Artykuł – świadectwo ks. Adriana Puta, nowo mianowanego biskupa pomocniczego diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, który ukazał się w 228. numerze „Wieczernika” (wrzesień- październik 2019)
W tym roku mija właśnie 15 lat odkąd jestem księdzem. Cztery lata temu zostałem proboszczem parafii pw. św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze. To niewielka wspólnota, licząca sobie ok. 3 000 osób, obejmująca część śródmieścia Zielonej Góry oraz budujące się osiedle. Kościół parafialny, a zarazem plebania, to dawny hotel pracowniczy z wszystkimi niespodziankami tego typu obiektów. Od początku istnienia parafii (2009 rok) obiekt jest w ciągłym remoncie. Obecnie generalną odnowę przechodzą pomieszczenia, w których znajduje się świątynia parafialna. Na co tygodniowej Mszy św. jest 14-15% parafian i gości.
Choć parafian jest niewielu, to jednak duszpasterzuje nas u św. Stanisława trzech. Obok mnie jest jeszcze wikariusz i rezydent. Każdy z nas związany z Ruchem Światło-Życie i każdy z nas pracujący dodatkowo w innych instytucjach diecezjalnych. Wikariusz – ks. Łukasz, jest dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Dzieci i Młodzieży Kurii Diecezjalnej, a rezydent – ks. Robert w tej samej kurii jest dyrektorem Wydziału Duszpasterskiego. W takiej rzeczywistości przychodzi mi pełnić posługę proboszcza.
Koniecznie praktyka
Przychodząc na parafię musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile dar światło-życie jest moim własnym charyzmatem, a na ile tylko przygodą duszpasterską? Było to dla mnie fundamentalne pytanie. Warunkowało ono moją postawę względem wyzwań stojących w nowej rzeczywistości. Inaczej mówiąc chodziło o odpowiedź na pytanie: czy na parafię pójdę z jakąś wizją i planem, czy może raczej będę się starał wtopić w średnią duszpasterską? Będąc ciągle zachwyconym wizją pastoralną ks. Franciszka Blachnickiego zdecydowałem się zaufać jej i posługiwać w parafii, która powinna być wspólnotą wspólnot. Przychodząc na parafię jako proboszcz wziąłem ze sobą niebieski podręcznik do ORD. Nie ma chyba lepszej praktyki niż dobra teoria.
Początki
Ten przydługi wstęp o sobie i parafii potrzebny był, aby właściwie nakreślić kontekst posługi. Dodam jeszcze jedno. Zdecydowana większość parafian nie chciała, by ta parafia powstała. Wiele lat budowali kościół pw. Brata Alberta znajdujący się około 500 metrów od nas. Kiedy już nowa i wspaniała świątynia została wzniesiona, okazało się, że najstarszą część parafii wydzielono tworząc nową parafię. Właśnie naszą. Zamiast okazałego kościoła znów dawny hotel robotniczy i już nie 14 tys. mieszkańców, a niecałe trzy. Mój poprzednik wiele napracował się przekonując mieszkańców do idei nowej parafii. Część tego trudnego dziedzictwa niosę do dzisiaj i ja. A i tak bardzo wielu nie przekonało się do nowej parafii.
Po sześciu latach istnienia parafii była ona już solidnie zbudowana pod względem organizacyjnym. Istniały pierwsze wspólnoty, a wszystko nosiło w sobie dobry zaczyn dalszego rozwoju.
Świadectwo czy akcja?
Pierwsze doświadczenia były wprost „niezwykłe”. Doświadczyłem, na ile mogę liczyć na ogłoszenia parafialne. Na zaproszenie do współpracy i włączenie się do tworzonego Parafialnego Zespołu Caritas odpowiedziała jedna osoba. Ponawiane ogłoszenie było przyjmowane owszem – życzliwie, ale na tym się kończyło. Z drugiej strony zaczęli do mnie przychodzić parafianie ze swoimi pomysłami. Niekoniecznie zgodnymi z moimi wizjami.
Te pierwsze doświadczenia pozwoliły mi mocniej zrozumieć naukę Ojca, że parafię buduje się nie akcją i organizacją, ale świadectwem i partycypacją. Przestałem zatem ogłaszać powstanie parafialnej Caritas, a podszedłem do konkretnych osób ze świadectwem wiary. Podzielenie się osobistym doświadczeniem Boga zmieniło serca wielu świeckich. Natomiast ci, którzy przychodzili z własnymi pomysłami, zostali zaproszeni do współodpowiedzialności za parafię.
