszpanie o tym, jak odkrywają swoje miejsce w Kościele dzięki wspólnocie „Regnum Christi”. Hiszpanie imponowali nam i zarażali nas swoją otwartością na drugiego człowieka, radością i gotowością do służby, a także swoją gorliwą modlitwą, której nie zaniedbywali nawet w najbardziej męczące i bogate w różne wydarzenia dni.

fot. Dariusz Łysak

Równie ważny był dla mnie wyjazd na centralne wydarzenia Światowych Dni Młodzieży do Krakowa. Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że w trakcie każdej modlitwy, nabożeństwa czy Mszy Świętej wśród zgromadzonej na Błoniach lub w Brzegach młodzieży, na ogół głośnej i bawiącej się, następowało całkowite wycieszenie i skupienie. To zaangażowanie wszystkich pielgrzymów bardzo pomagało mi przeżywać treści duchowe Światowych Dni Młodzieży. Najbardziej zaś zapadły mi w pamięć słowa papieża o zagrożeniu dla człowieka, jakim jest mylenie szczęścia z kanapą. Tę przestrogę w szczególny sposób odniosłem do mojego życia, ponieważ w naszym młodym małżeństwie nasila się właśnie taka pokusa odsunięcia od spraw Bożych i szukania wygody uzasadnianej „wchodzeniem w dorosłość”..

fot. Dariusz Łysak

Myślę, że papież pomógł mi poukładać życiowe priorytety i przez to jeszcze bardziej oddać życie Jezusowi. Wszystkie wydarzenia ŚDM kazały mi zastanowić się, czy w moim życiu nie za mało angażuję się w dzieła miłosierdzia. Dotąd tłumaczyłem się tym, że przecież pełnię posługę animatora, pracuję, nie mam kwalifikacji ani kontaktów i to mnie zwalnia z obowiązku służby potrzebującym. Jednakże treści Światowych Dni Młodzieży i nieustannie przewijający się hymn „Błogosławieni miłosierni” nie dawały mi spokoju.

fot. Dariusz Łysak

Wiele myślałem o słowach papieża, że nasza wiarygodność jako chrześcijan musi wyrażać się w przyjęciu potrzebujących, a nie tylko w głoszeniu  górnolotnych idei. Prosiłem Pana Boga w modlitwie, by pomógł mi zrealizować to przynaglenie mojego serca. Wówczas okazało się, że w naszej rodzinie są schorowani, starsi wujkowie, którzy potrzebują opieki. Zmobilizowani słowami papieża jeszcze między dniami w diecezjach a wyjazdem do Krakowa podjęliśmy się pomocy.

fot. Dariusz Łysak

I znów Pan Bóg niezwykle nas zaskoczył – mam wrażenie, że więcej otrzymaliśmy z tych spotkań niż daliśmy od siebie. Wykonywaliśmy naprawdę proste obowiązki (do czego, jak się okazało, wcale nie trzeba być zawodowym pielęgniarzem), a w zamian mogliśmy uczyć się od wujków, czym naprawdę jest miłość małżeńska i słuchać fascynujących opowieści o Powstaniu Warszawskim, o miłości, której zawierucha wojenna nie była w stanie nadkruszyć, oraz Panu Bogu w ich życiu. Mam nadzieję, że jak najdłużej będziemy mogli im towarzyszyć i pomagać.

fot. Dariusz Łysak

Pan Bóg mi pokazał, że wokoło nas są naprawdę potrzebujący i otwarcie się na nich zależy przede wszystkim od naszej postawy. Czyny miłosierdzia nie zawsze muszą być spektakularne i warto zacząć od troski o naszych najbliższych.

fot. Dariusz Łysak

Kolejny owoc Światowych Dni Młodzieży to odwaga w dawaniu świadectwa. Przeżyte doświadczenie powszechności Kościoła, bez kompleksów, pełnego energii, mającego tyle do zaproponowania również młodemu człowiekowi, pomogły mi mówić o mojej relacji z Panem Jezusem w miejscu, gdzie dotychczas przychodziło mi to bardzo ciężko – w pracy. Ta radość płynąca ze spotkania z Bogiem i innymi pielgrzymami sprawiła, że na bieżąco dzieliłem się przeżyciami z kolegami z pracy (także zdeklarowanymi ateistami) – nie pomijając wcale duchowych doświadczeń. Światowe Dni Młodzieży sprawiły, że w miejscu, gdzie na co dzień trudno rozpocząć rozmowę o wierze, było to naturalne.

Wierzę, że to wszystko, co przeżyłem podczas Światowych Dni Młodzieży, trwale zmieni moje życie. Ufam, że moja relacja z Bogiem i wynikająca z niej otwartość, pragnienie niesienia pomocy drugiemu człowiekowi i odwaga w głoszeniu Ewangelii pozostaną w moim sercu. I za te wszystkie doświadczenia –chwała Panu.

Dariusz Łysak

Całość: www.wroclaw.oaza.pl