Kopia Górka, 24-03-2020 r.
Drodzy uczestnicy Ruchu Światło-Życie!
Przesyłam Wam wszystkim wyrazy jedności i zapewnienia o modlitwie w tym niezwykłym czasie Wielkiego Postu. Jak widać, na Kopią Górkę chwilowo przyszła zima, ze śniegiem i mrozem. Ale poza tym życie płynie w zasadzie normalnie, choć w nieco zwolnionym tempie. Jesteśmy zdrowi, codziennie spotykamy się – w gronie stałych mieszkańców – na Eucharystii, a także dodatkowo o godz. 20.30, jednocząc się z całym Kościołem w Polsce w modlitwie różańcowej i śpiewie suplikacji, w intencji ustania epidemii. A ponieważ nasza zewnętrzna działalność została ograniczona, chciałbym podzielić się z Wami kilkoma tekstami, które w ostatnim czasie znalazłem w przestrzeni wirtualnej.
Pierwszy z nich, to komentarz, zamieszczony przed kilkoma dniami na jednym z portali:
Wszystko zmieniło się niemal z dnia na dzień. Świat, w którym żyliśmy przestał istnieć. Pandemia koronawirusa pokazała co naprawdę jest ważne i jak wiele niepotrzebnych spraw zajmowało nasze serca i głowy. Do tamtego życia nie będzie powrotu. Wyjdziemy z tej zarazy innymi ludźmi. Pytanie, czy lepszymi…
(https://wpolityce.pl/polityka/492241-swiata-sprzed-pandemii-juz-nie-ma-co-dalej)
Drugi tekst to wskazówka mniszki klauzurowej, jak przeżywać samotność. Dedykuję go tym, którzy w tych dniach doświadczają trudności spowodowanej brakiem zewnętrznych zajęć, albo brakiem spotkań z ludźmi:
Musimy jednak wiedzieć, że samotność jest czasem duchowej walki. To nie może nas dziwić. Samotność nie zawsze jest łatwa. Są godziny, kiedy bardzo jej pragniemy, ale kiedy indziej właśnie w samotności zdajemy sobie sprawę, że nasze serce jest prawdziwym polem walki. Ważne jest przejście od lęku do ciekawości tego, co można odkryć. Dzięki samotności możemy się poznać, odkryć nasze wnętrze, pozwolić naszym emocjom się wyrazić i zobaczyć, że to wsłuchiwanie się w siebie nie musi być wyniszczające. Widzimy bowiem, że są w nas nie tylko rzeczy negatywne, ale także bardzo piękne. (…) Istotne jest jednak to, że samotności nie da się przeżywać dobrze, jeśli nie czujemy na sobie spojrzenia Pana Boga. Tylko w ten sposób można odkryć w niej szczęście i pokój. Poznajemy bowiem spojrzenie Pana, które nie jest nachalne czy osądzające, lecz czułe, bardzo dobre, przyjmujące nas w pełni.
Thérèse Myriam, klaryska z Asyżu
I wreszcie trzeci, ostatni już tekst, to poruszające świadectwo z Lombardii, czyli z regionu najbardziej we Włoszech dotkniętego epidemią:
Nigdy w najmroczniejszych koszmarach nie wyobrażałem sobie, że mogę zobaczyć i doświadczyć tego, co dzieje się tutaj w naszym szpitalu od trzech tygodni. Koszmar płynie, rzeka staje się coraz większa. Na początku było kilku, potem dziesiątki, a potem setki, a teraz nie jesteśmy już lekarzami, ale zostaliśmy sortownikami na taśmie i decydujemy, kto powinien żyć, a kto powinien zostać wysłany do domu, aby umrzeć, nawet jeśli wszyscy ci ludzie płacili przez całe życie podatki we Włoszech. Jeszcze dwa tygodnie temu moi koledzy i ja byliśmy ateistami; to było normalne, ponieważ jesteśmy lekarzami i powiedziano nam, że nauka wyklucza istnienie Boga. Zawsze śmiałem się z moich rodziców, którzy chodzili do kościoła.
Dziewięć dni temu przybył do nas 75-letni duszpasterz. Był dobrym człowiekiem, miał poważne problemy z oddychaniem, ale miał przy sobie Biblię i zrobił na nas wrażenie, gdy czytał ją umierającym i trzymał ich za rękę.
Wszyscy byliśmy zmęczeni, zniechęceni, wykończeni psychicznie i fizycznie wykończeni, ale kiedy mieliśmy czas, słuchaliśmy go.
Teraz musimy przyznać: my, ludzie, dotarliśmy do naszych granic, nie możemy nic zrobić, żeby każdego dnia nie umierało coraz więcej ludzi.
Jesteśmy wyczerpani, mamy dwóch kolegów, którzy zmarli, a inni zostali zarażeni.
Zdaliśmy sobie sprawę, że tam, gdzie człowiek nic nie może zrobić, potrzebujemy Boga i zaczęliśmy prosić Go o pomoc, kiedy mamy tylko kilka wolnych minut. Rozmawiamy ze sobą i nie możemy uwierzyć, że my, zatwardziali ateiści, codziennie szukamy pokoju, prosząc Pana, by pomógł nam się na Nim oprzeć, byśmy mogli opiekować się chorymi. Wczoraj 75-letni duszpasterz umarł. Do tego momentu – mimo ponad 120 zgonów tutaj w ciągu 3 tygodni tutaj, mimo że wszyscy byliśmy wyczerpani i zniszczeni – udało mu się, pomimo jego stanu i naszych trudności, przynieść nam POKÓJ, którego nie mieliśmy nadziei odnaleźć.
Duszpasterz odszedł do Pana i wkrótce podążymy za nim, jeżeli dalej tak będzie.
Nie byłem w domu przez 6 dni, nie wiem, kiedy ostatni raz jadłem, i zdaję sobie sprawę z mojej bezwartościowości na tej ziemi, ale chcę się poświęcić do swojego ostatniego oddechu pomaganiu innym. Cieszę się, że powróciłem do Boga, gdy otaczają mnie cierpienia i śmierć moich bliźnich.
Świadectwo zamieszczone na Facebooku True Love in Jesus
Drodzy Bracia i Siostry! Czas, który przeżywamy, to czas Kościoła! Czas modlitwy i postu, czas heroicznej służby innym, ale także czas zwykłego wypełniania swoich codziennych obowiązków – przy zachowaniu zalecanych środków sanitarnych, wreszcie czas stawiania pytań o to, czy w naszym życiu pełnimy wolę naszego Pana. Niezwykły Wielki Post! Czas łaski i naszego nawrócenia! Czcigodny sługo Boży, Księże Franciszku, wstawiaj się za nami!
Ks. Marek Sędek