W minioną niedzielę Ojciec święty ogłosił świętą Matkę Teresę z Kalkuty. Z Matką Teresą spotkali się uczestnicy pierwszej oazy III stopnia w Rzymie, która odbywała się w 1979 r. Zamieszczamy wspomnienie o tym spotkaniu – fragmenty zapisków s. Hanny Grabskiej OSU, opublikowane w książce ks. Franciszka Blachnickiego „Godziny Taboru” oraz zdjęcia wykonane podczas tego spotkania (zdjęcia pochodzą z Archiwum Głównego Ruchu Światło-Życie).
Poniedziałek 13 sierpnia przejdzie do historii naszych przeżyć rzymskich jako dzień Matki Teresy z Kalkuty. Poszliśmy zwiedzać bazylikę św. Klemensa, dom męczeństwa świętych Jana i Pawła straconych za Juliana Apostaty i … Pan przygotował nam wspaniałą niespodziankę. Spotkaliśmy Matkę Teresę z Kalkuty, która jakby dla nas (co za zarozumialstwo, prawda?) przybyła dziś rano do Rzymu, aby nocą odlecieć do Afryki. Nie ma przypadkowych spotkań – jesteśmy o tym przekonani. Pan chciał nam i przez to spotkanie z prostą, spracowaną kobietą coś powiedzieć. Osoba Matki Teresy robi wrażenie – nie ma co kryć. Habit i welon to nic innego jak zwykłe białe sari ozdobione trzema granatowymi paskami. Sylwetka drobna, twarz pomarszczona i pałające żarem Bożej miłości oczy, jak dwa węgle. Bezpośredniość w kontakcie, prostota i ukochanie każdego – to emanuje. Pan dla niej jest obecny w każdym człowieku. Ktoś na godzinie świadectwa nawet wprost powiedział: Gdy śpiewaliśmy pieśń „Warto dla jednej miłości żyć”, zrozumiałem że ja nie mam prawa tej pieśni śpiewać. Ona (Matka Teresa) jedna żyje tymi słowami w całej prawdzie.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że tego dnia niektórzy z nas widzieli się z Matką Teresą po raz drugi. Otóż cała grupa naszych rodzin nie pielgrzymowała z nami tego dnia po Rzymie, gdy miała gości z Francji, państwa Marię i Ludwika d’Amonville, i cały dzień spędziła z nimi na konferencjach i dyskusjach. Tym samym była pozbawiona tego głębokiego spotkania z Matką Teresą. Jednak udało jej się wygospodarować trochę czasu i za pośrednictwem ks. Andrzeja Madeja, naszego moderatora, zostali zaproszeni na wspólną modlitwę do kaplicy klasztornej na godzinę ósmą wieczór. Dołączyła też do nich grupa chętnych z młodzieży. Kaplica skromniutka. Na podłodze wykładzina, ołtarz pośrodku, tabernakulum na bocznej ścianie, krzeseł ani klęczników nie ma. Za chwilę weszła Matka Teresa, spytała czy jest wśród nas kapłan. Nie było, więc otworzyła tabernakulum i w monstrancji wystawiła Najświętszy Sakrament. Zaczęła się godzina modlitwy angielsko-polskiej. Odmawialiśmy różaniec na przemian – raz po angielski Matka Teresa z kilkoma siotrami, raz po polsku my. Potem pieśni, litania do Ducha Świętego. Po schowaniu Najświętszego Sakramentu rozmawialiśmy z Matką Teresą – pytała, opowiadała. W trakcie rozmowy zorientowaliśmy się, że porozumiemy się w relacji językowej polsko-chorwackiej. Jej matka jest Albanką, ale ona sama przebywała w Jugosławii dość długo w klasztorze. Interesowała się naszym Ruchem i obiecała, że gdy będzie w Polsce, postara się dotrzeć do Krościenka. Ktoś o tym spotkaniu tak się wyraził: „Ogromnym przeżyciem było dla mnie spotkanie z Matką Teresą. Miejscem, w którym najbardziej przeżyłam modlitwę, była ta najuboższa kaplica Zgromadzenia Sióstr Matki Teresy. Najbardziej poruszyły mnie słowa Ojca Świętego: Ten może być dobry, kto potrafi zjednoczyć się z Bogiem. Przykładem tego jest Matka Teresa z Kalkuty, która modląc się w innym niż nasz języku, potrafiła tak bardzo połączyć nas z Bogiem”. Spotkaliśmy na swojej drodze świętą dwudziestego wieku – nie ma wątpliwości.
s. Hanna Grabska OSU