Współodpowiedzialność
Istniejące grupy i parafianie, którzy chcieli coś robić, to był świetny punkt wyjścia do utworzenia Parafialnej Rady Duszpasterskiej i Parafialnej Rady Ekonomicznej. Szczególnie ważne było dla mnie doświadczenie Rady Ekonomicznej. To ważna lekcja wyniesiona ze współpracy ze świeckimi. Nie na wszystkim muszę się znać, a tym bardziej na ekonomii i finansach. Sprawy bankowe, księgowość, rozliczenia projektów, dotacje i konkursy. Pokazano mi jak robić to efektywniej i wielu sprawach mnie wyręczono. To było takie wyzwalające uczucie, gdy okazało się, że obok mnie są świeccy, którzy znają się na tym lepiej i potrafią to zrobić sprawniej.
Rada Duszpasterska pozwoliła doświadczyć, jak rozwiązywać konkretne problemy. Nie wszystko układało się tak, jak powinno. Czasem miałem wrażenie, że nasze dyskusje były zbyt jałowe i nic nie wnoszące. Ale to właśnie tam udało się nam zarysować wizję ewangelizacji parafii.
Ważnym doświadczeniem współpracy ze świeckimi w Radzie Duszpasterskiej było omówienie planu i tematów parafialnych rekolekcji adwentowych i wielkopostnych na kilka lat. Parafianie zasugerowali nawet konkretnych rekolekcjonistów. Obecnie próbujemy nakreślić plan rekolekcji na następne lata.
Jest jeszcze jedno doświadczenie, które zrodziło się w radzie. To osoba wiceprzewodniczącej Parafialnej Rady Duszpasterskiej. Zgodnie ze statutem rady nadanej w naszej diecezji przez biskupa wiceprzewodniczącym razy zawsze z urzędu jest wikariusz parafii. My w naszej parafii powołaliśmy także świeckiego wiceprzewodniczącego. Została nim jedna z parafianek, która na co dzień pracuje jako dyrektor dużej fundacji. Poprosiłem ją o dwie sprawy: po pierwsze, aby była głosem wszystkich członków rady, którzy z jakiś powodów nie chcą wypowiedzieć się otwarcie na forum, a po drugie, aby była dla mnie wsparciem w działaniach duszpasterskich. W praktyce wygląda to tak, że każdy członek rady wie, że może na forum rady przekazać wszystko nie martwiąc się o to, co sobie proboszcz pomyśli. Taki bufor bezpieczeństwa daje właśnie wiceprzewodnicząca, która – z założenia – może przekazać opinie parafian nie podając ich personaliów. Ogromnym wsparciem jest także jej pomoc w działaniach duszpasterskich. Dzięki pracy w fundacji świetnie porusza się w świecie projektów i funduszy na projekty miękkie. Ze współpracy z nią i innymi świeckimi zrodził się projekt Koła Gospodyń Miejskich, Klubu Seniora czy też animacji i spotkań integracyjnych dla dzieci po wszystkich niedzielnych Mszach św. dla najmłodszych parafian przez cały okres wakacji.
Liturgia buduje Kościół
Katecheza liturgiczna ks. Blachnickiego pozwoliła mi także od samego początku dzielić się ze świeckimi prawdą, że liturgia jest prawdziwym szczytem i centrum życia całej naszej wspólnoty. Nie było to oczywiście proste. Powszechnie panowało przekonanie, że liturgia to sprawa ich – księży, ewentualnie kościelnego i ministrantów. Trzeba było świeckich zachęcić i przekonać do współodpowiedzialności za liturgię na parafii.
Znów pojawiły się ogłoszenia i znów okazało się, że na niewiele się one zdają. Potrzebne było moje osobiste świadectwo i zaproszenie do współodpowiedzialności. Tak zaczęli pojawiać się pierwsi świeccy dorośli mężczyźni przy ołtarzu. Byliśmy pierwszą w diecezji parafią, która miała ustanowionych na stałe lektorów oraz wyznaczonego akolitę. Obok niego są także szafarze Komunii św. oraz kościelni. Wspólnie odmawiany brewiarz w pierwsze czwartki miesiąca i mamy spotkania formacyjne. Większość z tych osób ma już swój własny brewiarz. Przydaje się to choćby podczas Triduum Paschalnego, gdy wszyscy kapłani odmawiamy z parafianami cały brewiarz przewidziany na te dni.
Rok temu zaprosiłem do współodpowiedzialności za liturgię także kobiety. Panie przeszły kurs liturgiczny i przygotowały się do posługi precentorki w zgromadzeniu liturgicznym. Doświadczenie współpracy z dojrzałymi kobietami, które troszczą się o liturgię było dla mnie jednym z największych skarbów wyniesionych ze współpracy ze świeckimi. Panie każdego dnia czytają wezwania modlitwy wiernych oraz śpiewają psalm. Wprowadziliśmy także zwyczaj czytania przed Mszą św. Martyrologium Rzymskiego. Robią to właśnie panie precentorki kilka minut przed liturgią. W niedzielę animują procesję z darami, a w większe święta czytają komentarze. Obecnie przygotowujemy się z paniami do zaproszenia wszystkich parafian do współtworzenia Modlitwy wiernych na dany dzień. Chcemy wprowadzić kilka minut przed wieczorną Mszą św. dyżur precentorki w zakrystii, aby każdy, kto potrzebuje modlitewnego wsparcia mógł przyjść do zakrystii i podać swoją prośbę do odczytania podczas modlitwy wiernych. Ale to jeszcze przed nami.
Wspólnota
Nie można mówić, że parafia jest wspólnotą, jeśli taką wspólnotą rzeczywiście nie będzie. Musieliśmy więc stworzyć przestrzenie, gdzie ludzie będą się mogli bardziej poczuć wspólnotą niż tylko nominalnie. Pierwszym takim obszarem był dla nas odpust parafialny w nowej formie. Patronalną uroczystość ku czci św. Stanisława Kostki poprzedziliśmy Triduum Modlitewnym, które współtworzą poszczególne grupy i wspólnoty. Po samej sumie odpustowej zapraszamy wszystkich parafian i gości na parafialna agapę. Skoro są to imieniny parafii, to nikt nie może wyjść od nas głodny. Zatem kolację mają nie tylko księża z dekanatu ale wszyscy, którzy przyjdą na odpustową liturgię. Obok ciasta specjałem parafii są „Stasiowe” antypaciki… czyli staropolskie paszteciki, które przygotowują świeccy z parafii. W połączeniu z porządnym czerwonym barszczem nasz odpust ma swój smak.
Drugą okazją do wspólnego biesiadowania jest agapa w nocy po Wigilii Paschalnej. Wigilię rozpoczynamy o 21.00. Po niej jest procesja rezurekcyjna. Na koniec wszystkich zapraszamy na agapę. Jedna ze wspólnot istniejących na parafii przygotowuje pieczone mięsa, smalec, ogórki i własny pieczony chleb, a panie precentorki ciasto i napoje. Początkowo trochę nam tego jedzenia zostawało. Wielu wracało od razu do domu. W tym roku rozeszło się wszystko. Zdecydowana większość parafian skorzystała z zaproszenia do tego wspólnego świętowania i została pomimo nocnej pory. Te nocne rozmowy parafian po najważniejszej w roku liturgii mają swój szczególny nastrój.
Nowe wyzwania
W parafii, w której posługuję praktycznie nie istnieje już tradycyjny przekaz wiary. Na palcach jednej ręki można policzyć rodziny, które są na tyle silne, by młodemu pokoleniu przekazywać żywą wiarę. Stoimy zatem przed nowymi wyzwaniami: jak przekazywać wiarę następnym pokoleniom i jak budować żywą wspólnotę Kościoła z naszej parafii? Sam jako proboszcz nie potrafię tego zrobić. Ożywcze i błogosławione były dla mnie katechezy ks. Blachnickiego, które właściwie ukazały sens parafii jako wspólnoty wspólnot. Podzielenie się własnym świadectwem wiary i zaproszenie świeckich do współodpowiedzialności za Kościół pozwoliło wyzwolić nowe siły w naszej wspólnocie.
Często odczuwam wielką radość widząc, jak świeccy czują się odpowiedzialni za naszą parafię. Wymagało to ode mnie uznania kilku podstawowych prawd: 1) jako proboszcz nie znam się na wszystkim, 2) jako proboszcz nie muszę wszystkiego robić, 3) jako proboszcz muszę zaufać świeckim i przyjąć za własną soborową wizję Kościoła jako wspólnoty służb i charyzmatów. Nie zawsze współpraca ze świeckimi wygląda różowo, ale ich obecność w parafii daje jej właściwy sens i siłę apostolską.
ks. Adrian Put